Tess Gunty, Królikarnia [Czarne]

 

Tess Gunty, Królikarnia [Czarne]

Kiedy w moje ręce trafiła nagrodzona National Book Award powieść Tess Gunty Królikarnia, byłam zaintrygowana. Debiut i już taki laur – jedna z najbardziej prestiżowych nagród literackich w Stanach Zjednoczonych, ustanowiona w 1936 przez Amerykańskie Stowarzyszenie Księgarzy. Tą samą nagrodę zdobyła kilka lat wcześniej Jesmyn Ward za tak podziwianą przeze mnie książkę Śpiewajcie z prochów, śpiewajcie, miałam zatem wobec Gunty spore oczekiwania. I choć musiałam do lektury podejść dwukrotnie (na tę książkę dopiero musiał nadejść odpowiedni czas), cieszę się, że po nią sięgnęłam, mimo że nie zachwyciła mnie tak do końca.

Ściany w Królikarni – lichym kompleksie mieszkań socjalnych – są tak cienkie, że można wsłuchiwać się w cudze życia jak w podcasty. Nastolatek z mieszkania C10 zamyka drzwi na klucz i wysyła wiadomość o treści „Gotowy”. Młoda matka z C8, która niedawno dowiedziała się o śmierci ulubionej aktorki, unika spojrzenia swojego dziecka. Mieszkańcy C6 dyskutują o tym, czy sąsiedzi wrzucają im myszy przez okno. A kobieta z C2 słyszy krzyk.

W mieszkaniu C4 Blandine zostaje dźgnięta nożem. Jest przy niej wtedy trzech nastolatków (ostatniej zimy wszyscy się w niej zakochali), nieznajomy mężczyzna i koza imieniem Hildegarda. Pokój walących coraz szybciej serc. Jeden z chłopaków nagrywa całe zajście. Myśląc o liczbie przyszłych odsłon, szczerzy zęby. Ale to Blandine się będzie śmiała ostatnia.

Odnoszę wrażenie, że amerykańscy autorzy stawiający sobie za cel (albo po prostu mający na to nadzieję) napisanie kolejnej "wielkiej amerykańskiej powieści" odwracają oczy od wielkich miast, a kierują wzrok ku prowincjom. Nie inaczej jest w przypadku Gunty, która osadziła swoją historię w wyimaginowanym wprawdzie, ale umieszczonym gdzieś w tzw. pasie rdzy miasteczku, które staje się egzemplifikacją wszelkich właściwości tego regionu.

Mamy więc tu do czynienia z miejscem, które lata świetności ma już za sobą, miejsce niegdyś słynące z przemysłowych zakładów napędzających gospodarczo okolicę, a obecnie wegetującym i dryfującym ku otchłani. I choć mamy świadomość, że niektóre elementy autorka podsyca tu odpowiednimi wzmocnieniami, to do pewnego stopnia jej wizja jest odbiciem ponurej rzeczywistości znanej tym, którzy w rejonie żyją. Pod tym kątem można zestawić powieść w jednym szeregu z Demonem Copperheadem Barbary Kingsolver, która również opowiada o życiu współczesnej prowincji i trudnościach, z jakimi na co dzień mierzą się jej mieszkańcy.

Podobnie jak wspomniana książka, tak Królikarnia jest w moim odczuciu nieco przegadana, wypełniona fragmentami, które są rozbudowane do przesady, mimo że ich esencja wniosłaby do wiedzy o ludziach i świecie tyle samo. By zrozumieć dziwactwa niektórych bohaterów nie potrzebuję znać ich historii do trzech pokoleń wstecz, a przynajmniej nie przedstawionej w więcej niż kilku zdaniach.

Niekoniecznie odbiór ułatwi też nieliniowość opowieści, choć uważam, że finał dobrze koresponduje z otwarciem, a ono z kolei dobrze buduje atmosferę tajemnicy i intryguje. Na koniec wszystkie rozsiane w fabule elementy dopasowują się do siebie, tworząc spójny obraz i spełniając nadzieję na wyjaśnienie zagadki. Niestety to, co dzieje się pomiędzy punktem początkowym i końcowym momentami mnie nużyło i sprawiało, że miałam wrażenie, że mozolnie brnę ku zakończeniu. 

Ale to nie znaczy, że powinno się powieść przekreślić. Poza dobrze narysowanym portretem mizerii życia prowincji i ludzi, którzy nawet tam są gdzieś na marginesie, mamy tu ciekawe studium osobowości w postaci głównej bohaterki, dziewczyny, która szuka swojej drogi, zwracając się ku tekstom chrześcijańskich mistyczek. Ten niecodzienny kierunek rzeczywiście mnie zaintrygował i skłonił do refleksji nad rysem osobowościowym postaci. Ciekawie przeprowadziła też autorka wiwisekcję pozornie banalnego przypadku romansu dorosłego i nastolatki, a także wpływu na osobowość dziewczyny.

Królikarnia ma swoje dobre strony i sporo intrygujących momentów, które giną troszkę w rozwlekłej narracji. Dlatego książka wypadła nieco poniżej moich oczekiwań. Niemniej wciąż pozostaje ciekawym głosem zwracającym uwagę na świat ludzi pozostających na marginesie percepcji, skazanych na duszenie się we własnym sosie, egzystencjalną szarość, w której nie ma miejsca na blichtr, ale też na rzeczy, które dają spełnienie. Mój zachwyt wzbudził fragment złożony z samych grafik, zrozumiałych w kontekście całej historii, który nie jest tylko do niej dodatkiem, a istotnym elementem dookreślającym bohatera. Myślę, że mimo wszystko warto dać książce szansę i wypatrywać, jak rozwinie się literacko autorka.

Autor: Tess Gunty
Tytuł: Królikarnia 
Tłumacz: Tomasz S. Gałązka
Wydawca: wydawnictwo Czarne

Egzemplarz recenzencki.

Komentarze

Copyright © zaczytASY