[Co tam w komiksie] Scott McCloud, Zrozumieć komiks [Kultura Gniewu]
Większości rzeczy, z których korzystamy na co dzień, używamy całkiem intuicyjnie. Czasem czytamy jakieś instrukcje obsługi, ale zazwyczaj uczymy się ich podczas użytkowania. Czasem jednak coś zafascynuje nas na tyle, że chcemy poświęcić nieco uwagi na poznanie zasad działania. To dlatego niektórzy zaglądają pod maskę samochodu, inny grzebią w silniku, czasem rozkręcają przedmioty, patrząc co kryje się pod obudową. Z jednej strony bez tej wiedzy dalej mogliby swobodnie korzystać z danej rzeczy, z drugiej zrozumienie daje coś więcej niż satysfakcję. Mnie silniki niespecjalnie kręcą, za to zawsze fascynowały mnie zasady funkcjonowania i działania literatury. Teoria literatury nie sprawiła, że mniej lub bardziej kocham książki, ale pozwoliła spojrzeć na wiele rzeczy w szerszym kontekście.
Nic więc dziwnego, że im bardziej zagłębiałam się w świat komiksu, tym bardziej chciałam poznać zasady nim rządzące. Bez nich mogłam swobodnie funkcjonować, ale coraz częściej czułam, że brakuje mi warsztatu do porządkowania własnych przemyśleń. I kiedy zaczęłam szukać jakiejś książki zajmującej się teorią komiksu... znalazłam komiks Scotta McClouda, który miał być odpowiedzią na moje potrzeby.
Autor posługuje się językiem jasnym i zrozumiałym, nawet jeśli korzysta ze słownictwa naukowego, dba o to, by wyjaśnić jego znaczenie. A co najważniejsze, dzięki formie, jaką przyjął jego wykład, może nam "na bieżąco" ilustrować prezentowane przez siebie teorie i przemyślenia. Prowadząc swój wykład, w którym przewodnikiem jest cartoonowa wersja jego samego, wykorzystuje jako przykład prace wielu uznanych rysowników (zawsze dbając o oznaczenie posiadacza praw autorskich). Najbardziej zachwyca mnie fakt, że docierając do odbiorcy, McCloud wykorzystuje wszystkie możliwości tego niezwykłego medium. Po lekturze czuję się bogatsza - udało mi się uporządkować już posiadaną wiedzę, a także znacząco ją poszerzyć.
Czy bez znajomości tej pracy dalej mogłam czytać komiksy? Jak najbardziej. Czy bez niej umiałabym rozpoznać dzieła dobre i odróżnić jej od przeciętnych? Oczywiście. To wszystko dzieje się przecież na poziomie intuicyjnym. A jednak trwam w zachwycie nad tą pozycją i wiem, że wrócę do niej niejednokrotnie, by ugruntować zdobytą wiedzę. Znając mechanizm działania tego medium, lepiej je rozumiejąc, będę czytać bardziej świadomie i łatwiej porządkować myśli, do których wyrażenia dotąd brakowało mi warsztatu. A przede wszystkim utwierdziłam się w przekonaniu, że komiks jest czymś więcej niż bękartem sztuk plastycznych i literatury. To wyjątkowe, pełnoprawne medium, które korzysta z własnych środków wyrazu, jednak angażuje odbiorcę nie mniej niż malarstwo, literatura czy nawet muzyka. Korzystając z dostępu do jednego zmysłu, jest w stanie fantomowo uruchomić wszystkie. Kluczowym mechanizmem jest tu dookreślanie, w którym aktywnie (choć nieświadomie) uczestniczy odbiorca. Komiks to więcej niż prosta rozrywka dla mas czy - a ten pogląd wciąż jest powielany - dla dzieci. Ale to już temat na inną dyskusję.
Zrozumieć komiks to zachwycająca, angażująca, pełna wiedzy praca wykorzystująca medium komiksu do opisania jego samego. Bardzo przystępna, fantastycznie narysowana, kipiąca od przykładów. Doskonały punkt wyjścia do usystematyzowania tego, co wielu z nas dotąd rozumiało czysto intuicyjnie. Kanoniczna dla wielu teoretyków, idealna dla wszystkich, którzy pragną być bardziej świadomymi odbiorcami.
Na koniec ukłon dla polskiego tłumacza, który musiał zmierzyć się z przekładem na nasz język pojęć, które w swoim wywodzie wykorzystuje autor, a z których nie wszystkie mają swoje odpowiedniki. Dzięki wytężonej - jak zakładam - pracy Michała Błażejczyka polski odbiorca może cieszyć się przystępną lekturą.
Komentarze
Prześlij komentarz