Ulf Stark, Trylogia o Stureby
Niemało jest skarbów w wojtkowej biblioteczce, ale i tak lubię, gdy trafiają doń nowe pozycje. Zwłaszcza takie, które swoje premiery miały w czasie, gdy Wojtek był mały i naszą codziennością były zupełnie inne książeczki. Dlatego cieszę się, że po latach odkryliśmy dla siebie Trylogię o Stureby Ulfa Starka.
Stark napisał wspomnianą trylogię, inspirując się swoimi wspomnieniami z dzieciństwa spędzonego w dzielnicy na przedmieściach Sztokholmu i bardzo byłam ciekawa, czy jego historia będzie interesująca dla współczesnego dziecka. Co prawda terminu "trylogia" używam tu nieco na wyrost, bo na rynku polskim ukazały się jak dotąd dwie części i to o nich zamierzam dziś opowiedzieć, niemniej faktycznie na historię małego Ulfa składają się trzy książki, a ostatnia ma się wkrótce również ukazać.
Magiczne tenisówki mojego przyjaciela Percy'ego to pierwsza z książek, w których poznajemy małego Ulfa, chłopca dość przeciętnego (choć niewątpliwie sympatycznego), "trochę przy kości", który mieszka wraz z rodzicami i starszym bratem w dzielnicy Stureby. I do razu na wstępie mocne uderzenie - w pierwszych scenach Ulf wraz z przyjaciółmi podglądają opalające się topless kobiety. Kolejne rozdziały to sceny z codzienności Ulfa i jego przyjaciół, do których dołącza nowy uczeń w klasie - Percy.
Percy jest pewny siebie i znacznie od Ulfa sprawniejszy. Nasz bohater z podziwem obserwuje, z jaką łatwością przychodzi mu choćby spacer po równoważni. To właśnie wtedy Percy pokazuje swoje zniszczone tenisówki, informując Ulfa, że są magiczne i pozwalają mu osiągnąć, co tylko sobie zamarzy. Co jednak stanie się, gdy tenisówki znajdą się wreszcie na stopach Ulfa?
Mój przyjaciel szejk w Stureby to luźna kontynuacja przygód Ulfa. Tym razem tata Ulfa, radioamator, nawiązuje kontakt z szejkiem z Arabii Saudyjskiej i oznajmia rodzinie, że szejk wybiera się do nich z wizytą. Nawet nie wie, że ta zapowiedź stanie się szansą dla Ulfa, by uwolnić się od dręczyciela, który od czasu do czasu pierze go na kwaśne jabłko. Tymczasem drugim zmartwieniem Ulfa jest Percy, załamany wieścią, że jego rodzina znów musi się przeprowadzić, mimo że chłopak był tu szczęśliwy i po raz pierwszy w życiu miał przyjaciela.
***
Przyznam, że nie mogłam się doczekać, kiedy Wojtek przeczyta obie książki i sama pochłonęłam je w jedno popołudnie. Fakt, nie są zbyt obszerne, ale myślę, że to działa na ich korzyść. Nawet średnio wprawny czytelni może wejść w świat Ulfa i dobrze się bawić.
Pierwszoosobowa narracja, prosta i nieprzegadana, doskonale oddaje sposób, w jaki daną historię mogliby opowiadać sobie rówieśnicy, dlatego podczas czytania ma się wrażenie, że to młody Ulf relacjonuje nam nie tak odległe w czasie zdarzenia. Ten sposób prowadzenia narracji tworzy wrażenie intymności i autentyczności, pozwala nam zbliżyć się do bohatera i poczuć częścią historii.
Upływ czasu między dzieciństwem autora a współczesnością naszych dzieciaków jest właściwie niezauważalny. To prawda, bohaterowie nie posiadają telefonów komórkowych i nie grają w gry komputerowe, ale ich codzienność niewiele różni się od codzienności czytelnika książki. Ulf chodzi do szkoły, spędza czas z kolegami, pakuje się w tarapaty...
Autor podejmuje wiele tematów ważnych dla współczesnej młodzieży. Pojawiają się tu pierwsze fascynacje dojrzewających chłopców nagością, dręczenie przez silniejszych chłopaków, pierwsze próby całowania, zawieranie przyjaźni czy domowe kłopoty. Wszystkie przedstawiane historie opowiedziane się z typową dla literatury skandynawskiej "szczerością" - nie ma tu miejsca na zawoalowane wzmianki czy unikanie tematów tabu, nie ma też moralizatorskiego tonu i odczuwalnego dydaktyzmu. Autor obdarza młodego czytelnika zaufaniem, pozostawiając mu moralną ocenę zachowań bohaterów. Uważam, że to świetne rozwiązanie, czytelnik może podążać za Ulfem, zżyć się z nim, a potem sam rozpoznać, które z jego wyborów są godnymi pochwały, a za które należałoby go zganić. Ta otwartość w przedstawianiu faktów i wydarzeń to również świetne pole do rozmowy z dzieckiem.
Ważnym elementem historii ze Stureby jest właśnie ich zwyczajność, nawet jeśli mają miejsce jakieś wydarzenia donioślejsze, mniej prawdopodobne - jak choćby wizyta szejka - książki Starka świetnie podkreślają, że zwyczajność też może być interesująca. W codzienności Ulfa naprawdę sporo się dzieje i choć nie są to zdarzenia spektakularne, czyta się o nich z autentycznym zainteresowaniem. Dzięki temu książki Starka potrafią nauczyć młodego czytelnika dostrzegać ciekawą stronę ich własnej codzienności.
Ponieważ autor unika ferowania wyroków, oceniania i tłumaczenia, a skupia się na przedstawianiu wydarzeń, książki zmuszają czytelnika do zastanowienia się zarówno nad sytuacją bohaterów, jak i nad ich decyzjami i poczynaniami. Można je przeczytać jak opowieść o przygodach, a można też szukać drugiego dna - przyjrzeć się rodzinnej sytuacji Percy'ego, pomyśleć, czy psoty, które wymyślił Ulf po założeniu tenisówek faktycznie mogły wprawić go z samozadowolenie. Takich sytuacji do rozważenia jest tu całe mnóstwo, dlatego książki idealnie nadają się jako punkt wyjścia do rozmowy z dzieckiem. Dlatego zachęcam, by albo czytać je wspólnie, albo po kolei i dać sobie czas na dyskusje. Zwłaszcza że tematy są wciąż aktualne - dręczenie, naciągnie, wykorzystywanie słabszego, podglądanie, zabawy petardami czy ogniem, jak rozpoznać prawdziwego przyjaciela... I wiele innych.
Ulf jest bohaterem interesującym przede wszystkim przez swoją nieporadność, pewną naiwność i zwyczajność. Nie jest ani nadzwyczajne uzdolniony, wysportowany czy elokwentny, nie potrafi się bić, ale nie jest też całkowitym outsiderem - ma grono przyjaciół i jest otwarty na ludzi, w gruncie rzeczy sympatyczny i dobry, choć potrafi zachować się jak "łobuz". Myślę, że niejeden czytelnik odnajdzie w nim cząstkę siebie. Jego historia to niewyidealizowana opowieść o dorastaniu, sądzę, że w wielu kwestiach bliska czytelnikom, do których adresowana jest książka.
Przypuszczam, że nie każdego zachwyci bezpardonowe podejście autora do poruszanych tematów. Niejeden rodzic może uzna, że książki nie są odpowiednie dla dzieci. Wyjściem jest tu wspólna lektura i omawianie fabuły na bieżąco. Ja jednak jestem pod wrażeniem zaufania, jakim obdarza autor dorastającego czytelnika i myślę, że to doskonały sposób, by do takiego czytelnika dotrzeć. Owszem, możemy udawać, że chłopcy się nie biją, nie naciągają i nie interesują nagością, ale to tylko oddala nas od prawdy o naszych dzieciach i od samych dzieci. Warto im pozwolić dokonywać własnych osądów, bo to niezbędne na drodze do osiągnięcia dojrzałości.
Jeśli chodzi o nas, to Wojtek czytał książkę samodzielnie i czasem wybuchał znad lektury zdziwieniem (niektóre tematy tak na niego oddziaływały), ale to dawało nam szansę do rozmowy. Kolejne dyskusje trwały, gdy i ja przeczytałam całość i to, co dzięki nim zauważyłam, okazało się inspirujące. Poziom zaangażowania Wojtka w tę historię pokazał, że prosty, dowcipny język i szczerość autora to doskonały sposób dotarcia do czytelnika, a możliwość wyciągania własnych wniosków bez odpychającego moralizatorstwa to świetna sprawa.
Nie mam złudzeń, że te książki mogłyby pojawić się w naszych realiach na listach lektur, choć pole do poruszania różnorodnych i bliskich dzieciakom tematów dają znacznie większe niż choćby - z całym szacunkiem - wałkowany właśnie u Wojtka w szkole Anaruk. Mam jednak nadzieję, że zachęciłam was, byście jako rodzice otworzyli się na zupełnie inną literaturę dla dzieci i proponowali takie książki swoim pociechom, a najlepiej - byście sięgali po nie także. My tymczasem czekamy na ostatnią część trylogii ciekawi, co jeszcze przydarzy się Ulfowi.
Komentarze
Prześlij komentarz