Marek Stelar, Blizny [Filia]
Twórczość Marka Stelara poznałam dość późno, bo dopiero przy okazji (nie licząc opowiadania w tomie Balladyna) premiery Intruza, który zdobył moje uznanie i sprawił, że kolejna powieść figurowała już na liście do czytania, zanim faktycznie się ukazała. Jednakże, ponieważ nie znam innych książek autora, do lektury przystąpiłam bez skonkretyzowanych oczekiwań. Miałam po prostu nadzieję, że się przy niej zrelaksuję i to rzeczywiście udało się osiągnąć, choć poziom emocji czytelniczych na pewno był tu mniejszy niż w przypadku Intruza.
Historię otwiera moment znalezienia zwłok na terenie budowy. Na miejsce zostaje wezwany nadkomisarz Tomasz Rędzia ze szczecińskiej Komendy Policji. Ku swemu zdziwieniu i radości odkrywa, że z ramienia prokuratury działać będzie prokurator Agnieszka Rybarczyk, swego czasu jego licealna koleżanka, a nawet... sympatia. Kiedy pojawia się przypuszczenie, że zmumifikowane zwłoki, które przeleżały w ukryciu kilka lat, mogły należeć do innego ucznia z ich licealnej klasy, Rędzia zaczyna stawiać pytania o tragedię, która rozegrała się wiele lat temu podczas szkolnej wycieczki. W 1994 roku klasa Rędzi udała się na wycieczkę do Śmielina. Nocą kilku chłopaków wymknęło się do lasu, by pić alkohol. W lesie przyłączył się do nich dezerter z pobliskiej jednostki. Jakiś czas później młody żołnierz już nie żył, podobnie jak dwóch chłopaków z niesfornej paczki. Sprawa została wyciszona, a jeden z ocalałych zyskał nawet miano bohatera. Teraz zaś Rędzia ma przed sobą jego zwłoki i mnóstwo pytań o to, co faktycznie wydarzyło się feralnej nocy i czy może mieć związek ze śmiercią mężczyzny wiele lat później.
Blizny to całkiem zgrabnie skonstruowany kryminał z wątkiem rozgrywającym się współcześnie oraz wplecionymi retrospekcjami z wydarzeń ze szkolnej wycieczki. Smaczku warstwie współczesnej dodaje umiejscowienie wydarzeń w czasie niedawnej izolacji ogłoszonej w Polsce z powodu epidemii. Autor nie czyni z pandemii głównego wątku, tylko właśnie buduje z niego tło do wydarzeń, zgrabnie prześwitujące to tu, to tam wśród kolejnych wątków. I co ważne - Stelar te smaczki rozmieszcza miarowo i zgrabnie, czyniąc je integralną częścią opowieści, a nie na siłę wciśniętym dodatkiem.
Podoba mi się komisarz Rędzia z jego spokojną pewnością siebie (którą przejawiał już w latach młodzieńczych) i uporem godnym dobrego śledczego. To dobrze skonstruowany protagonista, który zasłużył, by na jego barkach spoczął ciężar dźwigania fabuły. Nie jest wyidealizowany, ale też nie powiela literackich wzorców gliniarzy stojących nad przepaścią.
O pani prokurator wiadomo niewiele, ponieważ nie jest bohaterką jednoplanową, natomiast chemia między nią a Rędzią dodaje fabule nieco pikanterii i choć rozwój wypadków jest przewidywalny, to wątek został napisany dość zgrabnie. Nie bez znaczenia dla odbioru całości jest tajemnica, którą skrywa bohaterka, choć zupełnie niezwiązana z fabułą, pozwala lepiej zrozumieć jej motywację i wpisuje się w metaforyczne znaczenie tytułu książki.
Stelar dobrze przemyślał pomysł na wątek tragedii sprzed lat i dobrze osadził w niej bohaterów, a także z rozmysłem i dość wiarygodnie połączył go z wątkiem współczesnym. Autorowi udało się pokazać, że czasem zabliźnione rany skrywają stan zapalny i trzeba te blizny rozdrapać, by uleczyć to, co pod nimi.
Generalnie mogłabym na tych zaletach zakończyć recenzję, ale w podsumowaniu muszę powiedzieć o tym, czego mi zabrakło. A zabrakło mi efektu WOW. Z jednaj strony niezaprzeczalnie czerpałam z lektury przyjemność i nie znalazłam elementów, które by mi przeszkadzały czy nie grały. Powieść jest spójna, przemyślana i całkiem niezła, ale... tylko niezła. Wiem, że raczej żaden autor nie czeka na taki określenie swojego dzieła, ale ono najlepiej oddaje moje odczucia po lekturze. Jeśli macie na koncie sporo przeczytanych kryminałów i umiecie łączyć kropki, pewnych rzeczy z pewnością się domyślicie. Podobnie nie zaskoczy was ani narracja, ani konstrukcja bohaterów. Nie znaczy to jednak, że książka nie jest warta uwagi. To bezpieczny wybór dla tych, którzy chcą przeczytać rasowy kryminał z metodycznie prowadzonym śledztwem, tragedią w tle pokazaną w sposób wyważony i bez epatowania naturalistycznymi, brutalnymi scenami, fabułę opartą na napięciu i zagadce do rozwiązania, którą można rozszyfrowywać wraz ze śledczym. W końcu nie zawsze literatura musi być przełomowa...
Ten thriller wydaje się dość ciekawy, ale na razie nie planuję zapoznawać się z twórczością autora. :)
OdpowiedzUsuń