Johan Harstad, Gdzie się podziałeś, Buzzie Aldrinie?
It's lonely to be strange
And you would never tell
That you're one of these itches
You know it much too well
Losers are your weakness
They will always touch your heart
And you would never tell
That you're one of these itches
You know it much too well
Losers are your weakness
They will always touch your heart
The Cardigans, Losers
To naprawdę niesamowita sprawa, że czasem trafiają w nasze ręce dokładnie te książki, których potrzebujemy. Ostatnio zdarzało mi się wspominać powieść Larsa Myttinga Płyń z tonącymi, którą czytałam kilka lat temu, i marzyć o trafieniu na coś w tym klimacie, na coś, co wywoła we mnie podobne uczucia podczas lektury. I nagle... dostałam propozycję przeczytania powieści Johana Harstada wydanej również przez Smak Słowa - Gdzie jesteś, Buzzie Aldrinie? Powieści, którą miałam już na oku (zaintrygowana opisem i przyciągnięta okładką), ale po której nie wiedziałam, czego się spodziewać.
Wbrew tytułowi to nie jest powieść o Buzzie Aldrinie. Aldrin jest tu obecny, choć pełni raczej funkcję metafory dla życia i życiowych pragnień głównego bohatera. A głównym bohaterem jest trzydziestoletni Mattias, mieszkaniec Stavanger urodzony dokładnie w momencie lądowania załogi Apollo 11 na Księżycu i fan Buzza Aldrina, człowieka, który zgodził się na rolę drugoplanową, na zostanie drugim człowiekiem na satelicie Ziemi. Mattias idealizuje historię Aldrina, który jest dla niego ucieleśnieniem tego, jak postrzega samego siebie - osoby, która świadomie nie pcha się na pierwszy plan, pragnie pozostać w cieniu, być trybikiem w wielkiej machinie, niewidocznym, ale niezbędnym, by działała.
Mattias całe życie próbował być niewidzialny. Mimo że jest utalentowany wokalnie, nigdy nie chciał śpiewać tak, by inni go słyszeli (złamał się raz i gorzko tego żałował). Kiedy jego koledzy marzyli o studiach i karierach, on wybrał szkołę dla ogrodników i spokojną pracę w tym zawodzie. Od lat pozostaje w związku z tą samą kobietą, z którą związał się w liceum, ale skupia się głównie na tym, by pozostać anonimowym. Jednak jego uporządkowane życie burzy rozpad związku i utrata pracy, a prawdziwe załamanie przychodzi, gdy wieloletni przyjaciel zabiera go w podróż na Wyspy Owcze. Okazuje się, że wystarczy kropla, by ocean zalał ląd, a powrót do domu wymaga czasem dużo czasu.
Powieść Harstada to książka, która wymaga czasu i uwagi. To nie (wybaczcie za słowo) czytadło na jeden wieczór, a kawał dobrej, wartościowej literatury. Takiej, która wymaga od czytelnika zaangażowania, ale pozwala się rozsmakować w lekturze.
Bardzo mocną stroną powieści jest kreacja głównego bohatera i pierwszoosobowa narracja wypełniona retrospekcjami, która może nie każdemu ułatwia odbiór powieści, ale daje nam lepszy wgląd w świat wewnętrzny Mattiasa, pomaga zrozumieć jego samego i motywy jego postępowania, może nawet lepiej, niż on sam rozumie siebie. Mattias jest postacią ciekawą i wzbudzającą sympatię, nawet gdy nie do końca się z nim identyfikujemy.
Mattias jest mężczyzną, który właściwie nie pasuje do współczesnego świata nastawionego na promowanie indywidualizmu, z jego kultem zwycięzców i parciem na sukces. Nawet najbliżsi nie rozumieją jego odmiennej wrażliwości, potrzeby do pozostawania w cieniu i nie rozumieją marzenia o byciu jedynie trybikiem. Nieobecność Mattiasa pomoże im go zaakceptować takim, jaki jest, a jemu samemu udowodni, że nie można zawsze pozostawać niewidzialnym.
Harstad skupia się w swojej powieści na tu i teraz. Jego bohater nie rozmyśla o przyszłości, niemal do przesady za to analizuje swoją teraźniejszość i odczucia z nią związane. Raz za razem gubi się i odnajduje, wchodzi w interakcje, by znów się wycofać. W ten sposób uczy się rozumieć siebie, ale też zwracać uwagę na innych.
Bardzo podoba mi się konstrukcja powieści z podziałem na części, z których każda opatrzona została tytułem jednej z płyt The Cardigans i każdy z tytułów pasuje do danej części niemal idealnie (a mam też wrażenie, że i piosenki z danych płyt można by dopasować do wydarzeń z życia bohatera). Z resztą The Cardigans są "obecni" w powieści nie tylko w tytułach części. Ponieważ są ważni dla jednej z bohaterek, stają się ważni dla Mattiasa.
Czułam, że to będzie wyśmienita lektura i się nie pomyliłam. Choć to zupełnie inna historia niż wspomniane Płyń z tonącymi (i dobrze, przecież nie chodzi o powtarzanie tego samego co inny pisarz), pozostawiła mnie z podobnym poczuciem zadowolenia. Z poczuciem, że w moje ręce trafiła bardzo dobra, słodko-gorzka powieść obyczajowa. Nieszablonowa, głęboka, ze spokojną, uważną narracją, dygresjami i retrospekcjami, i doskonale wykreowanym bohaterem głównym, ale również interesującymi bohaterami pobocznymi.
Gdzie jesteś, Buzzie Aldrinie? to diagnoza wielu lęków współczesnego świata, dla którego ludzie tacy jak Mattias wydają się bezwartościowi. I choć pozornie bohater sam wybiera takie życie, wiele z jego zachowań wynika po prostu ze strachu, bo Mattias - choć sam początkowo tego nie rozumie - boi się i ucieka. Czasem ucieka - zapadając się w sobie, czasem - całkiem realnie. W końcu jednak okazuje się, że wyruszenie w drogę pomaga w odnalezieniu siebie, a autor serwuje nam świetną opowieść o emocjonalnym dojrzewaniu, które nie dzieje się samo z siebie, które wymaga zaangażowania.
Po raz kolejny przekonałam się, że ze skandynawską literaturą obyczajową jest mi bardzo po drodze. Odpowiada mi jej nieco chłodny, melancholijny ton i cała gama wrażeń i interpretacji, jaką oferuje. Podoba mi się, że wymaga od czytelnika zaangażowania, zmusza do myślenia i stawiania sobie pytań oraz szukania odpowiedzi. Mam nadzieję, że trafią na nią czytelnicy szukający literatury przez duże L. Tę książkę czyta się doskonale, choć nie jednym tchem, i nad jej treścią nie przechodzi od razu do porządku dziennego. Właśnie czegoś takiego potrzebowałam.
Autor: Johan Harstad
Tytuł: Gdzie się podziałeś, Buzzie Aldrinie?
Tłumacz: Karolina Drozdowska
Wydawca: Smak Słowa
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawcy.
Komentarze
Prześlij komentarz