Aleksandra Kozłowska, Ambulans jedzie na wieś. Śladami wędrownych wyrwizębów [Znak]

 

Aleksandra Kozłowska, Ambulans jedzie na wieś. Śladami wędrownych wyrwizębów [Znak]

Dostęp do usług medycznych na terenach wiejskich, zwłaszcza znajdujących się w oddaleniu od miast, zawsze był utrudniony. Wierzymy, że to się zmieniło, bo przecież zawsze można pojechać do lekarza czy dentysty, nawet jeśli mamy do pokonania wiele kilometrów i korzystamy z transportu publicznego. Ale żeby pacjenci podjęli taki wysiłek, muszą mieć świadomość, że warto to zrobić. Kilkadziesiąt lat temu ludność wiejska rzadko wybierała się poza najbliższą okolicę, a o ile szukano jeszcze porad u "doktora", o tyle w kwestii chorób zębów czy jamy ustnej radzono sobie domowymi sposobami. Dlatego mobilne ambulanse dentystyczne, oprócz swej oczywistej funkcji, miały do odegrania jeszcze jedną rolę - budowanie samoświadomości pacjentów. Te działania są już dziś nieco zapomniane, dlatego ucieszyło mnie, że Aleksandra Kozłowska w swojej książce Ambulans jedzie na wieś. Śladami wędrownych wyrwizębów postanowiła przypomnieć o "wędrownych wyrwizębach".

Deszcz czy mróz, skwar czy roztopy… nie było wyjścia, ojczyzna w potrzebie. Młodzi dentyści, najczęściej świeżo po studiach, pakowali narzędzia i ruszali w teren.

Plombowali, czym mogli, częściej rwali. Tłumaczyli, jak używać szczoteczki do zębów. Walczyli nie tylko z szalejącą próchnicą, ale z ludzką niewiedzą, bólem i strachem. Zdarzało się, że musieli przyszyć odcięty palec albo odebrać poród.

Niektórzy na ich widok uciekali, choć częściej ustawiały się kolejki. Nic dziwnego, uzębienie obywateli przypominało stolicę w ruinie. Dla wielu pacjentów był to pierwszy w życiu kontakt z lekarzem. Ból zębów leczyło się wódką i okładami z piasku.

Ta reporterska książka to efekt podróży, w którą śladami PRL-owskich dentobusów wyruszyła autorka, zainspirowana wspomnieniami swojej mamy, która w latach 60. ubiegłego wieku spędziła kilka lat, lecząc zęby i uświadamiając mieszkańców mazurskich wsi.

Jest to w części osobista historia rodzinna, pełna wspomnień mamy, do których odwołuje się autorka. A także zapis odwiedzin w miejscach, w których praktykowała i zestawienie ich obecnego wyglądu z tym, co zapamiętała Teresa Radecka-Kozłowska. Podczas tej wyprawy te wspomnienia ożywają, dzięki czemu łatwiej i wyraziściej może je przedstawić autorka. Widać tu wiele fascynacji działaniami mamy i podobnych jej "mobilnych dentystów", którzy nie tylko rwali i leczyli zęby czy przeprowadzali akcję fluoryzacji, ale też budowali świadomość profilaktyki chorób zębów i jamy ustnej. Ta fascynacja staje się pomostem, który pomaga czytelnikowi zaangażować się w historię i z zainteresowaniem śledzić opowieść autorki.

Książka jest w znacznej mierze także utrwaleniem kawałka historii polskiej medycyny. I to prezentowanym w szerszym kontekście, z odwołaniami do odleglejszej historii początków stomatologii. Dostajemy bowiem nie tylko opis działalności ekip ambulansów, ale i zarys życia na peerelowskiej wsi, panujących tu przesądów czy domowych sposobów na leczenie sobie z dolegliwościami. Widzimy nie tylko, jak ważna była rola dentystów w edukacji pacjentów i ich rodzin, ale też przeczytamy o mrożących krew w żyłach praktykach samozwańczych wyrwizębów. Zresztą opisy technik dentystycznych też mogą postawić włos na głowie.

Autorka sprawnie posługuje się językiem, pisze prosto, zrozumiale i nie poszukuje sensacji. Ukazując niewiedzę ówczesnych ludzi, unika oceniania ich i krytykowania, przy jednoczesnym umiejętnym podkreśleniu doniosłej roli działań zespołów ambulansów dentystycznych. I gdyby książka ograniczyła się do zapisu sentymentalnej podróży z mamą oraz skupiła stricte na wycinku historii medycyny, oceniłabym ją lepiej. Jednak przeszkadza mi tu zbyt wiele historii rodzinnych, których znajomość nie jest niezbędna do wprowadzenia w główny temat książki, a także opisów współczesnego wyglądu miejsc, które śladami mamy odwiedza autorka. Te niepotrzebne elementy osłabiają przekaz i dla mnie były odrobinę nużące. Co nie zmienia faktu, że sama książka jest interesującą lekturą i warto było po nią sięgnąć.

Autor: Aleksandra Kozłowska
Tytuł: Ambulans jedzie na wieś. Śladami wędrownych wyrwizębów 
Wydawca: Znak

Egzemplarz recenzencki.


Komentarze

Popularne posty