Ann Cleeves, "Czerń kruka"

książka, okładka, rysunek
Okładka idealnie pasuje do zawartości

Muszę przyznać, że z twórczością Ann Cleeves nie miałam dotąd styczności. W zalewie książek gdzieś zupełnie mi umknęła. A jest przecież cenioną i wydawaną w wielu krajach autorką kryminałów i laureatką najbardziej prestiżowej nagrody gatunku - Złotego Sztyletu (dawniej Duncan Lawrie Dagger). Teraz jednak wydawnictwu Czwarta Strona udało się zachęcić mnie do przeczytania niedawno wznowionego pierwszego tomu "Serii Szetlandzkiej" - "Czerni kruka". 

Akcja powieści toczy się na Szetlandach, a właściwie na jednej z szetlandzkich wysp. Mieszkańcy Lerwick bawią się, świętując Nowy Rok. W tym samym czasie dziwak i odludek Magnus Tait siedzi w swoim domu. Zupełnie niespodziewanie odwiedzają go dwie młode dziewczyny, które wracają do domu z imprezy. Nieco podchmielone - traktują wizytę w domu samotnika jak wyzwanie. Dla dziewczyn to zabawa z dreszczykiem emocji, dla człowieka, którego dom wszyscy omijają szerokim łukiem to prawdziwe święto. Kilka dni później  wracająca po odprowadzeniu córki do szkoły Fran Hunter znajduje ciało jednej z dziewczyn - Catherine - na polu w pobliżu domu mężczyzny. Policja rozpoczyna śledztwo w sprawie zabójstwa, przylatuje też ekipa kryminalna z większym niż miejscowi doświadczeniem, ale tubylcy już wiedzą, kto jest winny. Wszyscy uważają, że za zabójstwo odpowiada Magnus i że to nie pierwsza jego zbrodnia. Są również przekonani, że kilka lat wcześniej zabił inną dziewczynkę - Catrionę - tyle że jej ciała nie odnaleziono i zabójstwa nie udało się udowodnić. 

A jednak jest ktoś, kto ma wątpliwości. To policjant Jimmy Perez - miejscowy, choć o egzotycznym nazwisku. Ma wątpliwości, czy starszy, już nie tak sprawny mężczyzna byłby w stanie udusić własnym szalikiem zdrową, sprawną młodą dziewczynę. Te wątpliwości podziela szef przysłanej ekipy, dlatego Jimmy postanawia sprawę zbadać dokładnie.

Prowadząc dochodzenie, Perez bliżej poznaje mieszkańców wyspy i ich tajemnice, coraz więcej dowiaduje się też o samej ofierze. Przygląda się też lokalnej społeczności. Czuje się tu trochę obco, choć wychował się na sąsiedniej Fair Isle. A społeczność Szetlandów jest dość hermetyczna, przybysze zawsze traktowani są z rezerwą, pozostając obcy - jak przybyła na wyspę z ojcem Catherine, jak Fran Hunter, która wraz z córeczką Cassie przeniosła się na wyspę z Londynu. Atmosfera gęstnieje, ludzie przestają czuć się tak bezpieczni jak dawniej...


książka, okładka, kruk, rysunek, pióro


W książce Cleeves nie ma właściwie niczego odkrywczego. Jest mała, zamknięta społeczność, w której mieszkańcy czują się bezpieczni, ale w której czai się ukryte zło. Społeczność, w której wszyscy wiele wiedzą o wszystkich, ale w której tak naprawdę każdy skrywa jakieś tajemnice. W której za słodkim uśmiechem czai się skrywana złość. Mamy też w powieści policjanta - miejscowego, choć może o nieco szerszych horyzontach - cierpiącego z powodu wcześniejszej, wspominanej w powieści tragedii. To również nic nowego w kryminałach. A jednak powieść Cleeves czyta się strona za stroną w ogóle nie zauważając upływu czasu.

Nie ma w tej książce wartkiej akcji, a jednak okazała się dla mnie książką nieodkładalną. Wciągnęła mnie duszna atmosfera i mroźny krajobraz, plastyczny język i ciekawi bohaterowie. Autorka doskonale stworzyła postaci, dbając o indywidualny rys charakterologiczny każdej z nich. Udało jej się uniknąć tworzenia postaci "czarnych" i "białych" - bohaterowie są bardzo ludzcy w swoich zaletach i wadach. Mają swoje oblicza prezentowane światu, i te, które skrywają głęboko w sobie.

Świetnie udało się też Cleeves sportretować mechanizmy zachodzące w małej społeczności - siatkę wzajemnych powiązań między ludźmi, którzy odruchowo stawiają swoje "my - tutejsi" na przeciwległym biegunie do "ich - obcych". Przybysze, nawet jeśli traktowani życzliwie, zawsze prędzej czy później odczują, że "nie są do końca stąd". 

Napięcie, które utrzymuje się podczas lektury, przykuwa czytelnika do książki. Autorka skutecznie myli tropy, podsuwając coraz to nowsze ślady przeczące wcześniejszym ustaleniom i nie tak łatwo odgadnąć, kto jest sprawcą. Również ofiara przestaje być tylko ofiarą, gdy na jaw wychodzi coraz więcej jej sekretów.

Cleeves wykazała się dobrą znajomością ludzkiej psychiki, gdyż bardzo wiarygodnie przedstawiła reakcje różnych osób na śmierć dziewczyny - rozpacz obojętnego wcześniej ojca prowadząca do obsesji, niechętnie uświadomioną sobie ulgę u nauczyciela, ekscytację u kolegów ze szkoły... Świetnie pod względem psychologicznym stworzona została postać Magnusa Taita. 

Powiem jeszcze słówko o wydaniu - bo nie mogę nie skomplementować okładki, która klimatem doskonale pasuje do zawartości, jest wyrazista i nieprzekombinowana. Brawa dla Poli i Daniela Rusiłowiczów!

Bohaterowie, miejsce akcji, intryga - wszystko to wpisuje się w utarty kanon powieści kryminalnych, a jednak autorka tak dobrała proporcje i akcenty, że stworzyła powieść wyróżniającą się wśród innych. Ciekawą, emocjonującą, klimatyczną, wiarygodną i do końca nieodgadnioną. Pozostawiła mnie - czytelnika - z poczuciem spełnienia i zarazem z apetytem na więcej. Już niecierpliwie wyglądam premiery kolejnej odsłony szetlandzkiego cyklu! 

Autor: Anne Cleeves
Tytuł: Czerń kruka
Tłumacz: Sławomir Kędzierski
Wydawca: Czwarta Strona


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawcy.

Komentarze

Popularne posty