Aleksandra Marinina, Śmierć nadeszła wczoraj


książka, port


Nigdy nie mam zaufania do haseł z okładek, na których autor lub autorka obwoływani są królami lub królowymi gatunku, toteż "caryca rosyjskiego kryminału" nie jest tym, co przekona mnie do zakupu tej akurat pozycji. Ale "rosyjski kryminał" to coś, co zwraca moją uwagę, bo jeśli chodzi o literaturę rosyjską, to jestem nieźle zaznajomiona z klasyką, a znacznie mniej z prozą współczesną, a już z kryminałem to praktycznie wcale (bardziej z fantastyką). Dlatego jakiś czas temu skusiłam się na znajomość z Aleksandrą Marininą, a teraz czynię kolejne podejście, sięgając po "Śmierć nadeszła wczoraj".

Moim pierwszym - i zdecydowanie udanym - spotkaniem z rosyjską "kryminalistą" była lektura Niebezpiecznej sekwencji. Akcja Śmierć nadeszła wczoraj toczy się zdecydowanie wcześniej. Główna bohaterka, major Kamieńska, jest nadal śledczą milicji (w Niebezpiecznej... była już na emeryturze). 

W eksplozji samochodu ginie dwoje pracowników tworzących popularny program Twarz bez makijażu, a niedługo później jego prezenter, Aleksander Ułanow, w sposób widoczny zmienia sposób prowadzenia programu, ale też znacząco zmienia całe swoje zachowanie. Wszystko dlatego, że otrzymał informacje o tym, że ukochana żona wynajęła płatnego zabójcę, który może dopaść go  w każdej chwili.

Policja bada też sprawę włamania do pewnego psychoanalityka. Włamania, w czasie którego rzekomo nic nie zginęło, ale mężczyzna wyraźnie czegoś się obawia. To niepokoi nie tylko śledczych, ale i jego żonę, deputowaną Dumy, która zleca prywatne śledztwo. Tyle że niedługo potem zostaje zabita i nikt nie wie, kto i dlaczego ją dopadł.

Jest jeszcze sprawa zabójstwa wróżbitki, którą przed śmiercią okrutnie torturowano. Sprawę prowadzi śledcza Tatiana Obrazcowa, z którą przyjaźni się Kamieńska. Niespodziewanie trop naprowadza ją na Ułanowa, a i Kamieńska interesuje się prezenterem. Obie kobiety muszą połączyć swoje siły i zobaczyć, dokąd je to zaprowadzi.

książa, okładka


O ile po pierwszym spotkaniu z kryminałem Marininy pisałam, że między mną a książką z początku nie było chemii i nagromadzenie wątków sprawiło mi trudność, o tyle tym razem zaskoczyło do pierwszych stron. Może ze względu na wprowadzenie pierwszoosobowego głosu mężczyzny, który wie, że żona wynajęła płatnego zabójce i drży o swoje życie, a może dlatego, że już wiedziałam, czego mogę się spodziewać - a więc nagromadzenia wątków, które początkowo zdają się całkowicie rozbieżne, i postaci, które raz nazywane są po nazwisku, innym razem imieniem i patronimikiem (nie mówiąc już o głównej bohaterce, której imię - Anastazja - przybiera w książce tak wiele postaci, że można się pogubić). Po prostu od pierwszych stron zaczęłam tę książkę pochłaniać i nie mogłam się oderwać.

Trzeba przyznać, że autorka ma talent do snucia wielowątkowych intryg. Może to niektórych czytelników odstręczać, bo przedstawianie tych warstw fabuły trochę trwa i może zmęczyć "przebijanie się" do momentu, gdy akcja rusza z kopyta, ale jeśli przeczyta się choć jedną książkę Marininy i odkryje, w jaki sposób buduje akcję w swoich powieściach, do lektury siada się z nastawieniem, że od początku trzeba zachować czujność, bo historia, która początkowo biegnie po wielu z pozoru rozbieżnych torach, w pewnym momencie splecie się w jedną trasę szybkiego ruchu. W ten sposób początkowy "rozbieg" wcale nie wydaje się nudny i nie duży się. Mnie w każdym razie od początku zaciekawiło, co te wszystkie sprawy mają ze sobą wspólnego.

Ciekawym i udanym zabiegiem było wprowadzenie na scenę postaci Tatiany Obrazcowej, która wniosła do powieści nową energię, dodatkowe spojrzenie i poszerzyła zakres możliwości, które w swoim śledztwie ma sama Kamieńska. Współpraca obu kobiet jest bardzo owocna i dla czytelnika interesująca. Poza tym sama Obrazcowa jest ciekawą postacią - śledczą, która pod pseudonimem wydaje bardzo poczytne kryminały. I choć bardzo chroni swoją tożsamość i prywatność, dla dobra śledztwa musi wystąpić w programie Ułanowa, co będzie miało nieco przykrych konsekwencji. Nie sposób podczas lektury zastanawiać się, ile w tej postaci jest odbicia samej autorki ;)

Oczywiście sama Kamieńska jest postacią interesującą. Wspaniale się ja obserwuje przy prowadzeniu śledztwa, ale też w życiu prywatnym, które - na skutek przykrych wydarzeń z niedalekiej przeszłości wywołujących u bohaterki niechęć do rozmowy z najbliższymi ludźmi, apatię i pociąg do izolowania się od świata - poważnie się komplikuje, a jej wieloletni związek po raz pierwszy wisi na włosku.

Co tu dużo mówić - Marinina po raz kolejny sprawiła mi dużo czytelniczej frajdy. Misternie budowana intryga, wielowątkowe śledztwo, które nareszcie wyrywa się z impasu, a wreszcie akcja, która z czasem rozpędza się coraz bardziej to zdecydowane mocne punkty powieści. Do tego charakterna główna bohaterka, która nawet w kryzysie okazuje się błyskotliwa, oraz rozważania z zakresu literatury, psychologii i polityki prasowej i etyki dziennikarskiej, a wszystko to w realiach typowo rosyjskich. Wszystko to daje apetyczną rozrywkową mieszankę, w sam raz na emocjonujący kryminał. Jeśli lubicie tak budowane napięcie, to ta książka z pewnością wam się spodoba i w ogóle nie odczujecie objętości.

Autor: Aleksandra Marinina

Tytuł: Śmierć nadeszła wczoraj

Tłumacz: Aleksandra Stronka

Wydawca: Czwarta Strona


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawcy.


Komentarze

Popularne posty