Anna Burns, Mleczarz [ArtRage]
Bywa czasem tak, że zakupiona książka miesiącami leży na regale i czeka na swoją kolej, ale kiedy ta nadchodzi, nie można się od niej oderwać. Przykładem takiej lektury jest dla mnie Mleczarz Anny Burns w tłumaczeniu Agi Zano, po którą sięgnęłam w idealnym momencie.
Powieść została wyróżniona prestiżową Nagrodą Bookera w 2018 roku.
W mieście bez nazwy średnia siostra wyróżnia się z samych niewłaściwych powodów. Nie dość, że czyta podczas chodzenia, to jeszcze uczęszcza na wieczorowe zajęcia z francuskiego w centrum miasta. Gdy więc członek organizacji paramilitarnej znany jako „mleczarz” zaczyna się za nią uganiać, nagle zaczyna przyciągać uwagę, czego za nic w świecie sobie nie życzyła. Mimo że próbuje go unikać i robi wszystko, żeby jej matka o niczym się nie dowiedziała, po okolicy szybko zaczynają krążyć plotki, a nad jej głową zawisa widmo przemocy.
Nie wiem, na ile na mój odbiór powieści wpłynął fakt, że w tym samym czasie, w którym sięgnęłam po powieść, oglądałam też serial Nic nie mów (Say Nothing) stworzony w 2024 roku przez Joshuę Zetumera i wyprodukowany przez FX Productions. Stało się to zupełnym przypadkiem, ale obie historie doskonale ze sobą rezonowały, co spotęgowało intensywność doznań z lektury.
Historia zanonimizowana
Niezależnie jednak od serialu muszę docenić książkę i pomysł, by opowiedzieć historię wyjętą z konkretnego kontekstu politycznego. Oczywiście trudno uciec od konkretnych skojarzeń, ale anonimizacja miejsca akcji i nienazywanie wprost stron konfliktu sprawia, że czytelnik musi zwrócić uwagę na kwestie, które autorkę interesują bardziej niż kontekst historyczny.
Choć równie jak miasto zanonimizowane, niemal pozbawieni imion, to ludzie i ich działania, wybory lub nawet bierność są w centrum uwagi. Oczywiście nie funkcjonują bez pewnego kontekstu, ale zarówno ten kontekst, jak i sami ludzie stają się częścią pewnej literackiej metafory czy paraleli. Analogie między postawami bohaterów odnaleźć możemy na każdej szerokości geograficznej, wszędzie tam, gdzie jednostki próbują funkcjonować w skonfliktowanym świecie.
Życie w czasach Kłopotów
Wiele opisanych przez autorkę sytuacji nasuwa skojarzenia z czasami natężenia konfliktu etniczno-politycznego w Irlandii Północnej nazywanymi "The Troubles" (Kłopotami), ale to tylko skojarzenia i nie to jest istotą powieści. Autorka przygląda się bowiem przede wszystkim postawom swoich bohaterów i temu, jak wpływa na nich życie w mieście tętniącym od konfliktu.
W zaistniałej sytuacji trudno zachować neutralność. Trudno nie widzieć grubych kresek podziału, odróżniających "naszych" od "obcych", "ich" od "nas". Trudno też nie zauważyć, jak kolejne pokolenia wikłają się w walkę, żyją nią i na swojej buntowniczości budują tożsamość i reputację. Ci, którzy nie walczą czynnie, głośno opowiadają się po jednej ze stron, a przymus przynależności do "tych" albo "tamtych" nie pozostawia przestrzeni na indywidualizm czy neutralność.
W świecie wrzącego konfliktu presja przynależności usilnie wpycha bohaterów w formę, nawet jeśli oni sami tego nie widzą. O neutralność często okazuje się tak naprawdę biernością, która może jedynie wpędzić w kłopoty. Średnia siostra tak bardzo stara się izolować od otoczenia i toczących się przepychanek, że nie zauważa, kiedy próba zachowania neutralności wpędza ją w pułapkę. Podwójnie niebezpieczną, bo w grę wchodzi tu nie tylko presja przynależności etnicznej, ale i norm i przede wszystkim ról przypisanych płci.
Autorka świetnie pokazuje zero-jedynkowy dualizm świata przesyconego konfliktu. Przynależność do jego stron decyduje o każdym niemal aspekcie życia - czym można się zajmować, czego uczyć, gdzie mieszkać, gdzie robić zakupy, z kim można się wiązać i jakie imiona nadawać dzieciom. Każde odstępstwo uznawane jest za dziwactwo, a trafienie do kategorii osobliwości oznacza społeczną marginalizację.
Klaustrofobiczna atmosfera powieści
Duszna, tłamsząca atmosfera presji, wzajemnej podejrzliwości i uprzedzeń przesyca książkę do cna i udziela się czytelnikowi. Uosobieniem zaś tej atmosfery stają się działania tytułowego Mleczarza wobec głównej bohaterki. Stopniowe osaczanie, anektowanie przestrzeni, prowokowanie plotek sprawia, że można wręcz poczuć te klaustrofobicznie napierające na bohaterkę ściany. Brak wsparcia w najbliższym otoczeniu, równie skorym do wydawania pochopnego osądu co ogół społeczności, pozbawia nadziei i zamyka drogi ucieczki. Bohaterka - ale i czytelnik - staje przed pytaniem: co zrobić w chwili, gdy nawet dom przestaje być azylem?
Bardzo ciekawe jest, jak autorka pokazuje, że od tego konfliktu nie ma ucieczki. Definiuje ono życie także osób, które nie chcą się w niego angażować, nie chcą wspierać ani nawet analizować. Próbują zbudować sobie własną, wolną od niego przestrzeń emocjonalną i intelektualną, jednak finalnie zostają sprowadzone do parteru. A jako że perspektywa powieściowa skupia się na dorastającej kobiecie, świetnie wybrzmiewa też opowieść o tym, jak kobiety właśnie wplątywane są ten przemocowy tygiel i wtłaczane w konkretne, z góry przypisane role - matek, pielęgniarek, kochanek itp.
Ta napisana nie wprost historia okazała się fascynującą podróżą - przez opowieść, charaktery i język. Narracja i dialogi pełne aluzji i niedopowiedzeń świetnie podkreślają fakt, że w sytuacji trwającego konfliktu o wielu rzeczach niebezpiecznie jest mówić dosłownie, a ewolucje językowe niemal wysysa się z mlekiem matki. Burns nieustająco zmusza do refleksji, przytłacza, osacza swoją historią, nie pozwalając zająć myśli czymś innym, dając nam do rąk lekturę może i wymagającą, ale i nieodkładalną.
Autor: Anna Burns
Tytuł: Mleczarz
Tłumacz: Aga Zano
Wydawca: wydawnictwo ArtRage
Egzemplarz własny
Komentarze
Prześlij komentarz