Sarah Crossan, Tippi i ja [Dwie Siostry]
Książki zazwyczaj mają swoich adresatów. Ich autorzy potencjalnie wiedzą, dla kogo je piszą, a przynajmniej dla jakiej grupy wiekowej. Jedne adresowane są do dzieci, inne do młodzieży, jeszcze inne przeznaczone są dla odbiorcy dorosłego. I nie ma w tym nic złego, to ułatwia życie także nam, czytelnikom. Ale nie jest powiedziane, że książka dla dorosłych nie spodoba się młodzieży i odwrotnie, sama namiętnie zaczytuję się w książkach dla dzieci, które doskonale karmią moje wewnętrzne dziecko. Tymczasem trafiłam na książkę dla młodzieży, która ścisnęła mnie za gardło, przyprawiła o palpitacje serca i wycisnęła łzy z oczu w sposób, w jaki w ostatnim czasie nie zrobiła tego żadna z książek dla dorosłych.
Sarah Crossan
jest znana części czytelników z wydanej w Polsce w 2015 Kasieńki, ale jakoś nigdy nie było nam po drodze, żeby się zapoznać (już wiem, jaki to błąd!). Irlandzka autorka książek dla dzieci i młodzieży jest z wykształcenia filozofką i literaturoznawczynią, a także nauczycielką. Ma w dorobku osiem tytułów, w tym nominowaną do Carnegie Medal powieść My dwie, my trzy, my cztery. Tippi i ja zdobyła YA Book Prize, Carnegie Medal, CBI Book of the Year Award i Clippa Poetry Award.
O fabule słów kilka
Tippi i ja to historia dwóch sióstr - Tippi oraz Grace, która jest narratorką. Dziewczyny mają po 16 lat, mieszkają z rodzicami i młodszą siostrą zwaną Dragon i tylko jedna rzecz odróżnia je od innych nastolatek. Tippi i Grace są syjamskimi bliźniaczkami, a to oznacza, że współdzielą część ciała, są więc dosłownie nierozłączne. Dziewczyny nie znają innego życia, co nie znaczy, że czasem o nim nie myślą, wiedzą jednak, że rozłączenie to niezwykle ryzykowny zabieg. W tej jednak chwili ich największym problemem jest fakt, że nie mogą dłużej uczyć się w domu, ale muszą zacząć chodzić do zwykłej szkoły. A to oznacza codzienne przebywanie wśród dziesiątków gapiących się dzieciaków.
Problem odnalezienia się w szkole to jedno. Na głowie dziewczyny mają także niepokój o rodzinne finanse, upijającego się po utracie pracy ojca, o przepracowaną mamę i siostrę, która też z wielu rzeczy musiała zrezygnować. To całkiem sporo, nawet jak na dwie nastolatki...
Do serca białym wierszem
Historia syjamskich bliźniaczek napisana została białym wierszem. To niezwykle ciekawa forma wyrazu, narzucająca sporo ograniczeń, ale też dająca duże pole do popisu. Tekst płynie przez strony, przez zwrotki i wersy, tak jak po słowach płynie wzrok czytelnika. Nie ma w tej książce rozdziałów, a wiersze, które - choć dotykają różnych aspektów życia bohaterek - łączą się w jedną poruszającą historię.
Autorka już wcześniej udowodniła, że wierszowaną formą można wiele przekazać i że wcale nie utrudnia ona odbioru książki. Tak jest i tym razem. Nie przerażaj się, drogi czytelniku, słowem "wiersz". Gwarantuję, że w lekturę nie włożysz wysiłku, a zawładnie ona całym twoim sercem.
Bo historia Tipii i Grace jest jedną z tych, od których nie można się oderwać. Wynika z głębokiej empatii autorki wobec osób żyjących ze stygmatem odmienności. Bo Sarah Crossan przedstawia towarzyszące Grace - jako narratorce - myśli i uczucia, jakby czytała w niej samej. Buduje portret fizyczny i emocjonalny dziewczyny, zachowując maksimum realizmu, mimo że sama bohaterka jest bardzo unikatowa.
Przepiękny pejzaż emocji nastolatki odmalowany słowami to znak szczególny tej książki. Pejzaż zwyczajny i niezwyczajny zarazem. Grace na co dzień mierzy się z masą problemów, które obce są większości z nas - fizyczną odmiennością czy wzbudzaniem sensacji, gdziekolwiek się pojawi, ale w znacznej części jest taka, jak większość nastolatek. Martwi się kłopotami w domu, denerwuje przed rozpoczęciem nauki w nowej szkole, marzy o chwili swobody, chciałaby podobać się chłopcom i mieć przyjaciół. W tych aspektach naprawdę wielu młodych czytelników może się z nią utożsamiać. Grace cieszy się i smuci, boi i złości, zupełnie jak jej rówieśnicy. Tyle że wciąż przyciąga spojrzenia i nie może zniknąć w tłumie.
Ja nienawidzę oczu.Oczu,oczu,oczu,wszędzie,i myśli, że pojawiam sięw cudzych koszmarach.
Jedyne, czego Grace nigdy nie zaznała, to absolutna samotność. Na zawsze związana z Tippi, nie może do końca decydować sama o sobie i choć dawno pogodziła się z sytuacją, czasem rozmyśla o innym życiu.
Więc leżę cicho,słuchami próbuję sobie wyobrazić,jak wygląda huragani jak by to było,gdybym mogła wstać i wyjrzećprzez oknozupełniesama.
Grace i Tippi to wspaniałe dziewczyny i świetnie wykreowane postaci (choć tę drugą poznajemy jedynie za pośrednictwem Grace, a więc z jej perspektywy) i wejście w ich świat to niesamowite przeżycie. Bo dane jest nam poznać je od najbardziej intymnej strony i poczuć wręcz siostrzaną bliskość. Jednocześnie zagłębiając się w ten świat i problemy, z jakimi się zmagają, zyskujemy zupełnie inną perspektywę wobec naszych własnych problemów. Dzięki tej historii tak łatwo zdumieć się banalnością niektórych naszych zmartwień.
Czy to nie śmieszne, czym martwią się ludzie,kiedy ich życie toczy sięgładko?
Jest w tej książce zadziwiające bogactwo treści. Bo Tippi i ja to z jednej strony historia o byciu odmiennym, a zarazem zmaganiu się z całkiem zwyczajnymi problemami. O snuciu marzeń i planów, nawet tych, które z góry uważamy za niemożliwe do zrealizowania. O uczuciach i emocjach tak jednostkowych, a jednak w pewnym sensie wspólnych dla nastoletności. O siostrzanej miłości i więzi silniejszej niż wszystko. O rodzinie, którą życie doświadcza raz za razem, ale która w obliczu niebezpieczeństwa jednoczy się i uświadamia sobie, że tylko bycie razem ma znaczenie. O przyjaźni, która tak wiele znaczy w życiu młodego człowieka. O głębokiej miłości - siostrzanej, rodzicielskiej... O nierozerwalnej więzi, która nie wynika tylko ze współdzielenia ciała. Książka porusza tak wiele istotnych problemów. Nawet jeśli zarysowane są zaledwie kilkoma zdaniami, nie sposób uniknąć rozmyślania o nich. A co ważne, nie ma tu krztyny ckliwości czy infantylnej czułostkowości. Jest za to prawda.
Forma i treść
Ta książka zachwyca mnie formą i treścią, pięknem języka ukrytym w jego prostocie. Bogactwem treści wyrażonym w tak lakoniczny sposób. Czytelnością przekazu i głęboką empatią, z jaką autorka pochyla się nad swoją bohaterką/narratorką. Grace jest bohaterem i widzem tej historii, istotą czasem redukowaną tylko do fizyczności, a jednak mającą bogate życie wewnętrzne i rozwiniętą wrażliwość, która pozwala dostrzegać jej wiele niuansów, które nam by umknęły. Ta historia jest jej opowieścią zapisaną wierszem, niczym bardzo intymny wierszowany pamiętnik pełen słów, które dotykają do żywego.
Tippi i ja to historia niebanalna, mądra i głęboka, a do tego tak poruszająca, że ściska za serce i nie sposób o niej zapomnieć. I ma tę moc oddziaływania nie tylko na czytelnika nastoletniego, ale i dorosłego. Bledną przy niej niemal wszystkie książki obyczajowe kierowane do tej grupy wiekowej. To jest Literatura przez duże L, a zarazem tak przystępna w odbiorze, że przekona do siebie najzagorzalszego przeciwnika nietypowych form literackich. Dostarcza niezapomnianych wrażeń i skłania do przemyśleń. To jedna z tych lektur, które na długo pozostają w czytelniku i zostawiają w nim swój wyraźny ślad. Trafiają prosto w serce, ale i zajmują myśli.
To wyjątkowa książka, o której Cecelia Ahern napisała "złamała mi serce i jednocześnie je uleczyła". Jakkolwiek ckliwie by to nie zabrzmiało, te słowa naprawdę wiele mówią o lekturze. Mnie również złamała serce na milion kawałków, jest "dojmująco smutna" (określenie z polecajki "Telegraph"), ale zarazem tak pełna ciepła, że daje siłę, by iść dalej. Bardzo bym chciała, żeby w otoczeniu jak największej liczby nastoletnich czytelników znalazł się ktoś, kto tę książkę im podsunie, ale niezależnie od wieku, powinniście ją przeczytać. A przynajmniej gorąco was zachęcam. Ja już wiem, że nie skończy się na jednym czytaniu i Tippi i ja dołączy do książek, po które sięgam co jakiś czas, by rozkoszować się ich pięknem, dać porwać historii i poczuć coś więcej.
Na koniec chylę czoło przed tłumaczką Małgorzatą Glasenapp, ponieważ doskonale zdaję sobie sprawę, jak wiele trudu musiała włożyć w ten przekład, byśmy my mogli rozkoszować się pięknem języka i formą tej książki. Chylę też czoło przed Zosią Frankowską, która przygotowała oszałamiający i wymowny projekt okładki, który tak bardzo pasuje do tego, co się pod nią kryje.
dziękuję 💛
OdpowiedzUsuń