[Przegadane] Pomiędzy fikcją a faktami - rozmowa z Michałem Larkiem


Michał Larek, Chirurg

Całkiem niedawno, nakładem wydawnictwa Oficynka, ukazała się kolejna już książka Michała Larka pt. Chirurg. Autor, zainspirowany realnymi wydarzeniami, stworzył fikcyjną opowieść o zbrodni i milicyjnym śledztwie, osadzoną w latach 80.

Książkę otwiera historia Martynki Hemerskiej, która w dniu dwunastych urodzin otrzymuje w prezencie wymarzonego królika. Szczęśliwa dziewczynka wybiera się na pobliską łąkę narwać dla zwierzątka trawy, ale ze spaceru już nie wraca. Jej okaleczone, zbezczeszczone ciało zostaje znalezione niedaleko cmentarza na Naramowicach w Poznaniu. I tu do akcji wkraczają śledczy - porucznik Dagmara Madej, zwana Zbójem, oraz jej koledzy z komendy - Freddy i Harry.

To chyba najbardziej udana z powieści (nie licząc książek non fiction) Michała Larka. Z wyrazistymi bohaterami, ciekawymi wątkami pobocznymi, które nie przytłaczają głównej linii fabularnej, i oczywiście z wciągającą fabułą ukazującą kulisy śledztwa. Jest mrocznie, z dobrze zbudowanym napięciem. Myślę, że możecie śmiało sięgać po tę powieść, a ja będę przyglądać się, jak dalej rozwijać się będzie pan Michał.

Tymczasem wszystkich tych, którzy lekturę Chirurga mają już za sobą, oraz tych, którzy jeszcze się nie zdecydowali, zapraszam na wywiad z autorem.

***


Michał Larek
Autor nakreśla wizję; fot. Karol Małolepszy

Od premiery Chirurga minęło już trochę czasu i na pewno trochę feedbacku od odbiorców już dostałeś. Ja trafiałam głównie na pozytywne recenzje, więc myślę, że możesz być zadowolony. A czy trafiłeś w recenzjach na coś, co cię zaskoczyło, czy raczej wszystko idzie zgodnie z oczekiwaniami?

Jest coś w recenzjach, co jeszcze mnie zaskakuje, choć coraz słabiej... Opinie czytelniczek, że było za mało brutalności czy perwersji [śmiech]. No cóż, kobiety żądają od pisarzy krwi. Oswajam się z tą potrzebą jeszcze.

Według statystyk znaczna część czytelników to kobiety, także znaczna część czytelników kryminałów. Zauważasz to wśród publikujących opinie o twoich książkach czy na spotkaniach autorskich?

No właśnie o tym wspomniałem - o mrocznych potrzebach czytelniczek.Byłem kiedyś na szkoleniu u dr. Andrzeja Gawlińskiego o zabójcach – i przytłaczającą większość stanowiły młode dziewczyny. Uwaga, wszystkie niezwykle wyedukowane w zakresie kryminalistyki i kryminologii. Wtedy zrozumiałem, że to kobiety są najważniejszymi odbiorcami treści kryminalnych. Bardzo ciekawy trend.Tak na marginesie - kończę właśnie czytać „Dance Macabre” Stephena Kinga.On często pisze tam, że horror „odwołuje się do wszystkiego, co w nas najgorsze” i dzięki temu możemy w niewinny sposób kanalizować swoje mroczne potrzeby.
Myślę, że o kryminałach można powiedzieć coś podobnego. Kiedy więc czytam teraz komentarze, w których czytelniczki piszą: „Więcej przemocy, drogi panie!”, wtedy przypominam sobie metaforyczną definicję grozy skonstruowaną przez Kinga: „to rzucanie kosza surowego mięsa wygłodniałym aligatorom, pływającym w kółko w kryjącej się w podziemiach mrocznej rzece”.
Tak, czytelniczki jako wygłodniałe aligatory! [śmiech]
Cudowny obrazek, prawda?

Zarówno Chirurg, jak i inne Twoje książki inspirowane są prawdziwymi wydarzeniami. Jestem ciekawa, jak wybierasz te inspiracje. Czy ktoś podrzuca ci tematy, przeglądasz dawne doniesienia prasowe, a może sięgasz po sprawy, które masz w pamięci?

Głównym źródłem inspiracji/informacji są znajomi policjanci, z którymi często spotykam się na kawę i opowieści. Piszę niejako w cieniu ich zawodowych doświadczeń. Montuję te swoje książki, wykorzystując w dużym stopniu opowiedziane przez nich sceny, smaczki, wątki, anegdoty.
Materiały podrzucają mi też czytelnicy/słuchacze. Na przykład poboczny wątek nekrofilski w „Chirurgu” to nawiązanie do maila, którego dostałem jakiś czas temu od słuchaczki podcastu.
Ostatnio intensywnie przeglądam prasę z dwudziestolecia międzywojennego – co jest dla mojej wyobraźni coraz bardziej zapładniające. Mam wrażenie, że właśnie tamten okres to punkt wyjścia dla popularnych powieści, w tym kryminalnych.

Co decyduje o tym, że daną sprawę wykorzystasz w książce? Ilość dostępnego materiału do researchu, to, czy jest głośna, a może raczej wolisz niszowe? A może decyduje fakt, że myśląc o niej, w głowie masz już zarys fabuły?

Lubię te niszowe. Lubię wprowadzać na „rynek” nowe historie. Tak jak tę o Edmundzie Kolanowskim. Oczywiście, im bardziej zanurzam się w świecie powieści, tym ważniejszy jest dla mnie sposób na literackie udramatyzowanie danej historii. To, co jest elektryzujące w podcaście czy reportażu, nie sprawdza się dobrze w literaturze. Żeby zrobić z jakiejś true story fabułę, muszę wymyślić kulminację. Jeśli mam kulminację, mam pomysł na książkę.

Masz jakąś tajną listę ciekawych spraw do wykorzystania?

Mam, ale nie tajną [śmiech]. Najpierw historie opowiadam w podcastach, a potem próbuję je „obrobić” w powieści albo opowiadaniu. Tak więc: podążajcie śladem moich podcastów!

Skoro interesują cię prawdziwe zbrodnie, czemu nie idziesz w kierunku reportażu, a trzymasz się raczej formuły powieści? Oczywiście sama czytam te książki z zapartym tchem, ale czy nie kusi cię czasem, żeby dany temat przekuć w reportaż?

Kusi, pewnie. Nawet zrobiłem we współpracy z mecenasem Ciszakiem dwie książki mocno reportażowe. Chciałbym jeszcze coś takiego stworzyć, ale póki co – z racji pracy na uniwersytecie – jestem zmuszony prowadzić bardzo osiadły tryb życia, a przecież reportażysta musi być mobilny.

Tymczasem w ramach swojego podcastu „Zabójcze opowieści” nagrywam „Opowieści starego szkieła”, które stanowią rekonstrukcje prawdziwych śledztw.
W pewnym momencie była szansa, żeby spotkać się z jednym z „morderców z Międzychodu”, bohaterem podcastu z serii „Szalone lata 90.”. To był dobry temat na reportaż kryminalny o młodych chłopakach, którzy dojrzewali w latach 90., snując marzenia o wielkich pieniądzach. Niestety, do spotkania nie doszło.
Tak czy owak - moim żywiołem jest jednak powieściowa gra z faktami, w czasie której można zdradzić coś, co trzeba przemilczeć w reportażu.

Jak wyglądała praca nad Chirurgiem? Interesuje mnie przede wszystkim to, jak długo gromadziłeś materiały, zanim przystąpiłeś do pisania. Czy czułeś potrzebę gromadzenia faktów, a jeśli tak, to kiedy uznałeś, że wreszcie jesteś gotowy do przystąpienia do pisania.

Materiały zbierałem podczas pracy nad „Martwymi ciałami” – punktem wyjścia tej historii jest bowiem sprawa Edmunda Kolanowskiego. Głównym wyzwaniem w przypadku „Chirurga” było stworzenie pomysłu na „obróbkę” faktów, której efektem miała być soczysta powieść z plot twistem. Soczysta, choć, jak zawsze u mnie, minimalistyczna w zakresie stylu.
Zabawne jest to, że chyba wszyscy, którzy kojarzą casus Kolanowskiego i zabierają się za „Chirurga”, są przekonani, iż wiedzą, kto jest zabójcą [śmiech]. Nie przepadam za twistami, ale tutaj postanowiłem zastawić tego rodzaju pułapkę fabularną na czytelniczki oraz czytelników. I chyba się udało. To chyba moja najbardziej powieściowa książka. Muszę przyznać, że zasmakowałem w wymyślaniu fikcyjnych wątków, w nawiązywaniu do innych tekstów kultury, w podrasowywaniu fabuły. Spróbuję pójść tą drogą…
Ale jeszcze słówko o faktach kryminalnych… Mam do nich coraz większy dostęp ze względu na to, że często piszą do mnie słuchacze moich podcastów. Jako pisarz jestem więc kimś, kto cały czas lawiruje pomiędzy fikcją a faktami. To mnie podnieca!

Jestem ciekawa, w jaki sposób konstruujesz swoich bohaterów. Są pisarze, którzy niemal zakładają im akta, gromadząc poglądowe zdjęcia, spisując cechy charakteru, niektórzy gromadzą materiał w Excelu, jeszcze inni idą na przysłowiowy żywioł i bohaterowie „rodzą im się pod palcami”. Jak to jest u ciebie?

A tak, mam dokumentację. Jakieś notatki, foldery, pliki, skoroszyty. Nie idę na żywioł. Ale też nie jestem księgowym w tym zakresie. Jest w moim pisaniu sporo improwizacji.

Czy twoi fikcyjni bohaterowie mają swoje odpowiedniki w rzeczywistości? Może niekoniecznie w skali 1:1, ale czy pewne zestawy cech charakteru lub wyglądu zaczerpnąłeś od osób, które znasz?

Tak, niektórzy mają swoje pierwowzory w rzeczywistości. Częściej jednak pożyczam sobie jakąś cechę znajomej osoby i po przeróbkach wyposażam w nią swojego bohatera.

Na przykład punktem wyjścia do stworzenia Harry’ego były opowieści o prawdziwym milicjancie z Komendy Wojewódzkiej w Poznaniu, kapitanie Szramie.

Czy tworzenie postaci kobiecych (a na marginesie wspomnę, że Dagmara Madej to bardzo udana postać i chętnie bym się z nią zakumplowała) jest dla ciebie w jakiś sposób wyzwaniem? Czy dla ciebie, jako mężczyzny, to trudniejsze niż pisanie choćby o Harrym i Freddym?

Bardzo mi miło, dziękuję w imieniu Dagmary [śmiech].

Stworzenie postaci – jest wielkim wyzwaniem, ale też chyba podstawowym. Chciałbym kiedyś wykreować figurę, która zostanie w pamięci czytelników na dłużej. Będę się starał.
Co do postaci kobiecych – hm… nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Czy bardziej się męczyłem tworząc Freddy’ego, czy Dagmarę? Mam jednak wrażenie, że więcej frajdy miałem, pracując nad panią porucznik, czyli nad „Zbójem”. Pamiętam, że byłem bardzo zadowolony, kiedy wymyśliłem jej tę ksywę. Pseudonim od razu mówi, z kim mamy do czynienia.

Masz wśród bohaterów swoich ulubieńców?

Odpowiem przewrotnie! Bardzo lubię postać porucznika, którego narysowała Mariann Fogtman-Budaj na potrzeby „Opowieści starego szkieła”. To oficer, którego wizerunki pojawiają się raz po raz w tej właśnie serii „Zabójczych opowieści”. Pracujemy teraz nad komiksem, w którym będzie prowadził sprawę „Napadu nad willę na Sołaczu”. Niekiedy wydaje mi się, że tak wygląda Freddy.

Jest szansa, że postaci poboczne dostaną jeszcze epizody w kolejnych powieściach? Pytam, ponieważ uwielbiam policjantkę z obyczajówki i chętnie bym jeszcze sobie o niej poczytała. Nie obraziłabym się, gdyby na przykład dostała swoje opowiadanie. To – w moim odczuciu – świetny materiał rokujący na przyszłość.

Naprawdę? Bardzo się cieszę!

Ta postać powstała dzięki spotkaniu z pewną panią, która w PRL-u pracowała w sekcji obyczajowej w Wydziale Kryminalnym Komendy Miejskiej w Poznaniu. Przepyszna postać! Myślę, że jeszcze będzie można się z nią spotkać. Kiedy o nią teraz zagadnęłaś, momentalnie ujrzałem ją oczami wyobraźni.

Zbój wchodzi do jej pokoju i widzi panią sierżant trzymającą w dłoniach różdżkę radiestezyjną. Ma bardzo poważną, skupioną minę.
Zbój wbija w nią zdumiony wzrok.
– Co ty robisz, kobieto? – pyta.
A ona na zbywa ją niecierpliwym gestem dłoni.
– Cicho – mruczy – badam bioprądy, bo mnie coś za bardzo tutaj strzyka w plecach.

Tak, pani sierżant wróci, bo chciałbym pokazać nocny, erotyczny Poznań z tamtych czasów, a ona nadaje się najlepiej na przewodnika po tym sin city.

Na ile ważne są dla ciebie wątki obyczajowe dotyczące protagonistów? Czy rozwijając wątek – nazwijmy to – kryminalny, szukasz miejsc do wprowadzenia scen z życia osobistego Dagmary, Harry'ego czy Freddiego i czy są one dla tworzonej opowieści wątkiem równoprawnym, czy raczej pobocznym, dodatkiem do historii o zbrodni?

Równoprawnym nie, ale istotnym, który w seryjnych opowieściach lubię rozwijać.

Muszę przyznać, że póki co, interesuje mnie tworzenie powieści mocno osadzonych w konwencji „procedurala”. Sprawa kryminalna, czynności śledczych, a także perspektywa przestępcy – to mnie najbardziej kręci…
Ale grzebanie w życiorysach protagonistów ma swój urok, oczywiście.

A jak jest z opracowywaniem konstrukcji fabularnej? Tworzysz szczegółowy plan, rozrys, fiszki, tabelki, a może jednak układasz to sobie tylko i wyłącznie w głowie i przelewasz później na papier?

Przed przystąpieniem do roboty mam drabinkę. Bez niej nie ruszam z miejsca. Choć miewa ona puste miejsca, czasami też podlega korekcie.

Masz jakieś metody sprawdzania usytuowania czy wyglądu konkretnych miejsc i obiektów w czasie, kiedy toczy się akcja powieści? Stare mapy, zdjęcia, a może masz "informatorów", u których możesz pewne rzeczy zweryfikować?

Nie użyłbym tak naukowego sformułowania jak „metody”. Moje opowieści, owszem, mocno zanurzone w faktach, ale są też mocno zmyślone. Lubię przerabiać Poznań i inne miejscówki. Korzystam więc ze zdjęć, wycinków prasowych, wspomnień, ale i fantazji. U mnie jest tak, że granica między faktami a fikcją się zaciera…

Po czym poznajesz, że powieść jest już gotowa, by przekazać ją redakcji i wydawnictwu? Bo wiemy, że postawienie ostatniej kropki to nie koniec pracy nad tekstem. Oczywiście po to jest też redakcja, żeby wyłapać ewentualne niedoskonałości i nadać ostatni szlif, ale większość autorów, z którymi rozmawiałam, chce oddać tekst jak najbardziej kompletny. I stąd moje pytanie – kiedy dla ciebie tekst jest dość dobry? Jak to oceniasz? Sam, czy może posiłkujesz się "beta-czytaczami"? Jeśli tak, to kim oni są (znajomi, rodzina, a może osoby związane w jakiś sposób z rynkiem wydawniczym)?

Wyszło Ci bardzo rozbudowane pytanie, ale moja odpowiedź będzie krótka [śmiech]. Przepraszam.

Po prostu to czuję. Wiem. Coś mi podpowiada, że osiągnąłem założone cele. No i deadline jest nieubłagany.
Nie korzystam już z „beta-czytaczy”. Raczej wyciągam wnioski z komentarzy pojawiających po wydaniu kolejnych książek i wypuszczonych podcastów.

Czy masz swoich stałych konsultantów od różnych dziedzin związanych z kryminalistyką? Często korzystasz z ich pomocy? A może korzystasz też z konsultacji w innych dziedzinach?

Takich klasycznych konsultantów nie mam teraz. Coraz bardziej liczy się dla mnie konstruowanie narracji osadzonej w klimatycznym świecie. Wciągnąłem się w wymyślanie fabuły, która ma za zadanie udramatyzować fakty.

Myślę, że odpowiedzią na moje pytanie częściowo jest pierwsze zdanie "Od Autora" zamieszczone w Chirurgu, ale jednak zapytam: dlaczego lata 80.? Dlaczego akurat ta, a nie inna dekada?

Ponieważ nasłuchałem się opowieści z tamtych czasów i w mojej głowie zaczęła się klarować wizja mrocznej dekady.

Większość z moich znajomych „szkiełów” właśnie wtedy zaczynała robotę i dlatego utknąłem tak mocno w latach 80. [śmiech]

A co dalej z cyklem Dekada skupionym na latach 90.? Zdradzisz coś w tym temacie?

Chciałbym wrócić i zapewne wrócę do niej, ale jeszcze nie umiem niczego konkretnego powiedzieć na ten temat.

Skoro już jesteśmy przy zdradzaniu tajemnic: jakie są twoje dalsze plany wydawnicze? Związałeś się z Oficynką na dłużej? Gdzie i kiedy wypatrywać kolejnych zapowiedzi?

Czy na dłużej, zobaczymy.

Teraz mamy plan na zbiór opowiadań zatytułowany „Zabójcze opowieści”, które będą rozwinięciem spraw prowadzonych przez moich „starych szkiełów”. Najpierw pojawią się audiobooki, a potem papierowa książka.

Czy masz jakieś literackie wzorce? Pisarzy, których twórczości się przyglądasz i może czerpiesz z ich książek naukę? Co albo kogo czyta autor kryminałów?

Moim wzorcami nie są pisarze, tylko scenarzyści i reżyserzy. Teraz namiętnie oglądam filmy z gatunku giallo, włoskie fabuły z lat 60. i 70., które są bardzo mrocznymi i brutalnymi historiami kryminalnymi. Oglądam, robię notatki, kombinuję.

Ale nie jest tak, że nie czytam powieści, że nie mam ulubionych autorów, którzy na mnie jakoś wpłynęli. Mógłbym rzucić kilka nazwisk.
Poe (mroczny klimat, perwersyjne tematy), Christie (fantazyjne rozwiązania fabularne), Simenon (podtekst egzystencjalny), Maj Sjöwall i Per Wahlöö (ambitny, frapujący procedural).
No i John le Carré, geniusz powieści szpiegowskiej, który cudownie opowiada o powikłanych ludzkich losach. Szkoda, że w Polsce jego powieści słabo się sprzedają.

A teraz zapytam przewrotnie: co daje większą satysfakcję – pisanie książek, czy tworzenie podcastu? A może jeszcze inaczej – to praca wykładowcy sprawia największą frajdę? I czy inne twoje aktywności wpływają na twój rozwój jako autora?

Od jakiegoś czasu zastanawiam się, kim jestem – przede wszystkim. Wykładowcą, pisarzem czy podcasterem? Nie znam odpowiedzi. Pogubiłem się.

Chyba pisarzem, ale nie jestem tego pewny.
Nie mogę się w tej kwestii dogadać z samym sobą.
Czasami żałuję, że rzuciłem piłkę nożną. Dobrze się zapowiadałem [westchnienie].

Kiedy myślisz o swojej przyszłości jako pisarza – czy masz listę celów do osiągnięcia? Chciałbyś może sprawdzić się w innych gatunkach literackich? A może trafić do nowego odbiorcy – choćby dziecięcego?

Moim marzeniem jest napisać scenariusz wziętego serialu.

Myślę, że o pisaniu i literaturze moglibyśmy rozmawiać jeszcze długo, ale każdy wywiad kiedyś musi się skończyć, dlatego w tym miejscu dziękuję za wszystkie odpowiedzi i życzę sukcesów w czasie pisania kolejnych powieści i tworzenia podcastu.

Dziękuję pięknie!

Przyznam, że od tych pytań i odpowiedzi moja głowa ostro zaparowała [śmiech].

***

Michał Larek (ur. 1978), pisarz, wykładowca, twórca podcastu spod znaku true crime „Zabójcze opowieści”.

Pracuje na Wydziale Filologii Polskiej i klasycznej UAM w Poznaniu . Bada techniki przyciągania uwagi odbiorcy, prowadzi warsztaty ze storytellingu. Autor książki „Storytelling. Studium o sztuce projektowania angażujących opowieści” (2019).

W 2014 roku wydał „Martwe ciała”, reportaż o Edmundzie Kolanowskim, seryjnym zabójcy z Poznania, a w 2016 roku powieść kryminalną „Mężczyzna w białych butach”, inspirowaną autentyczną historią (obydwie książki we współpracy z Waldemarem Ciszakiem, adwokatem).

Opublikował również trzy tomy serii kryminalnej „Dekada”.

Jego ostatnia książka to powieść kryminalna pt. „Chirurg” inspirowana prawdziwą historią z lat 80.




Komentarze

  1. Bardzo ciekawy wywiad. :) Do niedawna nie miałam pojęcia, że wykładowca z mojej alma mater jest również pisarzem. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty