Artur Pacuła, Gdzie jest korona cara? [Oficyna 4eM]
W czasie, kiedy książka Artura Pacuły Gdzie jest korona cara? ukazała się na polskim rynku wydawniczym, byliśmy z Wojtkiem na zupełnie innym etapie czytelniczym i możliwe, że teraz byśmy na nią nie trafili, gdyby nie została wznowiona przy okazji premiery kolejnej części przygód bohaterów (o której napiszę niebawem). A jednak książkowa opatrzność nad nami czuwała i książka wpadła do naszej biblioteczki. Rozbudziła nadzieje na świetną przygodę, ale czy je zaspokoiła?
Pierwszych bohaterów książki - Monikę i Igora - poznajemy w szkole, w ostatnich dniach przed wakacjami. Choć dzieciaki uczą się w jednej klasie, niewiele o sobie wiedzą i niewiele miały ze sobą kontaktu. Dopiero drobny incydent na boisku, a później w klasie, sprawia, że zwracają na siebie uwagę.
Zbliżają się wakacje, a młodzi bohaterowie wybierają się na obozy do Zamku Czocha, Igor na wspinaczkowy, Monika na plastyczny. Niestety ze względu na zbyt małą liczbę chętnych obozy mogą zostać odwołane, chyba że zostaną połączone w jeden - wspinaczkowy. Marcin Krygier (zwany Bossem), nauczyciel i jeden z opiekunów, namawia Monikę, by zgodziła się na zmianę profilu obozu, dziewczyna jednak wie, że największy problem stanowić będzie zdanie nadopiekuńczej mamy. A jednak dziewczyna na obóz jedzie. Do dwojga bohaterów dołącza Ala, młodsza kuzynka Igora, oraz Miras, który po prostu dokleja się do paczki. Dzieciaki nie wiedzą jeszcze, że zwiąże ich coś więcej niż wspólny wyjazd.
Zamek Czocha to niesamowite miejsce, o którym bohaterom chętnie opowiada Boss, nauczyciel historii. To on wprowadza przyjaciół w świat zagadek historycznych związanych z zaginionym po II wojnie światowej skarbem, zawierającym podobno koronę cara. A przypadkiem podsłuchana rozmowa sprawi, że wyobraźnia młodzieży rozpali się do czerwoności i zapragną oni nie tylko się wspinać, ale też szukać zamkowych tuneli i skrytek. A ponieważ działać będą nie tylko oni, nie zabraknie niespodziewanych sytuacji, a nawet nocnych pościgów.
Przyznam szczerze, że polubiłam książkę od pierwszych scen. Zwłaszcza że szkolne perypetie, choć akcja książki toczy się wiele lat później, przypomniały mi sceny w klasie otwierające serię przygód Tomka Wilmowskiego (pamiętacie kolegę donosiciela?), którą darzę ogromnym sentymentem. A potem jest tylko ciekawiej (i zabawniej).
Zachowanie parytetu, jeśli chodzi o bohaterów, to dobre rozwiązanie, ponieważ może przyciągnąć do powieści zarówno chłopców, jak i dziewczyny, a do tego bohaterowie pokazują, że płeć tak naprawdę nie ma znaczenia, bo każdy z nich wnosi do zespołu coś od siebie i to, czego nie dokonaliby samodzielnie, staje się możliwe w grupie. I nie myślcie, że możecie przewidzieć, co kto do zespołu wniesie!
Skoro książka została wyróżniona przez Forum Miłośników Pana Samochodzika, nie sposób uniknąć porównań do serii książek Nienackiego. Bo samochodzikowy klimat jest tu mocno wyczuwalny. Są młodzi bohaterowie pod wodzą dorosłego, który rozpala ich ciekawość i wtłacza nieco historycznej wiedzy, są tajemnice, zagadki do rozwiązania i porcja niebezpieczeństwa. Może i po trosze jest to uwspółcześniona wersja Pana Samochodzika, ale też nie jest to zarzut. To raczej "szufladka", punkt odniesienia, do którego możemy przypisać książkę, gdy chcemy wiedzieć, czego się po niej spodziewać. Myślę, że młodym czytelnikom spodoba się bardziej niż "oryginalna" seria. Po pierwsze dlatego, że prym wiodą w niej młodzi bohaterowie, a Boss pełni rolę asystenta, po drugie dlatego, że ci bohaterowie są naszym dzieciakom współcześni, rozwiązują zagadki, wykorzystując także nowsze technologie, choć czynią to rozważnie i wcale nie bezrefleksyjnie.
Oczywiście możemy się zastanawiać, czy pewne decyzje Bossa nie są zbyt oderwane od zobowiązań opiekuna grupy (tak, czasem nawiedzała mnie taka myśl), ale pamiętajmy, że ta powieść jest skierowana do młodzieży i ma ich bawić, więc pewne odstępstwa od realizmu na rzecz fabuły są zwyczajnie dopuszczalne.
Myślę, że młodzież, która sięgnie po tę książkę, da się porwać zagadce i aurze tajemnicy, podda narastającemu napięciu. Bohaterów nie sposób nie lubić, a miejsce akcji samo w sobie jest fascynujące. To naprawdę świetna powieść przygodowa dla młodzieży - z wartką akcją i ciekawą intrygą. Jej atutem jest także fakt, że młodzi bohaterowie są z pozoru całkiem zwyczajni - ani specjalnie zamożni, ani bardzo popularni. Są dzieciakami, które nikną w tłumie, ale w sprzyjających okolicznościach ujawniają długo skrywane zalety. Mają swoje wady i słabości, nastoletnie problemy tak podobne do kłopotów wielu młodych odbiorców powieści i dzięki temu będą im tak bliscy.
Lektura powieści Gdzie jest korona cara? to świetny sposób na zabicie nudy. Rozrywka, która mimochodem wtłacza do głowy nieco historycznej wiedzy, pokazuje, jak fascynujące może być odkrywanie miejsc, w których przebywamy, a przy okazji podkreśla, ile znaczy przyjaźń, współpraca i umiejętność korzystania z umiejętności, jakie mamy.
Książka przyciąga uwagę już okładką, wykorzystującą ciekawe liternictwo, z grafiką zapowiadającą to, co możemy znaleźć w jej wnętrzu, oraz złocenia. W środku - oprócz tekstu - znajdziemy czarno-białe ilustracje Mateusza Stefanki, nadające rysy sylwetkom bohaterów i niektórym scenom, proste, przypominające szkice grafiki, które są dodatkiem do opowieści, ale jednak swą formą podkreślają, że powieść nie jest kierowana do dzieci, a do młodzieży.
Tak jak kiedyś byłam fanką Pana Samochodzika (niestety uważam, że ta lektura nie wytrzymała próby czasu i po latach odkryłam w niej sporo rzeczy, które mnie w niej irytują), tak teraz zachęcam was, byście podsuwali dzieciakom nie książki Nienackiego, a Artura Pacuły. Choć my sami patrzymy na Pana Samochodzika z sentymentem, znacznie bardziej współczesnym dzieciakom przypadną do gustu współcześni bohaterowie, którzy przecież tak samo jak pomocnicy Tomasza NN mają w sobie ciekawość świata, spryt i odwagę, ale też posługują się narzędziami, które są podstawą działań każdego niemal współczesnego dziecka i wykorzystują je z powodzeniem. Po lekturze "Korony cara" (jak roboczo nazywamy książkę) mamy kolejny punkt na liście do odwiedzenia w kraju, a także mobilizacje do tego, by zawsze dowiadywać się jak najwięcej o historii miejsc, które odwiedzamy. Bo któż z nas nie marzy o takiej przygodzie, jaka stała się udziałem Moniki, Ali, Igora i Mirasa?
Komentarze
Prześlij komentarz