Marta Guśniowska, O Fretce, która dała się porwać wiatrowi [Wilga]
Lęk jest bardzo obezwładniającym uczuciem. I właściwie dość powszechnym - każdy z nas się czegoś boi. Lęk towarzyszy naszym dzieciom w bardzo wielu sytuacjach, które może i nam, dorosłym, wydają się bardzo powszednie, jednak dla najmłodszych bywają prawdziwym problemem. Ale na szczęście mamy do dyspozycji coraz więcej książek oswajających dziecięce lęki. Do ich grona dołączyła właśnie książka Marty Guśniowskiej O Fretce, która dała się porwać wiatrowi.
Tytułowa Fretka jest tchórzem. Właściwie nie przekracza progu swojego domu ani nikogo do niego nie zaprasza. Uwielbia książki o dalekich podróżach, ale poprzestaje tylko na czytaniu, zamiast w jakąś się wybrać. Jednak pewnego dnia, kiedy w okolicy bawi się wiatr, Fretka zostaje, tak całkiem sympatycznie, porwana. Rozbawiony, przyjazny ciepły wiatr chce pokazać małemu tchórzowi kawałek świata. Podczas tej podróży Fretka spotka inne zwierzęta, które też czegoś się boją, i odkryje, że wcale często strach ma wielkie oczy.
Ta ciepła, spokojna, urocza historia jest świetnym materiałem do rozmów o lęku. Jej główna bohaterka budzi sympatię i bardzo łatwo się z nią utożsamić. A w czasie swojej ciekawej podróży bojąca się wyjść do innych Fretka odkryje, że można bać się wielu rzeczy zupełnie bez powodu. Spotyka ćmę, która najbardziej w świecie boi się tego, co inni o niej pomyślą, pingwina, który tak boi się rozczarowania, że zawsze zakłada najgorsze i strusia, który chowa głowę w piasek ze strachu, że nikt go nie polubi. Opowieść świetnie pokazuje młodemu czytelnikowi, że każdy czegoś się boi, ale ze strachem można i warto walczyć, bo odcina nas od nowych doznań i przyjemności.
Książka ma prostą, jasną fabułę zrozumiałą już dla przedszkolaka i choć jest ciekawa, jest w niej też wiele spokoju, dlatego aż prosi się, żeby potraktować ją jako bajkę na dobranoc czy historię kojącą smutki. Jest urocza tak jak jej bohaterka, a do tego w sposób delikatny i bardzo zgrabny podejmuje trudny temat lęku. Myślę, że niejeden maluch ją zwyczajnie pokocha i nie raz będzie chciał do niej wracać. Jest też doskonała jako punkt wyjścia do rozmów o lękach - naszych własnych, ale i tych książkowych. A że w książce mowa głównie o lęku, który pojawia się w kontaktach z innymi, jest to świetny moment by porozmawiać o niepokojach w kontaktach społecznych.
Ozdobą książki są też ilustracje, za które odpowiada Marta Kurczewska. Są to pełne ciepła, bardzo ładne obrazki, które powołują do życia sympatyczne twarze bohaterów. Są bardzo zgrabnie kolorystycznie skomponowane i uzupełnione o ciekawe detale - jak wstawki z wycinków czy dodane desenie imitujące różne faktury. A wśród wszystkich naprawdę uroczych rysunkowych kadrów moje serce podbił pomysł na wizualizację... wiatru!
To świetna książka na rodzinne czytanie - ciepła, spokojna, wartościowa. Prosta, ale wcale nie nudna. Można ją czytać, przeżywać w ciszy, ale jeszcze lepiej zacząć od niej rozmowę. Myślę, że można ją też wykorzystać w czasie zajęć w przedszkolu i pracy z grupą. Choć nie mam w domu odbiorcy w odpowiednim wieku, szczerze polecam ją wam i waszym dzieciom.
Komentarze
Prześlij komentarz