M.L. Longworth, Morderstwo w winnicy
Twórczość M.L. Longworth, kanadyjskiej pisarki mieszkającej w Aix-en-Provence dotąd pozostawała mi nieznana. I pewnie zanim sięgnęłam po Morderstwo w winnicy powinnam przeczytać dwie wcześniejsze powieści. Ale lubię od czasu do czasu zapoznać się z jakimś obcym mi cyklem, zaczynając od losowo wybranego tomu (o ile fabuła nie wymaga restrykcyjnego trzymania się kolejności).
Trzecią powieść z kryminalnej serii otwiera scena, w której właściciel winnicy Olivier Bonnard odkrywa, że z rodzinnej piwniczki skradziono cenne butelki wina. Tą sprawą zajmuje się komisarz Paulik oraz Verlaque. Ale to niejedyna sprawa, którą prowadzą. Oto Monsieur d'Arras zgłasza zaginięcie żony. A do szpitala trafia brutalnie pobita i zgwałcona kobieta. Wydaje się, że te sprawy nie mają z sobą żadnego związku, ale czy na pewno?...
Zupełnie nie wiedziałam, czego po tej książce się spodziewać, dlatego nie mogę powiedzieć, czy zawiodła, czy spełniła moje oczekiwania. Nie znalazłam w niej skomplikowanej kryminalnej intrygi czy spektakularnych zwrotów akcji. Wydarzenia toczą się leniwie i jakby na drugim planie. Ale nie jest też tak, że sprawa kryminalna jest banalnie łatwa i niedopracowana. Nie ma tu naturalistycznych opisów brutalnych czynów, ale zagadka wciąż pozostaje zagadką.
Co zatem w powieści znalazłam? Wspaniale odmalowaną prowansalską prowincję, w której życie toczy się jakby wolniej i spokojniej, miejscowi mają swoje przyzwyczajenia i rytuały. Sympatycznych bohaterów, których polubiłam, choć z początku trudno mi było zorientować się w panujących między nimi relacjach - tu chyba jednak byłoby łatwiej, gdybym znała poprzednie odsłony serii. Sceny z "życia" winnicy - opowieści o dziedziczeniu ziemi i tajników uprawy, szczepach winogron, które są rodzinnym skarbem, piwniczkach, pasji... I dużo, dużo opowieści o rozkoszach podniebienia, które ma do zaoferowania ten region.
Bohaterowie tej książki dużo ze sobą rozmawiają i jeszcze więcej jedzą i piją, co na początku trochę mnie denerwowało, bo opisane było tak sugestywnie i smakowicie, że nie mogłam skupić się na niczym innym. Ale szybko przekonałam się, że to chyba charakterystyczna cecha prozy autorki i zaczęłam się tym cieszyć, a nawet w tych opisach rozsmakowywać. I kiedy już połapałam się w służbowych, przyjacielskich i partnerskich relacjach - bardzo polubiłam bohaterów książki. Zwłaszcza skrupulatnego młodego Jules'a, komisarza Paulika i stonowanego, eleganckiego i nieco tajemniczego Verlaque'a.
To na pewno nie jest książka dla każdego - zwłaszcza dla tych czytelników, którzy czekają na "rasowy" kryminał. Tu, choć jest siłą sprawczą posuwającą akcję do przodu, sprawa kryminalna pozostaje jakby tłem dla ludzi i malowniczej okolicy. Za to zachwyca wkomponowanie w akcję wątków związanych z II wojną światową i wyeksponowanie nieco zamiatanego przez lata pod dywan tematu dzieci, które narodziły się ze związków okupantów z okupowanymi. Podobnie intrygujące okazało się dla mnie sportretowanie mieszkańców tego malowniczego regionu. Na pewno znajdą przyjemność w lekturze wszyscy miłośnicy Francji czy też Prowansji, wielbiciele niespiesznej akcji czy obserwowania interakcji między bohaterami.
Po lekturze doszłam do wniosku, że choć Morderstwo w winnicy to zamknięta pod względem kryminalnym całość, to czytanie tego tomu serii bez znajomości poprzednich znacznie utrudnia odbiór - zwłaszcza że tu kryminalna warstwa nie jest najlepsza. Przypuszczam, że dla wiernych czytelników jest to mniej odczuwalne, bo spotykają się po raz kolejny z ulubionymi bohaterami. Jednak znalazłam przyjemność w lekturze tej powieści, a przede wszystkim zapałałam sympatią do Verlaque'a i Bonnet na tyle, że mam chęć nadrobić czytelnicze zalgłości.
Autor: M.L. Longworth
Tytuł: Morderstwo w winnicy
Tłumacz: Małgorzata Trzbiatowska
Wydawca: Smak Słowa
Za możliwość dokonania kolejnego literackiego odkrycia dziękuję Wydawcy.
Komentarze
Prześlij komentarz