Agata Czykierda-Grabowska, Adam
Po książki z gatunku New Adult sięgam bardzo sporadycznie. Przy stale wydłużającej się liście tytułów do przeczytania to, z czym nie do końca mi po drodze, zostaje zepchnięte na dalszy plan. Nie zrozumcie mnie źle - nie uważam tego gatunku za zły czy zupełnie niewart uwagi, po prostu ja szukam w literaturze nieco innych doświadczeń i emocji, co nie znaczy, że Wam nie może się on bardzo podobać. W ogóle nie pisałabym o tym, że takie książki czytam rzadko, ale chcę, byście wiedzieli, że niewielki mam punkt odniesienia do oceny książki, o której chcę teraz opowiedzieć. A sięgnęłam po nią, bo akurat w tym momencie miałam ochotę i skuszona rekomendacjami koleżanek. O Adamie Agaty Czykierdy-Grabowskiej słyszałam wiele dobrego, także od osób, dla których New Adult nie jest gatunkiem pierwszego wyboru.
Adam to historia tak naprawdę dwojga młodych ludzi. Ona dorasta w pozornie modelowej rodzinie. Jej rodzice stworzyli w domu pogotowie opiekuńcze, azyl dla dzieci, które nie mogły pozostawać w rodzinach biologicznych. Dzieci po przejściach trafiały pod opiekę rodziców dziewczyny na jakiś czas, a potem odchodziły dalej. I właśnie dlatego w domu nastolatki pewnego dnia pojawił się tytułowy Adam, chłopak po przejściach, który również potrzebował azylu, żeby doczekać osiemnastych urodzin. Młodzi ludzie chodzą więc do jednej szkoły, mieszkają w jednym domu (wraz z parą innych przebywających tu tymczasowo dzieci), ale początkowo niewiele ich łączy i tylko obserwują się z daleka.
Z czasem wzajemna fascynacja staje się zbyt silna, by ją hamować, i młodzi zbliżają się do siebie. Okazuje się, że choć wiele ich dzieli, to tak naprawdę wiele ich łączy, ale tajemnice, które nosi w sobie Adam, mogą sprawić, że to uczucie nigdy nie rozkwitnie.
Autorka wpisuje swoją opowieść w znany z tego typu powieści schemat, który w skrócie można opisać tak: piękny skrzywdzony chłopak i piękna kochająca dziewczyna, która może go ocalić przed demonami i nim samym. I bynajmniej nie jest to zarzut, bo korzystanie w literaturze ze znanych już schematów nie jest ani niczym nowym, ani nagannym, wszystko zależy od tego, jak ten schemat zostanie obudowany.
A tu jest nie najgorzej - problemy Adama nie są wydumane, a całkiem realne i prawdopodobne, sam pomysł po sięgnięcie do tematyki rodzin zastępczych też jest niczego sobie. Jest tu dużo emocji i porywów serca (jak to w New Adult), ale też poruszony ciekawy problem - i dotyczy on nie Adama, a dziewczyny (i jednocześnie narratorki tej opowieści). Nastolatka dorasta w tzw. porządnym domu, w dobrze sytuowanej rodzinie, do tego ma rodziców, którzy otwierają swój dom dla obcych skrzywdzonych dzieci. Dziewczyna ma więc pozornie wszystko, co powinno ją uszczęśliwić, ale - jak to w życiu bywa - pozory mylą. Narratorce bowiem brakuje do szczęścia jednego - matczynej miłości. Autorka świetnie pokazała na tym przykładzie, jak wielką emocjonalną krzywdę może wyrządzić dziecku dorastanie w poczuciu, że rodzice - choć się o nią troszczą - nie potrafią jej pokochać tak, jak powinno się kochać rodzone dzieci. Dziewczyna całe życie zastanawia się nad tym, dlaczego matka nie potrafiła jej pokochać i czuje się w jej życiu zbędna.
Oczywiście nie oczekujmy od tej rozrywkowej pozycji dogłębnej psychologicznej analizy tego problemu, niemniej jest to ciekawe spojrzenie na rodziny i stosunki w nich panujące.
Najbardziej spodobał mi się pomysł, by narratorka opowiadała dzieciom wymyślone przez siebie bajki, które w zawoalowany sposób są tak naprawdę opowieścią o niej samej i o innych znanych jej dzieciach. Wykorzystanie terapeutycznej funkcji bajki do przybliżenia czytelnikowi bohaterów i opowiedzenia o traumach, o których trudno mówi sie wprost, to bardzo dobry zabieg.
Adam okazał się całkiem dobrym spotkaniem z New Adult, choć niepozbawionym wad. Główni bohaterowie są typowo dla gatunku piękni, wpatrują się w swoje oczy itd. Narratorka jak na nastolatkę jest nieco zbyt wyrozumiała dla rodziców, nawet gdy już zdaje sobie sprawę z tego, że ich emocjonalny dystans ją rani. Ale książkę czyta się całkiem dobrze i nie nie mam po lekturze poczucia straconego czasu. Oczywiście każdy, kto po nią sięga, musi zdawać sobie sprawę z typowej dla gatunku schematyczności i pewnych uproszczeń, myślę jednak, że miłośnikom tego typu książek powinna przypaść do gustu. Rozwiązania fabularne i pomysł na zawiązanie akcji są całkiem interesujące, a i emocjonalnie książka jest dość porywająca (i nawet nie przesadnie ckliwa).
Jeśli więc szukacie przyzwoitej lekkiej powieści o nastoletniej miłości - ta powinna zwrócić waszą uwagę.
Komentarze
Prześlij komentarz