Gail Vaz-Oxlade, Pieniądze i cała reszta, czyli pomoc naszych w zmaganiach z pieniądzem

książka, okładka
Świadomość finansowa dziecka to bardzo ważna sprawa

"Dzieci są niewychowane finansowo". To stwierdzenie przeczytane w mailu od wydawcy mnie zmroziło. No bo jak to?! Niewychowane? Przecież zabawy z "pieniążkami" proponuje kilka popularnych gier, są w zestawach z zabawkami typu "sklep", liczenie na wirtualnych monetach prowadzone jest też w podstawówce. Sama, jeszcze wcześniej, ćwiczyłam z Wojtkiem liczenie na monetach. Jednak prawda jest taka, że umiejętność liczenia pieniędzy to zaledwie wierzchołek góry lodowej, na jaką składa się pojęcie "wychowania finansowego". 

Tak naprawdę, o finansach z Wojtkiem rozmawialiśmy sporadycznie, raczej przy okazji nasilenia zachcianek lub dalekosiężnych wydatków, i właściwie nie analizowałam dogłębniej tego, ile moje dziecko już powinno o finansach wiedzieć. Dopiero lektura książki Gail Vaz-Oxlade pt. Pieniądze i cała reszta pozwoliła mi przyjrzeć się świadomości finansowej mojego dziecka znacznie dokładniej.

Pieniądze i cała reszta to książka, która ma przede wszystkim pomóc RODZICOM tak pokierować ich pociechami, by te wyrosły na świadomych "użytkowników" pieniądza. Nie chodzi tu zatem o to, by książkę podetknąć dziecku, ale by przeczytać ją samemu i zaangażować się w proces finansowego kształcenia dziecka. I, jak pokazuje autorka, to wcale nie jest takie trudne, jak by się wydawało.

książka, okładka
Żeby dobrze zaplanować budżet, dziecko musi trochę policzyć


Na początek autorka punktuje to, jak zazwyczaj postrzegamy problem kształcenia naszych dzieci w kwestiach finansowych i kilkoma trafnymi uwagami uświadamia, że nikt nie przygotuje ich w tej kwestii lepiej, niż my sami. Jednak nauka nie może być czystą teorią, musimy w nią zainwestować. I tak przechodzimy do tematu kieszonkowego.

To bardzo ważny rozdział, który również obala kilka mitów dotyczących sprawy przekazywania dzieciom pieniędzy "na własność". Do tego pomaga w ustalaniu odpowiedniej wysokości, sugeruje rozwiązania dotyczące terminów wypłat i oczekiwań rodzica wobec dziecka i jego władzy nad gotówką. Proponuje wprowadzenie metody słoików, która wg niej najlepiej pomaga w nauce zarządzania funduszami. Ten rozdział, choć teoretycznie nie ma w nim rzeczy, których bym nie wiedziała, w bardzo prosty i klarowny sposób porządkuje wszystkie sprawy związane z kieszonkowym i tym, co należy w tej kwestii robić, a czego robić nie należy. 

Dalej znajdziemy omówienie etapów rozwoju dziecka i gotowości do podjęcia tematu pieniędzy na każdym z nich. To doskonale pomaga dopasować swoje działania i oczekiwania do potrzeb naszego małego domownika. Oczywiście pozostawia on dużą swobodę rodzicowi, ale daje podstawowe narzędzia do dokonania oceny, co na jakim etapie możemy osiągnąć.

Kwestia, o której z dziećmi mało rozmawiamy, czyli pożyczanie, zajmuje osobny rozdział, w którym autorka pokazuje, czego i jak powinniśmy nauczyć dziecko o pożyczaniu i jak przeprowadzić proste ćwiczenia w domu, które będą jego kapitałem wiedzy na dorosłe życie. Podobnie zebrano w osobnym rozdziale informacje o oszczędzaniu i (tak, to również trzeba omówić) wydawaniu. Bo przecież nie chodzi o to , by tylko wydawać, ale też nie o to, by tylko oszczędzać. Poza tym ani tylko na jedno bądź tylko na drugie nie możemy sobie w dorosłym życiu pozwolić.

Jest też miejsce na wnioski i praktyczne rady, choć książka wcale nie jest przesadnie rozbudowana.

książka, okładka
Poczucie decyzyjności ma znaczenie. Od "znakowania" świnek, po wyznaczanie kwot


Podczas lektury tej niewielkiej zarówno formatem, jak i objętościowo książki z zaskoczeniem przekonałam się, jak wiele tu praktycznej wiedzy, celnych wskazówek i uwag. Autorka w bardzo przystępny sposób zebrała najważniejsze tematy i przygotowała pozycję, którą czyta się w jedno popołudnie, a korzysta się z niej latami. Nie ma tu może spektakularnych odkryć (co wcale nie jest wadą), za to świetnie porządkuje ona wiedzę i zbiera w jednym miejscu wszystko, co potrzebne jest do zdiagnozowania stanu wiedzy naszej pociechy o finansach i metody, jakie możemy wykorzystać, aby wykształcić w dziecku finansową świadomość i zdroworozsądkowe podejście do pieniądza.

To książka, która przyda się rodzicom dzieci w różnym wieku. Skorzystają dzięki niej już rodzice starszych przedszkolaków, ale dla rodziców wczesnoszkolniaków to już idealny moment, by zacząć finansową przygodę. Na fali entuzjazmu po lekturze (dokonałam dzięki książce kilku ciekawych odkryć i diagnoz), serdecznie ją polecam. Tymczasem my zaczynamy z Wojtkiem wspólną finansową przygodę, o której słów kilka poniżej.

***

Wojtek ma w chwili obecnej 9 lat i (strach się przyznać) nie dostawał dotąd regularnego kieszonkowego. Wydawało nam się, że skoro to my zaspokajamy jego potrzeby i część zachcianek (na szczęście decyzje o zaspokajaniu bądź niezaspokajaniu nie są jedynie arbitralne, ale dyskutowane i motywowane), to pewnie sumy od czasu do czasu wystarczą. Znaczniejsze sumy spływają do niego przy okazji imienin i urodzin, mniejsze kwoty od różnych spokrewnionych dorosłych "przy okazji".

Oczywiście nie jest tak, że Wojtek żył w błogiej nieświadomości, bo wcześnie zaczęliśmy naukę oszczędzana. Miał już puszeczki, do których odkładał na konkretny cel lub to, czego nie wydał. I z tym szło mu całkiem dobrze, uzbierał sobie na dwie kosztowne rzeczy, których jest głównym użytkownikiem i fakt, że był świadomy, ile kosztowało to wysiłku, na pewno pomaga mu obie te rzeczy docenić. Nie ma też problemu z dzieleniem się i sam z siebie wyznacza sumę ze skarbonki, które przeznacza chociażby na WOŚP. Nie pomyślałam jednak o tym, że już powinien uczyć się, że w "prawdziwym życiu" nie da się oszczędzać wszystkiego, bo mamy wydatki stałe, których nie sposób uniknąć. Dlatego uznaliśmy, że włączymy się w finansowy eksperyment prowadzony metodą słoiczków.

książka, okładka
Priorytety finansowe ustalone, pora rozdzielić zasoby na odpowiednie części


Bogatsza o wiedzę z książki usiadłam z Wojtkiem i na początek omówiłam z nim sprawę kieszonkowego. Wybraliśmy jego wysokość, częstotliwość i dzień wypłat. Ustaliliśmy, jakie wydatki pozostają obowiązkiem nas, rodziców, a które postanowiliśmy scedować na Wojtka w ramach jego kieszonkowego, czyli dochodu.

Przygotowaliśmy dwie świnki skarbonki, które dotąd były do "oszczędności ogólnych" i "oszczędności na cel konkretny" oraz dwa słoiczki. Każdy z czterech pojemników Wojtek własnoręcznie opatrzył wybraną etykietą: Dzielenie się, Oszczędności, Planowane wydatki oraz Zachcianki. W ten sposób odbyła się pierwsza lekcja w temacie osobistego budżetu.

Poprosiłam Wojtka o przygotowanie kartki i dokonanie kilku obliczeń. Ponieważ wypłaty będą co tydzień, Wojtek przeliczył, ile wynosi jego miesięczny budżet. Zapisał też, co należy do jego wydatków stałych - na początek zdecydowaliśmy, że będzie to ulubiony piłkarski miesięcznik oraz popcorn w czasie wyjść do kina. I tu przydało się obliczenie sumy tych wydatków w skali miesiąca oraz kwoty, jaką trzeba odłożyć z cotygodniowej wypłaty. Potem, już w skali tygodniowej, wyznaczyliśmy 10% na oszczędności oraz stałą kwotę na dzielenie się. To, co zostało, jest budżetem na zachcianki. Pozostaje tylko zachować silną wolę i nie złamać się na wołanie "mamo, fundnij mi gumę" :-)

Mamy więc wspólnie sporządzoną notatkę z sumami, które lądować będą w słoikach i pierwszą rozdysponowaną wypłatę. Teraz zaczynamy nasz eksperyment i zobaczymy, do czego  nas doprowadzi. Na razie trenujemy gospodarowanie budżetem, a stopniowo wprowadzać będziemy kolejne rozwiązania podpowiadane przez autorkę książki. Ale już teraz wiem, jak wiele ma do zaoferowania ta niepozorna pozycja. Obiecuję, że za jakiś czas zdam relację z tego, jak nam idzie, a was zachęcam do włączenia się w eksperyment razem z nami.

Autor: Gail Vaz-Oxlade

Tytuł: Pieniądze i cała reszta

Tłumacz: Marcel Wojdyło

Wydawca: Znak Emotikon

Komentarze

Popularne posty