S.A. Cosby, Kolczaste łzy [Agora]
Sięgając po Kolczaste łzy S.A. Cosby'ego nie miałam specjalnie wygórowanych wymagań. Biorąc pod uwagę inne powieści z listy rekomendacji Baracka Obamy, liczyłam na przyzwoitą i czasem skłaniającą do refleksji lekturę. Ta książka jednak mnie zaskoczyła. Ma zupełnie inny od spodziewanego klimat i wciągnęła mnie tak, że od lektury nie mogłam się oderwać.
Ike’a Randolpha i Buddy’ego Lee wiele łączy. Choćby to, że obaj są byłymi skazańcami i twardymi facetami, którzy nie akceptują homoseksualnego związku swoich synów.
Równie dużo ich dzieli. Przede wszystkim to, że Buddy jest biały i wciąż obraca się w przestępczym półświatku, a Ike – czarny i odkąd wyszedł na wolność, nie dostał nawet mandatu za złe parkowanie.
Gdy pewnego dnia policja puka do drzwi Ike’a, ten podświadomie spodziewa się złych wiadomości. Jednak to, co słyszy, jest gorsze, niż mógłby sobie wyobrazić. Jego syn Isaiah został zamordowany. Sprawcy nie ujęto. Jest też druga ofiara – syn Buddy’ego Lee.
Ike’owi i Buddy’emu pozostaje tylko jedno: biblijna zemsta.
Co innego mogliby zrobić dwaj mężczyźni, którzy zawsze grali według brutalnych reguł patriarchatu?
Ruszają na polowanie i jeśli będą musieli, zostawią za sobą pożogę.
Może w ten sposób okażą się lepszymi ojcami, niż byli za życia swoich dzieci?
Ta powieść zaczyna się od utraty. Od ojca, który w oszołomieniu próbuje zrozumieć, jakim cudem jego syn, z którym nie miał dobrych relacji, nagle zniknął z powierzchni ziemi. Jednak nie ma tu dużej przestrzeni na refleksję, bo tam, gdzie powinna być rozpacz i żałoba, już czai się gniew i żądza zemsty. Tylko czekają, żeby podpalić lont. A kiedy już roznieci się ogień, nie można go zatrzymać i akcja rusza z kopyta.
Tempo akcji jest tu bardzo dynamiczne, a kolejne rozdziały wręcz rozdęte od kipiącej furii ojców, dla których szukanie odpowiedzi i zemsta stały się jedyną drogą do radzenia sobie ze stratą. A trafiło na podatny grunt, bo obaj ojcowie mają za sobą kryminalną przeszłość i pewne zasoby, które mogą wykorzystać. Niespecjalnie też interesuje ich stawka, o jaką toczy się gra, kiedy wydaje im się, że zemsta to jedyne, co jeszcze mogą dla swoich synów zrobić. Nie wahają się przed użyciem siły i broni, choć - co cenię - autor nie rozsmakowuje się w krwawych scenach, nie popada w przesadę, choć sceny akcji są nakreślone barwnie i żywo.
Kolczaste łzy to taki ciekawy przypadek, kiedy książka porusza mimochodem kwestie społeczne i rasowe, bazuje na kontrastach i portretuje uprzedzenia wobec orientacji seksualnej, a jednocześnie zapewnia dynamiczną akcję jak w sensacyjnym kinie, w którym może i na pewne drobiazgi należy przymknąć oko, ale przy którym po prostu świetnie człowiek się bawi. Do pewnego stopnia powieść kojarzy mi się z Drelichem Jakuba Ćwieka, w którym główny bohater dla dobra rodziny działa niezgodnie z prawem, czasem zbyt gorączkowo i gwałtownie, a jednak identyfikujemy się z jego motywacją i kibicujemy mu do samego końca. W powieści Cosby'ego jest podobna dynamika akcji i gwałtowna natura antybohaterów, krew, pot i łzy, zwroty akcji i starcia z przeciwnikami.
Jednocześnie autor nie zapomina o motywacji bohaterów, która również w trakcie fabuły obnaża się i ewoluuje. Początkowo Ike i Buddy Lee ścierają się ze sobą na tle rasowych różnic i uprzedzeń, ale drążą sprawę zabójstwa synów napędzani gniewem. Stopniowo jednak obaj zmuszeni są do skonfrontowania się nie ze sobą nawzajem, a z własną relacją ze zmarłymi synami, których odrzucali i nie wspierali. Ich gniew nie jest w stanie ukryć poczucia winy wobec własnych dzieci i tego, jak traktowali synów za życia. W tym aspekcie powieść z pewnością skłania do refleksji także czytelnika.
To książka pokazująca, jak mocno w Stanach trzymają się rasowe uprzedzenia i jak wciąż kwitnie homofobia, choć kraj uważany jest za lokomotywę postępu. Jak łatwo stygmatyzuje się ludzi i podsyca nienawiść i niechęć, a także jak wiele determinacji wymaga, by żyć w zgodzie ze sobą. A także jak bardzo rodzice chcą wpasować swoje dzieci w konkretny wzorzec i nie chcą zaakceptować ich samych, gdy się z niego wyłamują.
Cosby stworzył bardzo wyrazistych, choć pozornie stereotypowo kontrastowych bohaterów, których emocje przenikają spod twardej skorupy i wpływają na odbiorcę. Nie musimy pochwalać ich wyborów, by ich rozumieć, a także by do ostatniej strony im kibicować. Tym bardziej że intryga, w którą zostali uwikłani, ma wiele warstw i jest bardzo ciekawie skonstruowana. Nawet jeśli połączymy kropki odrobinę szybciej niż bohaterowie, od lektury wciąż trudno się oderwać. Cosby pisze wciągająco i bardzo obrazowo, doskonale radzi sobie z budowaniem napięcia i zagęszczaniem atmosfery.
Kolczaste łzy to udana powieść sensacyjna, która z jednej strony ma dostarczyć czytelnikowi nieco rozrywki, takiej, w której nie brakuje potu, łez i krwi, a z drugiej wymyka się pewnym schematom, poruszając wiele interesujących kwestii. Ważną rolę odgrywają tu bowiem nie tylko kwestie rasowe, orientacja seksualna czy transpłciowość, ale też skomplikowane relacje rodzinne i trudne emocje, z którymi mierzyć muszą się rodzice, którzy nie wspierali swoich dzieci, kiedy to było potrzebne. To nie tylko powieść o zemście, która niczym piaskowa burza ogarnia okolicę, ale też o trudnej miłości i poczuciu winy, z którym bardzo trudno jest żyć dalej. Może i czasem te refleksje wypadają odrobinę sztucznie, jakby cała akcja zatrzymywała się na chwilę, żeby mogły wybrzmieć, ale książka napisana jest na tyle wciągająco, że nie stanowi to przeszkody w jej odbiorze. I - koniec końców - to kawał dobrej rozrywki.
Autor: S.A. Cosby
Tytuł: Kolczaste łzy
Tłumacz: Jan Kraśko
Wydawca: wydawnictwo Agora
Egzemplarz recenzencki.
Komentarze
Prześlij komentarz