Ann Cleeves, Czerwień kości
Z Ann Cleeves po raz pierwszy styczność miałam, gdy ukazało się wznowienie wydanej już kiedyś w naszym kraju powieści pt. Czerń kruka. I przepadłam z kretesem. Zakochałam się w chłodnych, nieco wyizolowanych Szetlandach, w powściągliwym inspektorze Perezie, w artystycznej duszy Fran. Biel nocy pochłonęłam właściwie zaraz po odebraniu przesyłki z księgarni i utwierdziłam się w przekonaniu, że odpowiada mi sposób prowadzenia fabuły przez autorkę. Nie wiem, jak to się stało, że trzecia część Kwartetu Szetlandzkiego przeleżała tyle na półce. Ale za to przeczytałam trzeci oraz ostatni tom niemal zaraz po sobie i to też było super. Teraz skupmy się jednak na Czerwieni kości.
Akcja trzeciej powieści z cyklu toczy się na rodzinnej wyspie podwładnego inspektora Pereza - Whalsay. Niedaleko domu babki Sandy'ego Wilsona prowadzone są prace archeologiczne. Kiedy zostają tam odkryte ludzkie szczątki, wszyscy są zaciekawieni i podekscytowani. Jednak niedługo potem, wracający z pubu do domu Sandy znajduje babkę przed domem - z wyraźnymi śladami postrzału. Wydaje się, że trafił ją przypadkowo kuzyn Sandy'ego, który po zmroku ruszył ze strzelbą polować na króliki, choć jest to niezgodne z prawem.
Kiedy dochodzi do drugiej śmierci - choć tym razem nie wygląda na działanie osób trzecich - Perez zaczyna się zastanawiać, czy obie sprawy nie są jednak powiązane. W spowijającej wyspie mgle prowadzi wraz z Sandym nieoficjalne dochodzenie, by pozbyć się dręczących go wątpliwości.
Jak to w cyklu powieści - mamy tu "starych", znanych bohaterów, ale wraz z nową sprawą dochodzą też kolejni. Śledztwo prowadzone jest na kolejnej z szetlandzkich wysp, mniejszej i bardziej odizolowanej, gdzie Perez jest odbierany jako obcy i większe pole manewru ma Sandy, który otrzymuje w powieści więcej miejsca niż poprzednio, a pod czujnym okiem Pereza "dorośleje" i nabiera coraz większej wprawy w policyjnej robocie.
A jednak mniejsza społeczność to jeszcze większe parcie na zachowanie tajemnic i przysłowiowych trupów w szafach, więc obaj policjanci mają nie lada zadanie przed sobą.
Cleeves po raz kolejny udowadnia, że potrafi stworzyć zgrabną i wiarygodną intrygę, tym razem sięgając do historii Szetlandów z czasów II wojny światowej. Do tego stawia przed bohaterami trudne moralne dylematy - kładąc na szali lojalność wobec rodziny i wobec służby w policji. Ta warstwa jest dobrze dopracowana i bardzo interesująca.
Tym razem fabuła zdaje się nie wnosić zbyt wiele do historii relacji Pereza i Fran, ponieważ Perez przebywa na Whalsay, a Fran wyjeżdża z wizytą do Londynu. A jednak nawet odległość może wpłynąć na uczucia, więc Fran, choć fizycznie nieobecna, pojawia się w myślach Pereza niejednokrotnie. Na szczęście nie ma tu miejsca na przesadną ckliwość i sentymentalizm, choć nie brakuje sprzecznych uczuć. A Perezowi i Fran po prostu nie można nie kibicować.
Cleeves robi w tej książce to, co dobrze wychodziło jej w poprzednich. Buduje niesamowity klimat, operuje niespieszną akcją i wielowarstwową intrygą, by wytworzyć i utrzymać napięcie, konsekwentnie rozbudowuje znane nam postaci, umiejętnie stawiając je w interakcjach z nowymi i starymi postaciami drugo- i trzecioplanowymi. A w tym wszystkim znajduje miejsce do odmalowania niesamowitego pejzażu szetlandzkiej wyspy, której naturalne właściwości i pewna izolacja wpływają też na kształt zamieszkującej ją społeczności.
Powieść czyta się równie doskonale jak dwie poprzednie. Spotkanie z ulubionymi bohaterami i wędrówka po (niejednokrotnie zwodniczych) tropach podrzucanych przez autorkę to prawdziwa przyjemność. Cieszę się, że dane mi było poznać książki Cleeves.
Komentarze
Prześlij komentarz