Fantastyczne Miejsce Spotkań - czyli na Pyrkonie z dzieckiem
W starwarsowej kantynie można sobie zrobić fajną sesję zdjęciową |
Dziś mam dla Was wpis trochę nietypowy, bo niedotyczący książek. Ale ponieważ wróciłam z Poznania naładowana emocjami, chcę się z Wami podzielić opowieścią o naszym wyjeździe na Festiwal Fantastyki Pyrkon. Bo to miejsce to raj dla miłośników bardzo szeroko pojętej fantastyki, na które warto się wybrać. Także z dziećmi.
To nie był nasz pierwszy wspólny konwent w "karierze", pierwszy raz (dla nas obojga) był w 2016 roku (Wojtek miał wtedy niecałe 6 lat). Tak nam się podobało, że wróciliśmy w 2017. Nie udało się dotrzeć w roku ubiegłym (ku żalowi nas obojga), ale termin festiwalu zbiegł się z targami w Warszawie, a te - jak się domyślacie - są dla mnie priorytetem. No ale w tym roku Wojtek wyraźnie zaznaczył, że on się wybiera i musimy mu towarzyszyć :-) Jeśli niespełna 9-latek tak kategorycznie coś oznajmia, to nie ma sensu się spierać.
Przygotowania
Choć marzę o tym, żeby wreszcie spędzić na Pyrkonie całe 3 dni, to na razie organizacyjnie jeszcze nie udało nam się spełnić tego marzenia (a zważywszy na termin przyszłego Pyrkonu - tak, już w kalendarzu zapisane 8-10 maja 2020 - też będzie to trudne w realizacji). No ale jeśli kiedyś będzie taka szansa, na pewno ją z Wojtkiem wykorzystamy, bo jesteśmy w tej imprezie zakochani.
Przygotowania do wizyty to przede wszystkim obmyślanie outfitu. Taki Pyrkon to genialny pretekst do tego, by się poprzebierać - niezależnie od wieku. Matka jak zwykle za późno zaczęła się zastanawiać nad przebraniem dla siebie, więc stanęło na tym, że wybierze jakąś starwarsową koszulkę. A przy tej ilości, jaką ma w szafie, decyzja wcale prosta nie była :-D
Tymczasem Wojtek, który dwukrotnie pomykał na Pyrkonie jako mały Vader, tym razem uznał, że chce być Kylo Renem, ale tym z epizodu 8, nie 7. I matka musiała pomyśleć, jak skompletować mu strój. Nie chciałam kupować w internecie gotowca, bo często stosunek jakości do ceny jest zatrważający, a do tego dzieciaki (o, co za odkrycie) szybko rosną, więc ten strój jest co najwyżej trzyrazowy (Pyrkon, może Copernicon i jakiś bal w szkole). Dół stroju skombinował się z szafy, wysokie buty pominęliśmy. A że matka ma szyjącą koleżankę (bo sama nie szyje nic bardziej skomplikowanego niż... guziki), udało się sprawić Wojtkowi wygodną... kurtkę (dobra, nie wiem, jak to fachowo nazwać) i pas, a u ramion zawiesić pelerynę (wykorzystaliśmy tę z kostiumu Vadera). No i matka nauczyła się z YouTuba robić blizny! (ale zanim powstała ta na twarzy, zrobiliśmy próby uczuleniowe najpierw na mojej ręce, potem na Wojtka; faktycznie Collodion nie uczula i nie powoduje dyskomfortu, ale nie wierzcie mi na słowo, lepiej zróbcie próbę, zwłaszcza przed wykorzystaniem tego na twarzy).
Może to nie był najbardziej profesjonalny cosplay ever, ale Wojtek był ze stroju bardzo zadowolony, a to jego zdanie ma znaczenie :-D I jego radość.
Mały Kylo Ren |
W drogę
Wyjazd na jeden dzień, ale chcemy go wykorzystać na maksa, więc wstajemy bladym świtem, wrzucamy lekkie śniadanie, robimy bliznę, bierzemy torbę z zaopatrzeniem i pakujemy się do samochodu. Przed nami ponad dwie i pół godziny jazdy, więc obowiązkowo audiobook dla całej rodziny i ruszamy.
Na miejscu największa trudność (czego się spodziewaliśmy) to znalezienie wolnego miejsca parkingowego w pobliżu Targów. Jest kilka płatnych parkingów w okolicy, ale że w Poznaniu Strefa Płatnego Parkowania działa od poniedziałku do piątku, każdy próbuje jednak zaparkować na ulicy, co niemal graniczy z cudem. Nie radzę nikomu parkować poza wyznaczonymi miejscami, bo wieczorem sporo widzieliśmy aut z blokadami na kołach, a to raczej niemiła niespodzianka. Zwróćcie też uwagę, czy cudownie wolne miejsce w rzędzie aut nie jest przypadkiem przy hydrancie. Nie radze go zastawiać.
Decyzja, czy spędzacie pół godziny, krążąc po uliczkach w poszukiwaniu miejscówki, czy korzystacie z płatnego parkingu należy do Was. Ważne, by parkowanie nie skończyło się kosztownym biletem od straży miejskiej (czy tam policji).
Bilety
Cóż, bilety do tanich nie należą. Koszt wstępu dla trzyosobowej rodziny w sobotę może uderzyć po kieszeni. Jeśli wybieracie się na "wycieczkę krajoznawczą" - pooglądać cosplaye, pokręcić się po terenie i wrócić, wybierzcie raczej niedzielę. Ale jeśli będziecie korzystać z prelekcji, pokazów, paneli itd. to jednak warto sypnąć groszem, bo to meeega fajna impreza. Dzieciaki do 6. roku życia wchodzą za free, do 12. roku mają prawo do biletu ulgowego (choć moim zdaniem ta granica powinna zostać podniesiona do 16. roku, 12-, czy 13-latka nie puszczę jednak samego, a to znaczy, że musiałabym kupić dwa, a nawet trzy pełne bilety; a to spory już koszt).
Przed udaniem się na teren targów sprawdźcie na stronie Pyrkony, przy jakich wejściach znajdują się kasy do odbioru preakredytacji, a gdzie kupicie bilety jednodniowe, żeby potem nie biegać bez sensu wokół terenu targowego. No i nie przeraźcie się zawijanych w ślimaczki kolejek. Z nimi trzeba się liczyć. Ale - z tego co widziałam - osoby przy kasach uwijają się jak mogą, żeby wszystko szło maksymalnie sprawnie, a do tego zadbano o kasy priorytetowe, przy których ustawić mogą się rodziny z dziećmi, dzięki czemu młodociani nie umrą z nudów w oczekiwaniu na wstęp, a rodzic nie umrze od ich jęków. Do tego chwała wolontariuszom, którzy krążą po kolejkowym tłumie, wyłapując niezorientowanych rodziców i wskazując im kasy priorytetowe oraz moderują kolejki, wskazując wolne stanowiska biletowe.
Miłośnicy Star Wars zawsze odnajdą się w tłumie |
Pyrkon to fantastyczne miejsce spotkań - choćby księżniczek. I Thora, przypadkiem :-D |
Bezpieczeństwo
Wiadomo, Pyrkon to miejsce, gdzie atrakcje przyciągają wzrok dosłownie z każdej strony i łatwo na chwilę stracić koncentrację, a jeśli nasza pociecha akurat ruszy w innym kierunku, niż my skierowaliśmy nasz wzrok, można ją w tłumie zagubić. Dlatego, poza jednak utrzymywaniem uwagi, warto zadbać zaraz po wejściu o zmaksymalizowanie bezpieczeństwa. W kasach można poprosić o opaski na rękę i wpisać na nich swój numer telefonu. My zawsze wypisujemy nasz numer na odwrocie identyfikatora, skoro ich noszenie zalecane jest na całym terenie imprezy, ale przy mniejszym dziecku warto jednak założyć tę opaskę, bo trudniej ją zgubić niż identyfikator.
Po drugie - warto pokazać dziecku, jak rozpoznać wolontariuszy z Pokojowego Patrolu. Ich czerwone koszulki widoczne są z daleka i jeśli dziecko wie, że gdy się zgubi, ma zgłosić się do takiej osoby, łatwo ją znajdzie. Przez cały czas naszego pobytu na imprezie nie było momentu, że w zasięgu wzroku nie miałam przynajmniej jednej patrolowej pary. i za to chwała organizatorom i wolontariuszom, bo to dawało mi pewność, że w razie co czy Wojtek, czy ja znajdziemy kogoś, kto nam pomoże.
Yoda na kolanach powala na kolana |
Z reprezentacją Ligi Superbohaterów (szukajcie ich na Facebooku) |
Fanem Star Wars jest się na całe życie |
Przebierańcy
Muszę przyznać, że ilość bodźców wzrokowych jest na Pyrkonie powalająca. Cosplayerzy i przebierańcy stają na głowie chyba, przygotowując się do udziału w imprezie. Na robieniu zdjęć samym tylko przebranym uczestnikom można by spędzić cały dzień. Są stroje bardziej i mniej skomplikowane, powalające precyzją (skrzydła, zbroje, maski, suknie... OMG dosłownie), i takie robione z przymrużeniem oka (jak karton z karteczką "zrób sobie zdjęcie z kartonem"). Ważne jest jednak, by pamiętać, że nikomu nie robimy zdjęć bez zapytania o zgodę! Tym bardziej w strefie gastronomicznej, w której cosplayerzy spotykają się na posiłku czy piwie. Za to każdego można śmiało poprosić o wspólną fotkę i właściwie nikt nigdy nie odmawia (no chyba że właśnie spieszy się na jakąś prelekcję, ale to zrozumiałe).
Co jakiś czas przez teren Pyrkonu maszerowały "tematyczne procesje". Dzięki temu można było się przyjrzeć całej plejadzie na przykład kostiumów mangowych, futrzastych czy innych. Wojtek z radością podłączył się do pochodu fanów Star Wars (czy to kogoś dziwi?) i na końcu stanął do wspólnego zdjęcia.
Na Pyrkonie przebierają się starsi i młodsi, młodzież, dzieci i ich rodzice. Rodziny i pary często mają pasujące do siebie kostiumy i to naprawdę supersprawa. Aż żałuję, że jako nastolatka nie miałam szansy uczestniczyć w takich imprezach. No ale teraz nadrabiam. Może w końcu uda mi się skombinować strój dla siebie :-D
Migawki z Pyrkonu |
Wojtek i starwarsowi cosplayerzy |
Idziemy w starwarsowym pochodzie |
Program
Program imprezy jest podzielony na bloki tematyczne i bardzo bogaty. Planowanie udziału w panelach i prelekcjach to walka z klęską urodzaju. Zwłaszcza że nawet w ramach jednego bloku tematycznego spotkania czasem są o zbieżnych godzinach. Dlatego warto wcześniej się przygotować (nie w dniu przyjazdu), wydrukować sobie program ze strony organizatora, zaznaczyć, co nas interesuje, a potem uważnie przyjrzeć się godzinom i wykreślić to, czego jest za dużo. Warto uwzględnić też czas potrzebny do przemieszczania się między budynkami.
I znów podoba mi się organizacja festiwalu. Posiadacze karnetów trzydniowych mogli dokonać rezerwacji kilku punktów programu. Do sal byli oni wpuszczani kilka minut przed pozostałymi i przed wejściem były dla nich wyznaczone inne miejsca zbiórki, dzięki czemu reszta - bez rezerwacji na wydarzenie - mogła realnie ocenić, jakie ma szanse na wejście. Osoby bez rezerwacji (w tym my) ustawiały się w kolejce przed salą już sporo wcześniej, żeby zmaksymalizować szanse na wejście. A to oznacza co najmniej pół godziny czekania. No ale można wtedy porozmawiać, zjeść kanapkę, poczytać... Nie ma bólu. A dzięki ustawionemu labiryntowi taśm i słupków organizatorzy zadbali o to, by kolejka nie rozlewała się na cały korytarz, tarasując przejście innym. Wszystko przemyślane i uporządkowane.
W programie Bloku Dziecięcego można było znaleźć punkty w sam raz dla młodocianych, ale uwierzcie mi, na prelekcje dla dorosłych też da się pójść z dzieckiem i nie warto sobie tej przyjemności odmawiać. Jeśli dobrze przemyślicie pobyt na Pyrkonie, wygospodarujecie czas i na zwiedzanie, i na atrakcje dla dzieci, i na prelekcje dla siebie. Wojtek już nie pierwszy raz pojawia się ze mną na punktach programu, które w ogóle nie są dla niego interesujące. Ale umawiamy się wcześniej, że na ten czas dostaje na przykład telefon i słuchawki, dzięki czemu może zająć się czymś interesującym dla niego i nie przeszkadzać. Bywało już w poprzednich latach, że siadał przy mnie lub z boku i rozkładał sobie nową planszówkę, książkę, czy właśnie grał na telefonie. Wszystko da się zrobić przy odrobinie dobrej woli.
Najbardziej cieszę się, że udało mi się zdobyć autograf Roberta M. Wegnera na ostatniej części opowieści z pogranicza Meekhanu i wziąć udział w panelach/prelekcjach z jego udziałem. Zwłaszcza do myślenia dało mi spotkanie o foreshadowingu. Tematy, które były poruszane na spotkaniach, okazały się tak interesujące, że aż szkoda, że nie przeznaczono na nie więcej czasu. Wojtek zaś najlepiej wspomina spotkanie "Ralph Demolka kontra cyberzagrożenia" - bardzo na czasie.
Oprócz zwiedzania i prelekcji zahaczyliśmy i o strefę gier bez prądu, gdzie mogliśmy zagrać w planszówki, i od strefę gier elektronicznych, gdzie wśród wielu atrakcji Wojtek skorzystał z konsoli z Fortnite'em (co za zaskoczenie) i chyba pierwszy raz w życiu zagrał w Mario na przenośnej konsolce Nintendo (oby tylko się takiej teraz nie domagał :-D).
Do tego wystawy, na których co roku znajdzie się coś stałego i coś nowego. Zawsze coś interesującego. My uwielbiamy odwiedzać starwarsową kantynę przygotowaną przez Cantina Project i oglądać małe (i większe) arcydzieła przygotowane przez Piotra Miturę.
Generalnie atrakcji dookoła było tyle, że nie sposób skorzystać ze wszystkich. Ale to właśnie dzięki temu nie pożałuje się ani złotówki wydanej na bilety.
Robert M. Wegner ze stoickim spokojem słucha próśb o szybsze pisanie |
Dopasowane kostiumy mają moc! |
Infrastruktura
Teren targowy jest całkiem spory, bloki programowe rozmieszczone w różnych budynkach, dlatego warto cały czas mieć przy sobie mapkę. I nie chodzi tu tyle o możliwość zgubienia się, co o usprawnienie poruszania między miejscami rozgrywania się interesujących nas punktów programu.
Organizatorzy zadbali o dostępność toalet (ważne, zwłaszcza jak jesteś z dzieckiem, bo one zawsze mówią o tym w ostatniej chwili; kto nie zna "Mamo, ja muszę już!"?), nie mam też zastrzeżeń do ich czystości i wyposażenia. Na strefę gastronomiczną przeznaczono cały budynek (plus food tracki przed nim), co jednak chyba nadal jest za mało przy tak wielkiej imprezie, bo kolejki do punktów gastronomicznych były spore, a znalezienie wolnego stolika graniczyło z cudem. Dlatego na posiłek warto wygospodarować dłuższą chwilę, albo nosić zaopatrzenie ze sobą w plecaku (jakieś ciastka i woda to podstawa). Na szczęście w każdym budynku otwarte były małe kafejki, więc matka dostawała zastrzyk kofeinowy, a młody mógłby - gdyby była taka konieczność - liczyć na jakąś małą przekąską i wodę.
Tu chyba do niczego nie mogę się przyczepić, bo wiadomo, drobne mankamenty się zdarzają, ale nie było tu braków, które psułyby nam pobyt.
Robi wrażenie, co? |
Mały Kylo i duży Kylo - czyli fani z różnych pokoleń |
Atmosfera
Atmosferę festiwalu tworzymy my wszyscy: organizatorzy, wolontariusze, twórcy programu, goście i odwiedzający. I muszę powiedzieć, że za każdym razem wychodzę z terenu Pyrkonu baaardzo usatysfakcjonowana. Pyrkon to - tak jak chwalą się organizatorzy - Fantastyczne Miejsce Spotkań. Zagęszczenie pozytywnych wariatów na metr kwadratowy jest tu naprawdę duże. Gdzie się nie obrócisz - uśmiechnięte twarze. Fani różnych gałęzi szeroko pojętej fantastyki przemykają z miejsca na miejsce, kręcąc filmiki, cykając fotki, wygłupiając się. Tu i ówdzie brzmi muzyka i tańczą osoby w różnych kostiumach i w różnym wieku.
Młodzież - zajęta szykowaniem kostiumów i radosnymi wygłupami - nie rozrabia. Dzieciaki w środku roku mają okazję wcielić się w ulubionych bohaterów. Dorośli również. To miejsce, które naprawdę łączy pokolenia! Fantastycznie jest tu przyjeżdżać, fantastycznie jest tu spędzać czas. Co tam wyjazd o świcie i powrót późną nocą - czas na Pyrkonie odczuwa się inaczej, 10 godzin mija jak mgnienie oka, ale intensywność doznań większa niż w całym tygodniu (albo i to za mało powiedziane). Pyrkon to miejsce, w które chce się wracać, już za wyjazdową bramą planując kolejny wypad. I choć w domu padliśmy jak muchy, nie żałujemy tego dnia ani trochę.
Han strzelił pierwszy, ale Kylo na wszelki wypadek dobił Greedo |
Czerwone miecze są najfajniejsze |
Słowo do organizatorów
Fakt, że przyjeżdżamy na razie tylko na jeden dzień, nie oznacza, że co roku nie zwracam uwagi na brak możliwości zakupu karnetu ulgowego w przedsprzedaży. Gdybym chciała przyjechać na cały Pyrkon, Wojtek jechałby z pewnością ze mną. Wtedy ja kupowałabym bilet w przedsprzedaży i wymieniała w odpowiedniej kasie na identyfikator, a potem biegła do innej kasy po trzydniowy bilet dla dziecka. Bez sensu. No i jeszcze sprawa rezerwacji punktów programu - karnet daje możliwość rezerwacji 4 wejść i gwarantuje miejsce na sali. Ale jeśli jestem z 8- czy 9-latkiem to wiadomo - gdzie idę ja - tam i on. I teraz co - ja stawiam się w kolejce dla osób z rezerwacją, a jego ustawiam w tej drugiej? Nielogiczne. A w przypadku Maskarady niemal niewykonalne, bo musiałabym go posadzić w kolejce kilka godzin przed imprezą. Dlatego, drodzy organizatorzy, proszę, przemyślcie tę sprawę. Pisałam Wam o tym już dwa lata temu. To chyba nie tak trudne logistycznie!
Ale poza tym - jest MOC! Uwielbiam Pyrkon na 3000 :-D
Kolejny Pyrkonie - już zbieramy moc! |
Komentarze
Prześlij komentarz