Czytanie z dzieckiem jako podróż sentymentalna


chłopiec i książki w niebieskich okładkach


Dziś Międzynarodowy Dzień Książki dla Dzieci - jedno z moich ulubionych czytelniczych świąt. Pewnie dlatego, że ja naprawdę lubię książki dla dzieci, lubię to, co wnoszą do moich i Wojtka relacji, a także to, jaki mają na niego wpływ. W ubiegłym roku z okazji tego święta mogliście przeczytać egoistyczny tekst o czytaniu z dzieckiem

Tym razem chciałabym wam opowiedzieć o jeszcze jednym aspekcie wspólnego czytania. Otóż czytanie z dzieckiem jest też okazją do sentymentalnej wyprawy do naszego własnego dzieciństwa. Jeśli zaproponujemy dziecku jako lekturę książki, które sami czytaliśmy jako dzieci, będziemy mogli podczas wspólnego czytania i po nim powspominać i wrócić do tych emocji, które towarzyszyły nam, gdy byliśmy początkującymi czytelnikami.

Oczywiście musimy mieć świadomość, że nie każda książka, która w nas budzi ciepłe uczucia, przypadnie do gustu naszym dzieciom. I nic w tym złego. Są inne czasy, nasze dzieci otoczone są przez inne książki (liczę, że jeśli trafiliście na zaczytasową stronę, nie należycie do tych Polaków, w których domu nie ma ani jednej książki) i one już zdążyły wpłynąć na ich gust czytelniczy. Inne są też ich życiowe doświadczenia, więc niektóre historie będą dla nich niezrozumiałe. Jednak warto próbować (nie tylko z cudowną serią wznowioną przez Naszą Księgarnie - "Poczytaj mi, mamo"), budować w dziecku otwartość na nowe doznania, a w nas zrozumienie i szacunek dla ich gustu (niech nasze lektury z dzieciństwa nie staną się dla dzieci tym, czym lektury z kanonu - przykrą koniecznością).

Jeśli chodzi o naszą domową biblioteczkę, są książki z mojego dzieciństwa, które przyjęły się doskonale również w biblioteczce Wojtka, ale są i takie, które przeszły bez echa i nie wzbudziły zainteresowania. Postanowiłam jednak pokazać kilka z tej pierwszej grupy.

Wanda Chotomska, Przygody jeża spod miasta Zgierza, wydawnictwo Nisza

książka, okładka

książka, ilustracja

książka, ilustracja

To  moja najukochańsza z dzieciństwa, z którą łączą się najwspanialsze wspomnienia. Gdy tylko dowiedziałam się, że jest dostępne wznowienie w dokładnie tej samej szacie graficznej co moja stara, utracona po zalaniu książka, musiałam ją mieć. Wierszowana opowieść wymyślona przez moją literacką idolkę z charakterystycznymi ilustracjami Krystyny Witkowskiej stoi na najważniejszym miejscu w naszej biblioteczce. Strasznie cieszy mnie fakt, że Wojtek również ją pokochał i co ważne - nadal z niej nie wyrósł! Kiedyś czytaliśmy ją intensywnie, ale i dziś Wojtek potrafi ją przynieść i z równym co kiedyś entuzjazmem słuchać, jak czytam. 

Małe dzieci urzeknie tutaj rytm wiersza, starsze - piękna opowieść o potrzebie posiadania rodziny (ostrzegam: można się wzruszyć), a dorosłych to wszystko razem wzięte, plus radość z zabawy słowem i oryginalne ilustracje. To wydanie jest już trudno dostępne, ale zachęcam - poszukajcie. Nie zawiedziecie się.


Maria Terlikowska, Chodzi mucha po globusie oraz Przygody kropli wody
ilustrował Bohdan Butenko

książki, okładki

książki, ilustracje


Te dwie książeczki wznowione przez wydawnictwo Muza w ramach serii Muzeum Książki Dziecięcej to prawdziwa gratka. Wierszowane opowieści Marii Terlikowskiej niepostrzeżenie wprowadzą maluchy w świat geografii oraz fizyki. Historia muchy pokaże młodym czytelnikom, że na naszej planecie są strefy klimatyczne, jakie żyją w nich stworzenia i jaka może być pogoda. Przygody kropli wody to zabawna opowieść o... stanach skupienia wody. A wszystko to ubrane w wyjątkową szatę graficzną przez niezrównanego Bohdana Butenkę.

Wojtek za nimi przepada (nadal), ale najmilej wspominam, gdy zabrałam obie książeczki do przedszkola w ramach akcji "Rodzice czytają dzieciom" i miałam przed sobą grupę całkowicie zafascynowanych maluchów. To dowód, że to książeczki dla każdego.


Ognisty ptak. Rosyjskie bajki ludowe w przekładzie Danuty Wawiłow

książka, okładka

książka, ilustracje

książka, ilustracja

To akurat dość stara książka (wydana w 1986 roku przez wydawnictwo Książka i Wiedza), choć wygrzebana niedawno. Przypomniałam sobie o niej, czytając baśń o Mądrej Wasylisie (w zbiorze wydanym przez wydawnictwo Tadam, recenzja jest na blogu, polecam). A jak już wyjęłam, to musieliśmy przeczytać.

Dla mnie była to rzeczywiście sentymentalna podróż. Na nowo podziwiałam kunsztowne ilustracje Igora Jerszowa, zdobione strony i dobrze zapamiętane historie. A Wojtek dowiedział się, co lubiła czytać jego mama, gdy była w podobnym wieku i jak urzeczony słuchał tych starych historii.



Piotr Jerszow, Konik garbusek

książka, okładka

książka, ilustracja

książka, ilustracja

Kolejna stara, wyczytana, wymęczona pozycja (wyd. Książka i Wiedza, 1988 r.). W przeciwieństwie do Ognistego ptaka wcale nie zapomniana, bo - jako jedna z ukochanych książek - jest od czasu do czasu w użyciu. To piękna baśń o trzecim synu, który osiągnął więcej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać, z pomocą niepozornego garbatego konika. Napisana wierszem, w pięknym przekładzie Igora Sikiryckiego z fenomenalnymi ilustracjami Jana Marcina Szancera, które godzinami próbowałam kopiować (tylko Szancer i Kossak tak urzekająco rysują konie :-D).



Bajarka opowiada. Zbiór baśni z całego świata w opracowaniu Marii Niklewiczowej

książka, okładka

książka, okładka


Nie od dziś wiadomo, że baśnie to nośniki starych mądrości, a szansa na zapoznanie się z baśniami z różnych kręgów kulturowych pozwala zdać sobie sprawę, jak wiele łączy nasze przekazy z tymi bardziej egzotycznymi. Mój egzemplarz Bajarki pochodzi z 1985 roku, ale ostatnio pojawiło zdaje się wznowienie. Dla mnie czytanie tych baśni było próbą odnalezienia w pamięci emocji, które towarzyszyły mi w dzieciństwie, Wojtek miał z książką styczność po raz pierwszy, ale bardzo podobało mu się zadawanie pytań w stylu: "Lubiłaś tę opowieść, jak byłaś mała?", "A tę?", "A która była twoja ulubiona?". Myślę, że ta próba odnalezienia łączności między jego a moim dzieciństwem to też całkiem fajna sprawa.



Wanda Markowska, Anna Milska, Baśnie z dalekich wysp i lądów

książka, okładka

książka, ilustracja

książka, ilustracja


A tu już prawdziwy rarytas ze wspólnej biblioteczki - książka wydana przez wydawnictwo Nasza Księgarnia w 1962 roku. Tę książkę jako pierwsza czytała moja babcia mojej mamie, potem moja mama urządziła sobie sentymentalną podróż, czytając ją mnie, a teraz ja czytam ją Wojtkowi. Książkowa sztafeta pokoleń. A egzotyczne baśnie są warte tego, by kolejny raz je przeczytać.

***

Mam w swojej biblioteczce książki, po które Wojtek pewnie nigdy nie sięgnie, ale są też takie, które będę mu z wiekiem podsuwać i mam nadzieje, że sprawią mu radość, czy to ze wspólnej, czy samodzielnej lektury. W odpowiednim czasie. Oczywiście pewnie nie wszystko mu się spodoba, ale nie szkodzi zaproponować, a może przy okazji coś sobie z tego przeczytać?

A jak jest u was? Czytacie dzieciom wasze książki z dzieciństwa? Co się przyjęło, a co spotkało z odrzuceniem? Chętnie się dowiem :-D

Komentarze

  1. Obserwuję Was ASy od jakiegoś czasu na Instagramie ale dopiero dziś weszłam na blog :) Aż mi się łezka w oku zakręciła bo sama pamiętam wiele z polecanych książek. Uwielbiałam Baśnie rosyjskie (właściwie to miałam Baśnie narodów Związku Radzieckiego), moje dzieci też najpierw chętnie słuchały a potem czytały. Ale chyba najczulej wspominam książkę, którą czytał jeszcze mój Tata jako dziecko: Cudowne okulary, tę dzieci lubiły słuchać ale już same nigdy do niej nie wróciły. Za to Poczytaj mi Mamo czytamy jeszcze dzisiaj (chociaż Marcin ma już ponad 10 lat ;) )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to jest, że nie każda nasza książka przypadnie dzieciom do gustu, ale fajnie jest próbować, bo to taka przyjemność dla nas samych i przy okazji naszych dzieci (albo odwrotnie - dla dzieci i przy okazji dla nas samych). Sama jestem ciekawa, czy poza Jeżem Wojtek będzie wracał do tych książek :-D A Okulary też pamiętam! Muszę sobie je odświeżyć :-D

      Usuń
  2. Nie mam dziecka ale kocham książki dla dzieci bo tak na prawdę one są dla każdego. Pokazałaś perełki, które od razu kupiły mnie swoją treścią mimo iż ich nie znam... no może z wyjątkiem bajarki - mam wznowione wydanie. O wcześniejszym nie słyszałam - nie znałam jako dziecko (podobnie jak pozostałych tytułów) ale porównywałam ilustracje i to troszeczkę nie to. Nie mniej basnie są przepiękne <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, ja też lubiłam czytać książki dla dzieci, nawet gdy byłam już dorosła, a na świecie jeszcze nie było Wojtka. Teraz po protu mam pretekst, by kupować ich jeszcze więcej :-D To bardziej uzasadnia wydatek. Ale liczy się przyjemność czytania.

      Muszę wyszukać sobie w księgarni nową bajarkę, żeby porównać z moją. :-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty