Maria Paszyńska, Dwa światła
Nazwisko pani Marii Paszyńskiej nie jest mi obce. Na rekomendacje jej książek natrafiałam nie raz, a serię Owoc granatu planuję przeczytać już od dawna, choć wciąż coś staje mi na przeszkodzie. Tym razem jednak postanowiłam nie zwlekać i wreszcie sprawdzić, co ma do zaoferowania autorka, o której słyszałam wiele dobrego. Wybór padł na najnowszą powieść - Dwa światła - wydaną przez wydawnictwo Pascal.
Dwa światła to powieść, której znacząca część akcji rozgrywa się w Warszawie w czasie II wojny światowej, a wstęp do wydarzeń są narodziny niezwykłego chłopca w 1935 roku. Mały Robert, syn ukochanej uczennicy profesora muzyki Edwarda Sokołowskiego, przychodzi na świat w czasie Chanuki. Jego dzieciństwo kończy się wraz z nastaniem wojny i przeniesieniem całej rodziny małego Roberta do warszawskiego getta. W tym czasie żona profesora, Wanda Sokołowska, zajmuje się działalnością konspiracyjną i wyprowadzaniem żydów na aryjską stronę. Kiedy rodzina dowiaduje się o miejscu pobytu dawnych sąsiadów, Sokołowscy robią wszystko, by umożliwić Robertowi, jego mamie i babce kryjówkę poza gettem. Wskutek dramatycznej i brzemiennej w skutkach decyzji matki, na aryjską stronę przechodzą jedynie babka i wnuk. Mały Robert przez najbliższy rok będzie ukrywał się w domu profesorostwa, gdzie ujawni się jego niezwykły muzyczny talent.
Historia, którą prezentuje nam autorka, inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami. Robert - który ukrywał się pod nazwiskiem Andrzej Czajkowski, to znany (nieżyjący już) pianista Andre Tchaikowsky. Również postać profesora ma swój odpowiednik w rzeczywistości, choć pod innym imieniem i nazwiskiem. Maria Paszyńska wypełniła szczątkową historię tych dwojga fabułą, tworząc piękną, wzruszającą opowieść.
Opowieść o małym Andrzeju jest zarazem historią niezwykłej relacji, jaka tworzy się między nauczycielem i genialnym uczniem wbrew wojennej zawierusze. Profesorem, dla którego obecność Andrzeja okazuje się spełnieniem marzeń każdego nauczyciela, a uczniem, którego talent trzeba wydobyć i oszlifować. Autorka bardzo wiarygodnie opisuje historię powstania wyjątkowej więzi i tego, jak wiele znaczy ona dla nich obu - dla dorosłego i dla chłopca.
Choć większa część akcji rozgrywa się w czasie wojny, mam wrażenie, że nie ona jest tu tematem. Znacznie bardziej wyraźne jest u Marii Paszyńskiej opowiadanie o międzyludzkich relacjach, nie tylko tych między Edwardem i Andrzejem. Znajdziemy tu piękny portret relacji rodzinnych na przykładzie rodzin profesora i Andrzeja, różne obrazy macierzyństwa, ale przede wszystkim właśnie niezwykłą przyjaźń polskiego nauczyciela i żydowskiego chłopca.
Bardzo ważną rolę odgrywa tu muzyka, sztuka, w którą uciekają Edward i Andrzej, odgradzając się od wojennej rzeczywistości dźwiękami jak murem. Do tego autorka zastosowała świetny zabieg, tytułując każdy z rozdziałów terminem muzycznym, który jest stosowany jako wskazówka do wykonania utworu. I - co najważniejsze, i za co autorce należy się uznanie - użyte terminy idealnie pasują do treści rozdziału, którego są nagłówkiem. Warto sobie o nich poczytać, by bardziej docenić zamysł autorki przy konstruowaniu powieści.
Dwa światy czyta się błyskawicznie. Powieść napisana jest prostym, klarownym językiem, łatwym w odbiorze, lecz nie infantylnym. Autorka dobrze stopniuje napięcie i gospodaruje emocjami, dzięki czemu lektura wzrusza, cieszy i smuci i właściwie nie sposób się od niej oderwać. Choć prawdziwe wydarzenia są jedynie inspiracją dla powstałej fabuły, autorka zadbała o to, by wszystkie wydarzenia mieściły się w granicach prawdopodobieństwa. Historia taka jak w Dwóch światłach miała szansę wydarzyć się naprawdę. I to prawdopodobieństwo zdarzeń jest kolejną zaletą powieści.
Maria Paszyńska napisała powieść, w której jest miejsce na retrospekcje, uczucia, sztukę. Ale też wojnę i dramatyczne wydarzenia. Na niezwykłą przyjaźń starszego pana i małego chłopca, na poczucie winy za to, że się przeżyło, za to, że złamało się dane słowo, choćby wbrew sobie. Czytelnik ma wrażenie, że płynie łagodnie z tekstem jak muzyka, ale też targany jest emocjami w najdramatyczniejszych momentach. To dobra powieść dla miłośników historii osadzonych w czasie II wojny światowej, ale też fabuł, które zainspirowane są faktami i które same inspirują, by te fakty poznać, zgłębić historię, poczytać o pierwowzorach bohaterów. Przyznam, że sama szukałam informacji o Andre Tchaikowskim, a potem słuchałam jego wykonań Mozart i Chopina na Spotify.
Mam jedno małe zastrzeżenie do tej części historii, która rozgrywa się w getcie i w której narrator przytacza spostrzeżenia i przemyślenia małego Roberta. Czytając tę część miałam poczucie dysonansu między używanym słownictwem i porównaniami a wiekiem bohatera. Wydaje mi się, że nawet biorąc pod uwagę przedwczesną dojrzałość i niezwykłą inteligencję chłopca, właściwsze byłoby większe uproszczenie. Ale to niuans, o którym szybko zapomniałam, podążając za historią i poddając się emocjom, jakie wywołała. Po lekturze mam jeszcze większą ochotę na lekturę poprzednich powieści autorki.
Mam jedno małe zastrzeżenie do tej części historii, która rozgrywa się w getcie i w której narrator przytacza spostrzeżenia i przemyślenia małego Roberta. Czytając tę część miałam poczucie dysonansu między używanym słownictwem i porównaniami a wiekiem bohatera. Wydaje mi się, że nawet biorąc pod uwagę przedwczesną dojrzałość i niezwykłą inteligencję chłopca, właściwsze byłoby większe uproszczenie. Ale to niuans, o którym szybko zapomniałam, podążając za historią i poddając się emocjom, jakie wywołała. Po lekturze mam jeszcze większą ochotę na lekturę poprzednich powieści autorki.
Komentarze
Prześlij komentarz