Tutaje, Ewa i Marcin Minor

książka, okładka, las, jesień
Las w pięknej jesiennej odsłonie świetnie komponuje się z tą okładką

Chyba robię się nudna, albo mam ubogi zasób słownictwa, bo ciągle powtarzam w recenzjach określenie "perełka". I to zawsze w połączeniu z nazwą wydawnictwa Tadam. Ale co ja poradzę, kiedy każda kolejna pozycja sygnowana logiem z zebrą mnie po prostu zachwyca? Nie wiem, jak oni to robią, ale każda pozycja trafia w mój gust. Dlatego tym razem postanowiłam nie opowiadać Wam o żadnej perełce. Tym razem mamy diamencik ;)

Diamencik, o którym mowa, czyli "Tutaje", wyszedł spod ręki Ewy i Marcina Minorów i teoretycznie przeznaczony jest dla dzieci od 3. roku życia, jednak spokojnie można ją też poczytać "wczesnoszkolniakom" - przetestowałam to na Wojtku, którego zaciekawił i tekst, i ilustracje. 

książka, okładka, las, jesień

"Tutaje" to trzy podzielone na rozdziały opowieści - "Przeprowadzka", "Talenty" oraz "Przyjaciele". I choćby ze względu na tę pierwszą żałuję, że ta książka nie powstała przed rokiem. Ale po kolei.

"Przeprowadzka" to opowieść o rodzinie myszek, które mieszkają "za kilkoma lasami i jedną górą", gdzie deszcz nieprzerwanie pada już piąty tydzień. Norki myszek rozmiękają, ogródki są zalane, a wszystko dookoła niszczeje. To właśnie skłania myszki do myśli o przeprowadzce. Nalegają na to przede wszystkim mama i tata, reszta rodziny się waha. Dzieci nie są zadowolone z pomysłu, nie chcą zostawiać przyjaciół i obawiają się tego, co nieznane. Jednak decyzja zostaje podjęta i cała rodzina - z dziadkiem, babcią, ciocią i wujkiem - wyrusza w nieznane. W końcu - jak się zapewne domyślacie - myszki znajdują nowy dom - w krainie, która nazywać będzie się Tutaje -  o wiele lepszy od poprzedniego i wiedzą, że będą tu szczęśliwe.

I właśnie dlatego żałuję, że nie miałam tej książki rok wcześniej, kiedy szykowaliśmy się do przeprowadzki, a Wojtek obawiał się zmiany miejsca i otoczenia. Historia taka jak ta, pełna ciepła i z pozytywnym przekazem, byłaby świetnym oswajaczem tematu i działałaby jak opowieść terapeutyczna.

Druga historia opowiada o ropuszku Lolku, który zazdrości myszkom rodzinnej bliskości, ponieważ on i brat oddalają się od siebie. Dlaczego? Z powodu odmiennych talentów - Lolek lubi muzykować, gra na akordeonie, Maurycy natomiast woli zaszyć si w lesie i malować. Bohaterem ostatniej z opowieści jest mały jeżyk z chorą łapką, który smuci się, bo planował z przyjaciółmi piknik, na który każdy miał coś przygotować. Jednak teraz jest ranny i martwi się, że zawiedzie przyjaciół nie wywiązując się ze swojego zadania. Celowo nie zdradzam, jak te historie się skończą - nie chcę zepsuć Wam zabawy.

książka, ilustracja, las, jesień

Historie, które napisała Ewa Minor (pedagog, psycholog, arteterapeuta, prowadząca diagnostykę o terapię dzieci i dorosłych) są proste, pełne ciepła, doskonale dostosowane do możliwości poznawczych młodszych dzieci. Podzielenie ich na rozdziały daje czytającemu rodzicowi furtkę do wprowadzania przerwy w czytaniu, jeśli dziecko traci chwilowo zainteresowanie lub nie może już się skupić. To świetnie sprawdza się przy przedszkolakach - czytamy, dopóki dziecko jest w stanie utrzymać skupienie na opowieści, czasem całość, czasem np. dwa rozdziały.

Ale są te historie na tyle interesujące, że dziecko będzie chciało poznać je całe. Mają sympatycznych bohaterów zwierzęcych, którzy zmagają się z problemami zrozumiałymi dla dzieci. Jest w nich ciepło, zrozumienie potrzeb małego czytelnika, nieprzesadnie rozbudowana narracja. Odrobinę - może ze względu na zwierzęcych bohaterów - kojarzy mi się ta książka z "O czym szumią wierzby" E.H. Sheparda. Ważne, że tekst będzie zrozumiały już dla kilkulatka, zrozumie on też płynące z każdej historii przesłanie, choć autorka uniknęła nachalnego dydaktyzmu. Z powodzeniem można te opowieści wykorzystać w ramach bajkoterapii do oswajania małych-dużych dziecięcych lęków. 


książka, wnętrze, ilustracja

książka, wnętrze, ilustracja


Oczywiście przy omawianiu książki dla dzieci nie możemy pominąć ilustracji - a ty, które wyszły spod ręki Marcina Minora są naprawdę udane. Całostronicowe kolorowe grafiki (i kilka mniejszych jednokolorowych) przyciągają oko, Stworzone są w charakterystycznym dla ilustratora stylu (być może zauważycie podobieństwa do ilustracji z "Gwiazdki z nieba"). Zwierzęcy bohaterowie mają sympatyczne buźki, a ich otoczenie przedstawione jest z dbałością o detale. Z pewnością maluchy będą je oglądać z przyjemnością. Nawet pająki Minora wyglądają uroczo ;)


Wojtek, mały czytelnik, czytanie w plenerze

"Tutaje" oczywiście zostały też przetestowane przez Wojtka, który przyjrzał się zarówno ilustracjom, jak i tekstowi i nie orzekł, że to książka dla maluchów. Co więcej, sam zasiadł do czytania, co oznacza, że z powodzeniem można ją zaproponować zarówno przedszkolakowi, jak i ciut starszemu dziecku. A jeśli mamy rodzeństwo w różnym wieku, to może być książka na wspólne jesienne wieczory.


Wojtek, mały czytelnik, czytam w plenerze

Autor: Ewa i Marcin Minor
Tytuł: Tutaje
Wydawca: Wydawnictwo Tadam

Komentarze

Popularne posty