[#czeskirok] Vojtech Matocha, Truchlin. Czarny Merkuryt [Wydawnictwo Afera]
Ach, jak ja czekałam na kontynuację Truchlina Vojtecha Matochy. Po tym, jakie wrażenie zrobiła na mnie część pierwsza, miałam spore oczekiwania i nadzieję, że się nie zawiodę. Co prawda okoliczności zmusiły mnie do odłożenia lektury w czasie, ale gdy już się do niej zabrałam, połknęłam ją niemal na jeden raz.
Nie minęło wiele czasu od wydarzeń, w które wplątali się Jirka i En, a w których centrum był Truchlin - tajemnicza dzielnica Pragi, gdzie czas zatrzymał się w XIX wieku. To tu nie działa elektryczność czy inne współczesne wynalazki. Teraz zaś jest zima i całą dzielnicę przykrywa śnieg.
Dziadek Jirki zmarł, a na pogrzebie chłopak zauważa nieznajomego, przyglądającego im się z ukrycia mężczyznę. Niedługo potem zostaje porwany i ląduje na najbardziej posępnej i strasznej części Truchlina - czyli Czerepach. Choć Jirka wie już co nieco o Truchlinie, ta jego część wydaje mu się jeszcze bardziej zadziwiająca, a panujące tu niemal średniowieczne zasady przerażają do głębi.
Tym razem Jirka i En będą musieli dowiedzieć się, czym jest poszukiwany przez porywaczy czarny merkuryt i co straszy nocami na ulicach Pragi. Nie będzie łatwo, zwłaszcza gdy pamiętający wcześniejszą zdradę Tondy chłopak zacznie podejrzewać, że także En nie mówi mu wszystkiego.
Sama fabuła kontynuacji wciąga od pierwszych stron. Autor daje czytelnikowi kilka chwil na przypomnienie sobie wydarzeń z części pierwszej i po chwili już wprowadza nowe tajemnice, kusi niezwykłą, niebezpieczną przygodą. Po części poświęconej na konieczną ekspozycję świata przedstawionego akcja zaczyna przyspieszać, a napięcie rośnie z rozdziału na rozdział.
Ciekawie rozwijają się tu relacje samych bohaterów. Z grupy - z wiadomych przyczyn - wypadł Tonda, ale przyjaźń Jirki i En także zostaje wystawiona na próbę. Tam, gdzie są tajemnice, jest też przecież niepewność i podejrzenia. A ta niepewność w zderzeniu ze związaną z Truchlinem tajemnicą nie wróży nic dobrego. Wątek wystawionej na próbę przyjaźni podbija stawkę gry i sprawia, że powieść jest jeszcze ciekawsza. Bo choć bohaterowie przeżywają przygodę w naprawdę niesamowitych okolicznościach, to jednocześnie są bardzo podobni do młodych czytelników, którzy są głównymi odbiorcami powieści. Choć przeniesione na inną skalę i wpisane w inny kontekst, targają nimi te same wątpliwości. Ta sama jest podejrzliwość w obliczu sekretów, ale też potrzeba zachowania czegoś dla siebie, tak samo liczy się przyjaźń i lojalność, które jednak zostaną wystawione na próbę. Dlatego właśnie powieści trudno nie dać się pochłonąć.
Na koniec słowo jeszcze o ilustracjach - bo choć to powieść dla młodzieży, nie dla dzieci, została okraszona ilustracjami. Ich autorem jest Karel Osoha, autor komiksów i scenarzysta. Na czarno-białych rozkładówkach ujrzymy naszych bohaterów, architekturę Truchlina czy pojedyncze sceny, a każda z nich doskonale wpasowuje się w klimat grozy zbudowany w tekście. Kapitalnie z nim współgrają i uzupełniają.
Po raz kolejny Matocha fantastycznie połączył ze sobą elementy grozy, powieści detektywistycznej, przygodowej i realizmu magicznego, tworząc jedną z najoryginalniejszych powieści dla młodzieży, która urzeka mroczną, duszną atmosferą, ciekawą fabułą i dobrze zbudowanym napięciem. Nie ma tu powielanych schematów czy uproszczeń, stawiających odbiorcę w roli niedojrzałego, niezdolnego do odkrycia klisz fabularnych czytelnika. Matocha sprawia, że frajda płynąca z lektury dotyczy nie tylko młodzieży, ale i dorosłych, którzy zechcą po powieść sięgnąć. Ja w każdym razie jestem fanką serii i wciąż mam chęć na więcej.
Komentarze
Prześlij komentarz