Anne Sward, Vera

książa, ebook, pocketbook

Czytam książki autorów, których znam, czytam książki z polecenia, czytam książki, które otrzymuję. A czasem czytam książki, o których nie wiem nic, poza tym, że gdzieś wewnątrz czuję, że muszę po nie sięgnąć. Tak właśnie było z Verą Anne Sward, którą zapragnęłam przeczytać w chwili, gdy ujrzałam okładkę i przeczytałam kilka zdań opisu. Bo okazuje się, że choć nie do końca po drodze mi ze skandynawską literaturą kryminalną (wiem, jestem dziwna, ale tak już mam), to z prozą obyczajową - jak najbardziej. 

Anne Sward to szwedzka pisarka i ilustratorka, która debiutowała w roku 2003. Vera swoją premierę miała w roku 2017. Dobrze, że po czasie, ale jednak ukazała się na polskim rynku wydawniczym.

Vera - wbrew tytułowi - nie jest postacią pierwszoplanową, ale to jej pojawienie determinuje wiele wydarzeń w życiu głównej bohaterki i narratorki tej opowieści. Sandrine poznajemy w chwili, gdy służąca rodziny jej przyszłego męża sznuruje jej gorset, przygotowując pannę młodą na wielką ceremonię zaślubin. Gorset ten ma nie tylko służyć poprawieniu sylwetki młodziutkiej dziewczyny, ale także ukryć fakt, że jest ona w zaawansowanej ciąży. Jednak tego faktu nie da się ukryć, a pan młody - lekarz Ivan Ceder - w noc poślubną zmuszony będzie odebrać poród. Tak na świecie pojawia się Vera, która otrzymuje imię po siostrze pana młodego, od dłuższego czasu nieobecnej w życiu rodziny.

Sadnrine tymczasem rozpoczyna nowe życie u boku tak naprawdę obcego jej mężczyzny, pod czujnym okiem teściowej i jednego z braci jej męża, w rodzinie, w której więcej jest sekretów niż okazywanych uczuć. Tymczasem Sandrine ma swoje sekrety, które nie dają jej spokoju i nie pozwalają zająć się córką, tak jak oczekuje się od matki. Niebieskie oczy Very napawają ją lękiem i nie pozwalają zapomnieć o przeszłości.

Zakochałam się w tej powieści już od pierwszych zdań. Zdecydowanie odpowiada mi taki sposób narracji i snucia opowieści, jaki zastosowała autorka - spokojny, chłodny, zdystansowany, a jednak trzymający w napięciu i przykuwający czytelnika do opowiadanej historii. 

Mogłoby się wydawać, że zdarzenia w powieści następują dość powoli. To, co najbardziej dynamiczne, to burza, która szaleje w umyśle Sandrine - to tam rozgrywa się największy dramat. W jej wspomnieniach, w jej sercu, w jej pamięci. To dlatego narrację Very określiłabym jako bardzo kameralną i kontemplacyjną. 

Autorka nie sili się ani na szokowanie dramatycznymi opisami zdarzeń, ani na rozbuchane i ckliwe rozważania o uczuciach. Operuje słowem powściągliwie i z rozmysłem, kreśląc obraz, który tym silniej oddziałuje na czytelnika, im mniej jest dosłowny w swej plastyczności.

Vera jest powieścią wielopłaszczyznową, a początkowe sznurowanie gorsetu ma też wydźwięk symboliczny - jest zapowiedzią tego, do jakiej rodziny wchodzi młodziutka dziewczyna. Do rodziny, dla której liczy się gra pozorów i opresyjnej w swym fasadowym trwaniu, która stopniowo tłamsi wszystko, co nie mieści się w tolerowanym przez nią kanonie. 

Jednak Sandrine - mimo młodego wieku - wkracza w to małżeństwo z bagażem znacznie wykraczającym poza wyobrażenie rodziny Cederów i jej trwanie - początkowo dość bezwolne - ewidentnie obiera kurs kolizyjny z ich oczekiwaniami. 

Ważnym motywem powieści Sward jest nie tylko historia traumatycznych przeżyć, ale też dojrzewanie do brania odpowiedzialności za własny los. Sandrine jako dziecko nawykła do posłuszeństwa i - jak to w przypadku dziecka - to matka decyduje o jej losie. Pierwsze przejawy emancypacji od rodzinnego życia kończą się tragicznie, pozbawiając dziewczynę energii do podejmowania niezależnych decyzji. A jednak tlący się w niej ciągle instynkt samozachowawczy podpowiada jej niezawodnie, kiedy konieczne jest działanie. Tak właśnie wydostaje się ze swojego małego wojennego piekła i trafia na Ivana Cedera, kolejną osobę, której pozwala decydować o sobie.Trwając w nieprzyjaznej przestrzeni swojego nowego rodzinnego życia, Sandrine wydaje się pogrążać w coraz większym marazmie, a jednak bacznie obserwuje, jakby podskórnie wiedziała, że musi zachować czujność. To właśnie pozwala jej wreszcie dojrzeć, czyli dotrwać do dnia, w którym będzie gotowa sama o sobie decydować.

Teraz twoje życie jest tutaj, zdecydował za mnie Ivan. Małżeństwo, jakkolwiek pozorne, nie powinno być narażone na zbędne ryzyko. Bez dalszych kroków. Mama powiedziała kiedyś, że najgorsze nie jest zło, które czynimy, przekonani, że postępujemy słusznie, a przynajmniej, że taka jest konieczność, tylko dobro, które powinniśmy czynić, a tego nie robimy.

Vera jest też opowieścią o macierzyństwie - macierzyństwie nieidealnym. Surowym i opresyjnym, jak w przypadku teściowej Sandrine, niedoskonałym, ale pełnym dobrych chęci, jak w przypadku matki Sandrine, niechcianym - jak w przypadku bohaterki, nieosiągalnym - jak w przypadku Vanny. Te oblicza tworzą razem bardzo ciekawy obraz macierzyństwa dalekiego od wyobrażonego.

Sward stworzyła powieść o skomplikowanych relacjach międzyludzkich, na które wpływ mają nie tylko traumatyczne wydarzenia, ale też nieprzystawalność własnych pragnień do wyobrażeń innych o nas samych, wszelkie niedopowiedzenia, które nie pozwalają zbudować płaszczyzny do dialogu, frustracje, niespełnione nadzieje i oczekiwania. 

Vera jest powieścią obyczajową z tłem historycznym, ale autorka nie koncentruje się w niej na wydarzeniach, a bardziej na przeżyciach bohaterki. Jej biografia ma tu znaczenie o tyle, o ile wpływa na to, co myśli i czuje, co czyni ją bezwolną, a co motywuje do działania. Ale to kontemplacyjne nacechowanie narracji nie oznacza nużącej i trudnej w odbiorze lektury. Wręcz przeciwnie - pod jej pozornym chłodem i surowością kryje się stale rosnące napięcie, które musi eskalować aż do krytycznego punktu, po którym trudno przewidzieć dalsze wydarzenia. I to właśnie to napięcie, a nie rozpędzona akcja, przykuwa czytelnika do kart powieści.

To nie jest powieść, którą z automatu umieszczałoby się w rankingach "najlepszych powieści na wakacje", ale jest tak dobra, że warto wakacje wykorzystać na jej lekturę. I choć - zebrana chronologicznie - historia Sandrine nie wydaje się może nowatorska, sposób, w jaki ujęła i przedstawiła ją autorka, jest bardzo interesujący. Jak już mówiłam - urzekła mnie od pierwszych zdań. Cudowna i powściągliwa narracja skoncentrowana nie tyle na wydarzeniach, co na emocjach, bogactwo motywów przy pozornej surowości, wielopłaszczyznowość, a także otwarte zakończenie wielu wątków, które pobudza wyobraźnię do niesamowicie intensywnej pracy, to cechy, które rezonują z moją literacką wrażliwością. Ważne jest też to, że w bogactwie treści każdy znajdzie interesujący go element, a powieść sama w sobie, mimo wielu pytań bez odpowiedzi, wcale nie jest trudna w odbiorze. Gorąco ją wam polecam.

Autor: Anne Sward

Tytuł: Vera

Tłumacz: Elżbieta Frątczak-Nowotny

Wydawca: Wydawnictwo Literackie

Ebook w ramach abonamentu Legimi.




Komentarze

Popularne posty