[Posłuchane] Zygmunt i Wojtek Miłoszewscy, Mierzeja 2 [EmpikGo]
Audiobooki czy podcasty, a nawet słuchowiska nie są już dla miłośników literatury do słuchania niczym nowym. Kolejnym, coraz częściej wykorzystywanym medium, są seriale audio. Ich obecność w streamingu tworzy kolejną niszę, która jest bezpośrednią kontynuacją literackich słuchowisk radiowych, które przed erą telewizji były bardzo popularne, potem zaś zostały stopniowo wyparte przez filmy i seriale telewizyjne. Mam wrażenie, że powstające produkcje audio są całkiem udaną próbą powrotu do tradycji słuchania historii w odcinkach i ma szansę znaleźć wielu miłośników. W ubiegłym roku na EmpikGo pojawił się kolejny tego typu projekt, serial audio Mierzeja, na podstawie scenariusza napisanego przez Zygmunta i Wojtka Miłoszewskich, który okazał się bardzo udaną produkcją. Teraz zaś wysłuchać możemy kontynuacji tej historii.
Jeśli nie słuchaliście jeszcze pierwszej części, radzę wam szybko nadrobić, bo akcja dalej pędzi i warto dać jej się porwać. Tajemnicza substancja wynaleziona jeszcze w czasie II wojny światowej na zlecenie niemieckiego rządu została odnaleziona. Tajemnicze "coś" płynie teraz w żyłach Roberta Kąkola, który został porwany. Jego tropem podąża Zosia Strzelecka, jednak szanse, że uda jej się samodzielnie go ocalić, są raczej nikłe. A gra toczy się o najwyższą stawkę.
Odcinki trwają od 35 do 55 minut. Jest to o tyle kuszące dla słuchacza, że znacznie łatwiej znaleźć czas na wysłuchanie czterdziestokilkuminutowego odcinka i utrzymać w jego trakcie uwagę i ewentualnie wtedy zdecydować się na kolejny. Podobnie rzecz ma się z serialami filmowymi, które mają spore grono miłośników. Ale - także ma to przełożenie na świat filmowy - trzeba też zaprezentować coś ciekawego, żeby utrzymać uwagę słuchacza (lub widza) i zachęcić do włączenia kolejnego odcinka.
Pierwsza część thrillera zaczęła się od intrygujących nawiązań do czasu pandemii, bazując na wspólnych doświadczeniach tego czasu wśród słuchaczy i wciągając ich w złożoną opowieść. Teraz zaś bracia Miłoszewscy ani myślą zaciągać hamulec ręczny, raczej od pierwszych scen wciskają gaz do dechy. Natychmiast podejmują przerwane wątki, nie zostawiając miejsca na oddech i konstruując fabułę rodem z kasowego filmu sensacyjnego, w którym aż roi się od szpiegów, agencji, pościgów i porwań.
Serial nie jest po prostu nagraniem powieści w odcinkach. Przede wszystkim praktycznie nie ma w nim narracji, są jedynie didaskalia określające czas i miejsce akcji, natomiast całą wiedzę o wydarzeniach słuchacz czerpie z dialogów i efektów dźwiękowych. Radzę słuchać Mierzei za pomocą słuchawek, by lepiej wsłuchać się we wszelkie efekty. Bywa, że kiedy rozmawiają dwie osoby, głos jednej lepiej słychać w prawej słuchawce, a drugiej w lewej i można poczuć się, jakby stało się między nimi. Często pojawia się rodzaj pogłosu wskazującego, że rozmowa toczy się w pustym pomieszczeniu lub np. laboratorium. Tło akcji stanowią dźwięki wody, lasu, dworca itp., pozwalające wczuć się w tę opowieść. Choć brak narratora początkowo powodował u mnie poczucie zagubienia (jednak jestem przyzwyczajona do tradycyjnych audiobooków), to szybko przekonałam się do tej formy, choć wymaga ona ode mnie więcej uwagi i wyobraźni. Koniec końców, odnalazłam przyjemność w tej formie przekazu i wciąż mam ochotę na więcej.
Komentarze
Prześlij komentarz