Magda Knedler, Narzeczone Chopina [Mando]

 

Magda Knedler, Narzeczone Chopina [Mando]

Nigdy nikomu tego nie mówiłam, ale naprawdę trudno być kobietą.
Trudno sprostać wymaganiom, które się nam stawia, a jednocześnie
znosić wszelkie ograniczenia. Wojna nie jest dla kobiet,
sukcesy w pracy nie są dla kobiet, podejmowanie samodzielnych decyzji
nie jest dla kobiet. Nawet wybieranie sobie męża
nie jest dla kobiety. Kobieta ma czekać, aż zostanie wybrana,
a później rodzić dzieci.

Pierwszy raz od bardzo dawna piszę o książce Magdy Knedler tyle tygodni po premierze. Dotąd dla książek ulubionej autorki rzucałam wszystko. Niestety tym razem zaczęłam czytać i... przytłoczona masą obowiązków musiałam ją odłożyć. Bo to nie jest książka, którą można podczytywać sobie między różnymi domowymi obowiązkami. By wybrzmieć w pełnej krasie, potrzebuje od czytelnika uwagi i czasu. Ale zapewniam was, że warto ten czas poświęcić.

Magda Knedler postanowiła napisać historię kobiet, których nazwiska były łączone z Chopinem. Tych, które go kochały (z wzajemnością bądź nie), które się z nim wiązały, które w znacznej mierze zapomniano, których nazwiska są przywoływane zaledwie jako kontekst dla kompozytora. I co ważne, nie tylko wystawiła je na plan pierwszy, ale oddała im głos, by po raz pierwszy do wielu, wielu lat mogły mówić we własnym imieniu.

Książka składa się więc tak naprawdę z czterech monologów, w których historię swojej relacji z Chopinem opowiadają Konstancja Gładkowska, Maria Wodzińska, George Sand i Jane Stirling. Czymże jest jednak monolog bez słuchacza? Właśnie dlatego w powieści pojawia się doświadczony przez los, cierpiący po stracie ukochanej żony dziennikarz. To on zbiera relacje kobiet i jest łącznikiem między tymi historiami. Choć sam jest bohaterem pobocznym, staje się spoiwem dla całej opowieści, katalizatorem wyzwalającym każdą z opowieści, które w książce przeczytamy.

Chopin był niewątpliwie geniuszem - fantastycznym pianistą i wybitnym kompozytorem. Ceniony przez publiczność, wielbiony przez ludzi, pozostawił trwały ślad w historii. Lecz w jego cieniu kryją się nie mniej ciekawe osoby, które w ten czy inny sposób wpłynęły na Fryderyka i na których on sam wywarł niebagatelny wpływ. To im przygląda się Magda Knedler, wydzierając strzępki informacji z listów, wspomnień, biografii. Wykonując niebagatelną pracę researcherską, niczym puzzle, wypełniane czasem własną wyobraźnią, intuicją i wrażliwością, kawałek po kawałku odtworzyła sylwetki czterech niezwykłych kobiet i pozwoliła nam, czytelnikom, przyjrzeć się im bliżej, dostrzec w nich nie tylko pozbawione własnego głosu satelity geniusza, ale też osoby z krwi i kości, z własnymi uczuciami, marzeniami czy aspiracjami. 

Magda Knedler należy do pisarek o bardzo analitycznym umyśle, przez co jej proza nie każdego czytelnika porywa. Jednak mało kto na bohaterów swoich książek spogląda z podobną wnikliwością oraz empatią, pozwalając im jednocześnie rozwinąć cały wachlarz emocjonalny i osobowościowy. Jej bohaterki żyją, cierpią, kochają. I przede wszystkim mają swoje zdanie, ponieważ nareszcie to im oddano głos.

Autorka po raz kolejny dowiodła (wcześniej podobny zabieg wykonała w powieści Nikt ci nie uwierzy), że monolog to świetna firma wyrazu, idealnie przekazująca treści, pozostawiająca dużo przestrzeni bohaterom, ale też interesująca dla odbiorcy. Bo wspomnienia bohaterek o Chopinie składają się ze wspomnień, emocji, sentymentów. One same poddają te wspomnienia ocenie, podobnie jak oceniają same siebie, odsłaniając się jednocześnie przed nami. A dzięki Magdzie Knedler możemy się poczuć, jakbyśmy to my siedzieli w saloniku w mieszkaniach bohaterek i słuchali opowieści skierowanej bezpośrednio do nas.

Z kolejnych historii, które poznajemy w powieści, wyłania się żywy, barwny, fascynujący obraz epoki, a także - pośrednio - nieco odmienne oblicze wyniesionego na pomniki niemal za życia Chopina. Jednak najważniejsze są tu cztery kobiety i to, co zachowały w pamięci.

Magda Knedler zawsze pięknie pisała o relacjach międzyludzkich i nie zawiodła mnie i tym razem. Ukazuje całe spektrum relacji wraz z wpływem kontekstu społecznego i kulturowego na ich tworzenie i przebieg. Mamy tu i intymne wyznania, i salonowe plotki, skandale, zawiedzione nadzieje i przechowywaną głęboko w sercu relikwię pamięci o uczuciu, które na zawsze staje się częścią tego, kto kochał. 

To książka, którą można analizować i przeżywać, napisana z dbałością o detale i język, ze spokojnie płynącą narracją, dającą szansę wybrzmieć słowom i myślom. Powieść wymagająca od czytelnika czasu i uwagi, ale też otwierająca pole do refleksji nad niknącymi w mrokach niepamięci kobietami, które miały wpływ na "wielkich" mężczyzn, nad pamięcią, nad kultem geniuszu. Nie da się uniknąć chyba rozważań o tym, za co kolejne kobiety kochały Chopina, czy zasługiwał na tę miłość, a także nad tym, kogo on sam naprawdę kochał. 

Narzeczone Chopina nie są słodką bajką o miłości i geniuszu. Są gorzkim spojrzeniem na miłość niespełnioną, niezaspokojoną, zawieszonym w przestrzeni pytaniem, czy uczucie miało szanse rozkwitnąć i kto odpowiada za jej rozpad. Magda Knedler pokazuje, że ścieżki miłości są trudne, zwłaszcza w świecie, który odmawia kobietom sprawczości. W świecie, w którym kobieta powinna biernie czekać na mężczyznę, który ją zauważy i w którym nie wolno jej o tę miłość zawalczyć. 

Zachwyca mnie, że autorka znów oddaje głos kobietom, i to kobietom niezauważanym, niedocenianym i zapominanym. W czasie lektury wcale nie czułam potrzeby słuchania muzyki Chopina, płyty z jego utworami leżały spokojnie na regale. Żałowałam natomiast, że nie mogę natychmiast zerknąć do powieści Georges Sand, że nie mogę usłyszeć śpiewu Konstancji Gładkowskiej, że nie mogę objąć Jane Stirling i ukoić jej żalu, że nie poczuła się kochana przez mężczyznę, któremu oddała serce i dla którego tak wiele zrobiła. Bo choć autorka zręcznie unika czułostkowości, w jej książce da się wyczuć czułość, jaką obdarza bohaterki i to uczucie bardzo się podczas lektury udziela. To właśnie dzięki tej czułości możemy poznać i zrozumieć bohaterki, dzięki czemu my także przywracamy im należne miejsce w zbiorowej pamięci. A przywracać pamięć Magda Knedler naprawdę potrafi.

Jednak w pewien sposób największy mój zachwyt wprowadza dodatkowy bohater tej historii, zbierający relacje "narzeczonych Chopina" dziennikarz, który pozornie pełni jedynie rolę spoiwa łączącego ze sobą cztery monologi. Krzysztof wypełnia szczeliny, pojawia się jakby mimochodem, niosąc w sobie swoją własną tragedię. Jednocześnie jego historia pomaga wydobyć uniwersalny element całej opowieści. Kult, jakim otacza pamięć o zmarłej żonie, jego zatracanie się we własnym bólu i wspomnieniach, jest doskonałą paralelą kultu wspomnień, jakim otoczyły się cztery bohaterki powieści. Dzięki Krzysztofowi rozumiemy, że nie tylko geniusz może stać się obiektem obsesji pamięci. I właśnie dzięki Krzysztofowi odkrywamy, że jest to powieść o miłości niespełnionej w ogóle, nie tylko o miłości do Chopina. Mechanizmy, które uwikłały bohaterki w cykl poszukiwania choćby cienia uczucia bezpowrotnie utraconego, dotyczyć mogą każdego z nas.

Za każdym razem, gdy piszę o książkach Magdy Knedler, boleję nad tym, jak bardzo jest to autorka niedoceniona. A przecież tak mądrze dobiera tematy, poszczycić się może doskonałym researchem, a przede wszystkim pisze naprawdę pięknie i bardzo świadomie. Dopasowuje swój styl do każdej z bohaterek, wspaniale prowadzi ich monologi, sprawiając, że tak blisko im do żywej mowy i tak łatwo poddać się płynącym z nich emocjom. Tę książkę czyta się doskonale, choć warto robić to niespiesznie, rozsmakowując się w słowach i oddając refleksji. To literacka jakość, jaką wcale nie tak łatwo osiągnąć, która pozostawia w czytelniku poczucie satysfakcji z lektury. A już zupełnie niezależnie od tego - po prostu warto poznać te cztery historie o miłości do mężczyzny, który wyrastał ponad przeciętność, lecz chyba nie potrafił odwzajemnić miłości.

Autor: Magda Knedler
Tytuł: Narzeczone Chopina
Wydawca: Wydawnictwo Mando

Egzemplarz recenzencki.

Komentarze

Popularne posty