Valerie Riedesel, Dzieci duchy. Ofiary represji Himmlera
Nie wiem, w którym momencie temat drugiej wojny światowej stał się moją małą obsesją. Czy to rzecz wyniesiona z domu, czy wina "Kamieni na szaniec"... Na pewno już w liceum zaczytywałam się w historycznych i beletrystycznych opowieściach dotyczących tego tragicznego okresu. W ostatnich latach niejednokrotnie miałam ku temu okazję, bowiem temat nadal jest chętnie podejmowany w literaturze faktu i nie tylko. Mamy dobry dostęp do relacji więźniów obozów, ofiar represji, uczestników i świadków powstania, wysiedlonych, żołnierzy, partyzantów... Choć wydaje mi się, że na ten temat wiem już bardzo dużo. A jednak trafiłam ostatnio na dwie pozycje, które pokazały mi, że nadal są obszary, które są mało znane i rzadko omawiane. Jedną z tych książek jeszcze czytam i napiszę o niej za jakiś czas, o drugiej chciałabym opowiedzieć właśnie teraz.
20 lipca 1944 roku został przeprowadzony nieudany zamach na Adolfa Hitlera. Spiskowcy planowali zabić führera, przeprowadzić pucz wojskowy, obalić nazistowski reżim i rozpocząć negocjacje w aliantami w celu zakończenia wojny. Hitler jednak próbę zamachu przeżył i nakazał bezwzględne rozprawienie się ze spiskowcami. To odpowiedzialne zadanie powierzył Himmlerowi. Większość osób zamieszanych w próbę wojskowego przewrotu została aresztowana, była więziona i poddawana przesłuchaniom, by ostatecznie stanąć przed sądem i usłyszeć wyrok śmierci. Ta część historii jest dość znana. Zdecydowanie słabiej obecne w zbiorowej świadomości są represje, których doświadczyli członkowie rodzin spiskowców. Himmler bowiem postanowił zastosować odpowiedzialność zbiorową rodzin i wydał decyzje o aresztowaniu krewnych oficerów zamieszanych w spisek. W ten sposób wolności pozbawieni zostali rodzice, małżonkowie, teściowie, dzieci... I o tym właśnie opowiada książka Valerie Riedesel "Dzieci duchy. Ofiary represji Himmlera".
Historię ofiar represji po zamachu z 20 lipca poznajemy na przykładzie rodziny von Hofackerów. Cäsar von Hofacker był jednym z głównych spiskowców. Za jego udział w sprawie zapłaciła najbliższa rodzina - żona Lotte oraz pięcioro dzieci: Eberhard, Anna-Luise (Ännerle), Christa, Alfred oraz Liselotte.
Początek książki to opowieść o wojennym dzieciństwie, które - nieco wbrew wojennej zawierusze, która przetacza się przez Europę (i świat) - upływa młodym von Hofackerom w sumie dość sielsko. Są oczywiście świadkami nalotów (w trakcie jednego z nich Ännerle traci najlepszą przyjaciółkę), ale po wyjeździe na wieś znajdują się z dala od działań wojennych i mogą zaznać nieco beztroski. Najbardziej odczuwalna jest dla nich nieobecność ojca, który stacjonuje we Francji, ale w trakcie odwiedzin zrzuca mundur i stara się spędzić jak najwięcej czasu z rodziną, zabierając dzieci na długie wycieczki. Dzieci natomiast nie zdają sobie sprawy (nawet żona niemal do końca nie jest wtajemniczona), że Cäsar czynnie działa w grupie przygotowującej zamach na führera.
Po nieudanej próbie zabicia Hitlera Lotte zdaje sobie sprawę, że gniew führera może dosięgnąć także jej rodzinę. Wtajemnicza dwoje starszych dzieci w bieżące wydarzenia i czeka na rozwój wypadków. Szybko jednak von Hofackerowie zostają aresztowani. Lotte trafia do więzienia wraz z szesnastoletnim synem i piętnastoletnią córką, troje młodszych dzieci zostaje wywiezionych do hitlerowskiego domu dziecka.
Lotte i starsze dzieci rozpoczynają w ten sposób niemal dziewięciomiesięczną tułaczkę po więzieniach i obozach (m.in. Stutthof i Dachau), w ciągłej niepewności, jakie są zamierzenia władz wobec nich samych, wobec ojca i co do losu najmłodszych dzieci. Ta wędrówka nie skończy się wraz z końcem wojny, bowiem rodzina, wyzwolona przez Amerykanów, trafi jeszcze na wyspę Capri, zanim będzie mogła rozpocząć budowę nowego życia w powojennych Niemczech. Tymczasem Cäsar zostanie stracony, a młodsze dzieci spędzą wiele miesięcy w domu dziecka właściwie pozbawione tożsamości, gdyż nie wolno im będzie nikomu zdradzać, jak się nazywają i skąd pochodzą. One również odnaleźć się będą musiały w nowej, nieprzyjaznej rzeczywistości, niemal bez wieści o rodzicach i starszym rodzeństwie, wśród dzieci, które - jak się później dowiedzą - spotkał ten sam los.
Historia opowiedziana przez autorkę jest niezwykle ciekawa, gdyż odkrywa przed czytelnikiem rejony niemal zupełnie nieznane. Choć swoje wojenne wspomnienia Ännerle spisała w pamiętnikach, nigdy nie chciała opowiadać o nich poza gronem rodzinnym. Zdając sobie sprawę, że wobec cierpienia milionów ofiar wojny jej własne losy mogą wydawać się nie dość poruszające, dopiero pod koniec życia pozwoliła swojej córce na opublikowanie spisanej relacji. Valerie Riedesel wykonała zaś niebywałą pracę, wplatając w opowieść o ofiarach represji Himmlera rodzinne listy, pamiętniki, prezentując i interpretując nieznane dotąd źródła.
"Dzieci duchy" nie są pracą naukową, ale książką, po którą powinien sięgnąć każdy zainteresowany poznawaniem różnych aspektów dotyczących drugiej wojny światowej. Jest napisana ciekawie i z dużą delikatnością. Autorka doskonale zdaje sobie sprawę, że choć represjonowane rodziny wiele wycierpiały, ich los jest nieporównywalny z losem wielu ofiar nazistowskiego reżimu z terenów okupowanych. Udaje jej się jednak opowiadać o cierpieniu represjonowanych, podkreślając, że jako więźniowie specjalni, przebywający w wydzielonych strefach obozów koncentracyjnych, mieli oni nikłe pojęcie o skali tragedii, która toczy się tuż obok nich. Dzięki tej książce zyskujemy też wgląd w sprytnie prowadzoną dwulicową rozgrywkę Himmlera, który z jednej strony represjonował rodziny zamachowców, z drugiej przyznawał im pewne "przywileje" (jeśli porównać ich los do losu wielu innych więźniów), starając się utrzymać przy życiu potencjalnych zakładników i zarazem "karty przetargowe" w ewentualnych rokowaniach z aliantami po zbliżającej się klęsce Niemiec.
"Dzieci duchy" nie są pracą naukową, ale książką, po którą powinien sięgnąć każdy zainteresowany poznawaniem różnych aspektów dotyczących drugiej wojny światowej. Jest napisana ciekawie i z dużą delikatnością. Autorka doskonale zdaje sobie sprawę, że choć represjonowane rodziny wiele wycierpiały, ich los jest nieporównywalny z losem wielu ofiar nazistowskiego reżimu z terenów okupowanych. Udaje jej się jednak opowiadać o cierpieniu represjonowanych, podkreślając, że jako więźniowie specjalni, przebywający w wydzielonych strefach obozów koncentracyjnych, mieli oni nikłe pojęcie o skali tragedii, która toczy się tuż obok nich. Dzięki tej książce zyskujemy też wgląd w sprytnie prowadzoną dwulicową rozgrywkę Himmlera, który z jednej strony represjonował rodziny zamachowców, z drugiej przyznawał im pewne "przywileje" (jeśli porównać ich los do losu wielu innych więźniów), starając się utrzymać przy życiu potencjalnych zakładników i zarazem "karty przetargowe" w ewentualnych rokowaniach z aliantami po zbliżającej się klęsce Niemiec.
Mam nadzieję, że publikacja tej książki nie przejdzie zupełnie niezauważona, choć zdaję sobie sprawę, że zdecydowanie większe zainteresowanie budzą w naszym kraju świadectwa nieludzkich cierpień nacji bezwzględnie przez Niemców zwalczanych. Ale historia opowiedziana na przykładzie tej niemieckiej rodziny jest również opowieścią o nieobecnych w szerszej świadomości obliczach drugiej wojny. Pojawia się tu wiele ciekawostek - jak właśnie traktowanie więźniów specjalnych i tworzenie specjalnych stref w obozach, kalkulowanie przydatności uwięzionych w ewentualnych rokowaniach z aliantami, spotkania specjalnych więźniów z różnych rejonów Europy i z różnych powodów przetrzymywanych. Jest to opowieść o trudnych i smutnych losach jednej rodziny, a także o niewyobrażalnej tragedii innych ludzi, której w czasie swojej tułaczki więźniowie stali się świadkami. Choć spisana ręką córki jednej z bohaterek i wnuczki jednego z zamachowców, jest w zdecydowanej większości obiektywna. Może nieco zbyt wyidealizowane są wspomnienia o Cäsarze von Hofackerze, ale ponieważ są to wspomnienia córki, która straciła ojca jako piętnastolatka, mają prawo takie być. Ännerle straciła ojca, zanim osiągnęła wiek, w którym kwestionujemy wartości wyznawane przez rodziców, a ponieważ i matka dbała, by dzieci czciły pamięć ojca, może zachowały obraz zbyt idealny. A może faktycznie Cäsar był takim człowiekiem, jakim zapamiętały go dzieci.
Książa Valerie Riedesel wprowadziła mnie w obszary historii, o których miałam nikłe pojęcie, zdecydowanie poszerzając moje horyzonty. Lektura okazała się poruszająca (choć autorka nie epatuje uczuciami) i wciągająca. Wgląd w bardzo osobiste materiały rodzinne umożliwił dobre poznanie bohaterów opowieści i ich własnych odczuć związanych z represjami. Autorka każdy poruszany aspekt starała się pokazać możliwie szeroko i udokumentować przytaczane zdarzenia, nie nużąc jednak czytelnika. "Dzieci duchy" odebrałam jako porządną literaturę non fiction odpowiednią dla każdego zainteresowanego tematyką wojenną. Ze swojej strony gorąco polecam.
Autor: Valerie Riedesel
Tytuł: Dzieci duchy. Ofiary represji Himmlera
Tłumacz: Kamil Markiewicz
Wydawca: wydawnictwo Święty Wojciech
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawcy.
Komentarze
Prześlij komentarz