Roberta Marasco, Czerwone chustki [Dwukropek]
Zapewne część czytelniczek tego bloga pamięta, jak przeżyło pierwszą miesiączkę. Jak i czy były do tego przygotowywane przez matki lub szkołę. W wielu domach to był temat tabu i nawet jeśli rozmawiano w rodzinie na ten temat, to zazwyczaj skrycie i szeptem, w ukryciu. Niestety, wiele w tej kwestii się nie zmieniło. Choć półnagie panie mogą promować sprzedaż blachodachówki czy każdego innego produktu, wciąż w reklamie chłonność podpaski sprawdza się, wykorzystując NIEBIESKI płyn. I choć reklam tego typu produktów jest sporo, takie ujęcie tematu czyni z naturalnych procesów ciała coś budzącego odrazę. Właśnie tak wspiera się miesiączkowe tabu i sprawia, że kolejne pokolenia dziewczynek wchodzą w wiek dojrzewania w przeświadczeniu, że miesiączkowanie to coś wstydliwego, co należy ukrywać, a już samo pokazanie się z podpaską czy tamponem może skazać je na ostracyzm i ośmieszyć w oczach rówieśników.
I właśnie dlatego tak ważne jest, by pokazywać dziewczynkom, że może być inaczej. Że nie trzeba się wstydzić, a warto o tym rozmawiać, dzielić się doświadczeniami i przywracać dyskusji normalność. A jeśli może w tym pomóc lektura książki, to można tylko się cieszyć i skorzystać z tego narzędzia.
Czerwone chustki to piękna, mądra historia, która podejmuje temat tego, z czym zmagają się dojrzewające dziewczynki, ale robi to w sposób bardzo rozważny. Proponuje czytelniczkom (czytelnikom?) ciekawą fabułę, której bohaterkami są dziewczyny takie jak one. Powieść nie ma dydaktycznego tonu, a dojrzewanie jest tu naturalnym elementem zarówno fabuły, jak i ich życia. Autorka zwraca uwagę na szereg różnych problemów, z którymi mierzą się miesiączkujące dziewczyny, mówi o ich lękach i wstydzie, ale przede wszystkim pokazuje, że jest to doświadczenie, które łączy właśnie je wszystkie - niezależnie od popularności, statusu majątkowego i rodzinnego, od usposobienia i temperamentu. I że każda dziewczyna zasługuje na wsparcie.
Ale nie tylko wokół miesiączki toczy się fabuła tej wyjątkowej powieści. Marasco dotyka tu wielu bardzo różnych tematów trudnych i ważnych dla nastolatków. Jednym z nich są rodzinne relacje, nie tylko na linii matka - córka, choć to one są najbardziej eksponowane. Autorka zwraca uwagę, jak czasem pochopnie i niesprawiedliwie oceniamy intencje innych i jak trudno nam się zrozumieć, gdy skupiamy się tylko i wyłącznie na sobie.
Autorka świetnie portretuje też relacje w grupie rówieśniczej - nie tylko między dziewczętami, ale też ich kolegami z klasy. Pojawiają się tu pierwsze zauroczenia i nawiązywane niespodziewane relacje. Marasco dyskretnie zwraca uwagę na to, że czasem warto dać sobie szansę poznać się nawzajem i patrzeć poza pozory. W książce pojawia się też temat wykluczenia i bullyingu, czyli znęcania się oraz ośmieszających filmików zamieszczanych w internecie.
Kiedy próbuję wyszczególnić wszystkie ważne tematy, jakie zostały poruszone w książce, wydaje się, że musi to być jakaś wyjątkowo rozbudowana powieść, tymczasem sama książka liczy sobie niecałe dwieście stron. I nie znaczy to wcale, że te tematy zostały poruszone powierzchownie. Wręcz przeciwnie. Autorka wydobywa głębię każdego wątku i bardzo udanie pokazuje związane z nimi niuanse. Świat w powieści nie jest czarno-biały i przesadnie uproszczony, a postępowanie postaci jest wyraźnie umotywowane. Trzeba wielkiej wrażliwości i wyczucia, by stworzyć tak wielowymiarową powieść i uniknąć zbędnego dydaktyzmu.
To powieść nie tylko o rodzącej się kobiecości, ale i o tym, jak czerpać z niej siłę. O mocy przyjaźni i potędze wsparcia. O siostrzeństwie, którego tak często brakuje. O drobnych gestach i symbolach, które mają potężne znaczenie.
Choć obie bohaterki mają swoje charakterystyczne cechy, są w pewien sposób reprezentantkami każdej nastoletniej czytelniczki. Ich indywidualne historie uosabiają wiele osobistych historii i doświadczeń w ten sposób, że pozwalają odbiorcom się z nimi utożsamiać. W ten sposób sama opowieść ma szanse lepiej dotrzeć do czytelników i pomaga pełniej wybrzmieć przesłaniu.
Dzięki zastosowaniu dwóch naprzemiennych narracji mamy szansę lepiej poznać obie bohaterki i dobrze je zrozumieć. W ten sposób bohaterki książki stają się nam bliskie niczym przyjaciółki, a ich opowieść staje się naszą opowieścią.
Choć Czerwone chusteczki podejmują wiele trudnych i ważnych tematów, są napisane z lekkością i językiem przyjaznym dla młodych odbiorców. Nie ma w nich też przesadnego dydaktyzmu, choć przesłanie jest bardzo czytelne, ani lukrowania rzeczywistości. A przy tym w subtelny sposób nie tyle łamią tabu, co je... neutralizują, przywracając do normalności to, co było spychane poza jej granice.
To piękna, wartościowa i wzruszająca powieść o trudnych relacjach w rodzinie i szkole, o odrzuceniu, wykluczeniu i presji grupy. O potrzebie bycia sobą. O problemach wieku dojrzewania. O znajdowaniu siły w sobie i wsparciu grupy. Oswajająca temat tabu, jakim jest miesiączka. To książka o girl power w najlepszym wydaniu, a do tego naprawdę wciągająca, ciepła opowieść obyczajowa dla młodszych nastolatków. Myślę, że niezależnie od tego, ile macie lat, nie raz podczas lektury zadrży wam serce, a do oczu napłyną łzy i nie wstydzę się tych, które popłynęły z moich. To powieść skierowana do pokolenia TikToka, ale też dla tych dziewczynek, które kryją się wewnątrz nas, dorosłych. Napisana z empatią i głęboką refleksją, ale i wyraźnym znawstwem problemów, które tak dojmująco dotykają nastolatków. Urzekająca i wyjątkowa. Refleksyjna. Subtelna.
Czerwone chustki to powieść, którą z pełną odpowiedzialnością dałabym młodszej siostrze lub córce, gdybym je miała, którą polecę nauczycielkom i uczennicom. Jestem przekonana, że niejedną z nich urzeknie i bardzo chciałabym, by usłyszało o niej jak najwięcej osób.
A chłopcy? Chłopcom też lektura nie zaszkodzi, bo nie tylko część tematów dotyczy ich samych, ale i powinni się nauczyć, że miesiączka to nie powód do zawstydzania koleżanek i że również dla nich rozmowa o niej nie powinna stanowić tabu.
Ta książka nie zmieni świata, ale może choć odrobinę zmieni czyjeś życie. A nawet jeśli nie, to wciąż świetna historia, którą czyta się z przyjemnością. I ja mianuję się jej samozwańczym ambasadorem.
Komentarze
Prześlij komentarz