Michał Skibiński, Widziałem pięknego dzięcioła [Dwie Siostry]

książka, okładka

To jedna z najbardziej niesamowitych książek, jakie znalazły się w biblioteczce Wojtka. Napisał ją ośmiolatek w zwykłym liniowanym zeszycie. Napisał literami niewprawnymi, nie wystrzegając się błędów. Opisał w nim swoją codzienność, lato po pierwszej klasie i początek jesieni. Zrobił to w prostych słowach. Po jednym zdaniu na jeden dzień. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że to było lato kończące pewną epokę w dziejach naszego kraju, a jesień przyniosła... wojnę. Zeszyt, który posłużył do powstania tej książki, ma 80 lat...

książka, wnętrze

Jakim cudem ten prosty zeszyt Michała Skibińskiego przetrwał do dziś, nie mam pojęcia. Ale jedno jest pewne - jego historia na pewno jest barwna i straszna zarazem. Tymczasem to, co skrywa pod okładką, miało być wprawką w pisaniu, a stało się bezcennym świadectwem tamtego strasznego czasu.

Nie miał łatwego zadania wydawca, który postanowił wydać zapiski pana Michała i tym samym dać nam wgląd w ich treść. Mógł się pokusić o rozwinięcie zdań w jakąś historię, uczynić z nich tytuły rozdziałów bądź wątki przewodnie. Ale Dwie Siostry słyną z tego, że wydają książki wyjątkowe, inne, poszukujące w formie i treści. Dlatego zdania chłopca pozostały zdaniami, zostały jedynie uzupełnione o fantastyczne ilustracje Ali Bankroft.

książka, ilustracja

Dziennik Michała Skibińskiego rozpoczyna wpis z 15 lipca 1939 roku "Byłem z bratem i wychowawczynią nad potokiem". Zdanie to opatrzono rozmieszczonym na rozkładówce malunkiem, w którym dominują spokojne zielenie. Wszystko sprawia wrażenie letniej senności i spokoju. Kolejne zdania to kolejne rozkładówki z obrazami, które wspólnie ze słowem oddają codzienność ośmioletniego Michała podczas wakacji, kiedy obcuje z przyrodą i bliskimi, a "wydarzeniem dnia" staje się choćby złapanie pszczoły w szklankę.

Proste słowa, zapisane w zeszycie, zilustrowane są interesującymi, ale i prostymi obrazami w letniozielonej tonacji. Między nimi pojawiają się strony z reprodukcją stron z zeszytu autora, które przydają historii autentyczności. Widać niewprawne litery, pomyłki właściwe dla dziecięcych zapisków, skreślenia, poprawki. Bo Michał był (a na tych kartach jest) jak każde inne dziecko, jak mali czytelnicy, którzy - mam nadzieję - sięgną po tę książkę.

książka, ilustracja

29 sierpnia Michał zapisuje zdanie, które stanie się pamiątką po ostatnim spotkaniu z ojcem, lotnikiem. Tego dowiemy się, dopiero czytając notatkę od redakcji, a jednak Ali Bankroft udało się na ilustracji zaakcentować ten fakt. Pusta ławka oświetlona pomarańczowym światłem, jakby zachodzącego słońca, budzi niezrozumiały niepokój. 

książka, ilustracja

A potem nadchodzi wojna. Michał przykładnie każdego dnia zostawia w zeszycie jedno zdanie, a niemal w każdym przewija się wojna. Ilustracje stają się ciemniejsze, bardziej mroczne i niepokojące, potęgując napięcie. W ten sposób książka kreśli wyraźny kontrast między sielskością ostatniego lata 20-lecia międzywojennego a rozpoczynającym się koszmarem wojny.

książka, ilustracja

Spytacie może, co da wam lektura książki, będącej dziennikiem ośmiolatka, co jej lektura da waszym dzieciom. Otóż, moim zdaniem, bardzo wiele. Przede wszystkim jest to jeden z niewielu dzienników przystosowanych do czytania przez wczesnoszkolniaków, a nic nie jest lepszym świadectwem tamtej wojny niż zachowane do dziś dzienniki. Do tego niweluje abstrakcyjność wojny, pozwala dzieciom doświadczyć tego, że ona naprawdę miała miejsce, nie była jak zabawa żołnierzykami. I dobitnie pokazuje, że nie dotyczyła jedynie wojskowych, doświadczali jej cywile, dzieci takie same jak te, które teraz trzymają książkę w ręku.

Oczywiście możemy dać tę książkę do ręki naszemu wczesnoszkolniakowi i zachęcić go do samodzielnej lektury. Te pojedyncze zdania nie sprawią mu trudności. Ale największą korzyść wyniesie ze wspólnej lektury z rodzicem. Bo zdania i ilustracje zawarte w niniejszej książce są doskonałym punktem wyjścia do rozmowy. Do rozmowy o wojennych przeżyciach bohatera, o ostatnim sielskim lecie. W końcu, kiedy wojna się skończy, chłopiec będzie już nastolatkiem. Jest też doskonałym punktem wyjścia do rozmowy o początkowych dniach wojny. Możemy dzieciom opowiedzieć o wszystkim, czego w książce nie ma - o lęku, o nadziejach, że obrona Polski będzie skuteczna, o zagrożeniu. Tematów jest sporo i zapewne każdy może wymyślić własne.

To, że książka jest wyjątkowym dziennikiem przystosowanym dla młodego czytelnika (my, dorośli, mamy ich do dyspozycji znacznie więcej - wspomnień, pamiętników, zapisków z wojny), już mówiłam. Ale warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden element. ostatnio na rynku wydawniczym pojawiło się kilka publikacji traktujących o lecie 1939 roku, ukazujących, jak ostatnie lato 20-lecia (okresu, o którym nikt wtedy nie myślał, że otrzyma taką nazwę) spędzali mniej i bardziej znani Polacy. Czy niepokoiła ich nadchodząca wojna? Co lubili robić? Co ich zajmowało i cieszyło? Otóż niezwykła książeczka z zapiskami Michała Skibińskiego jest dziecięcym odpowiednikiem tych publikacji - bo z niej możemy się dowiedzieć o ostatnim "lecie niewinności" autora i dowiedzieć się tego mogą młodzi czytelnicy.

książka, okładka

Wojtek poznawał tę książkę z właściwą sobie ciekawością (wyraźnie widzę, że historia II wojny - choć nie tylko - żywo go interesuje; wypytuje nas o fakty, a swoje prababcie o ich wojenne wspomnienia) i zadawał dość przenikliwe pytania. Ja natomiast wzruszyłam się niepomiernie - bogatsza o całą zdobytą już wiedzę historyczną, wraz z kolejnymi datami czułam narastający niepokój o tego małego chłopca, który kreślił równie koślawe litery jak mój Wojtek, teraz dziewięciolatek. Spoglądałam na syna i myślałam o chłopcu, który nigdy nie pójdzie do II klasy i który w tak młodym wieku doświadczy tak wiele. Również ze względu na wzbudzenie tych emocji w dorosłym czytelniku ta książka zyskuje na wartości.

Bardzo cieszę się, że na końcu znalazła się notka redakcyjna odrobinę przybliżająca postać autora (ucieszyłam się jak dziecko, że żyje jak dziś), a jej długość jest chyba wystarczająca dla młodych czytelników, choć ja, jako dorosła, chciałabym wiedzieć więcej i poznać całe wojenne losy pana Michała.

O stronie wizualnej już wspomniałam - Ala Bankroft przygotowała fenomenalne ilustracje. Proste jak słowa zapisane w zeszycie, ale wyraziste i wzmacniający ukryty w słowach przekaz. Mają w sobie coś z dziecięcego stylu, wyglądają trochę jak malunki plakatówkami, choć nie są pozbawione artystycznej wartości i jakości. Do tego za pomocą kolorystyki ilustratorka świetnie oddaje nastrój zapisków. Znakomita jest okładka, ilustrowana malunkiem, ale zarazem stylizowana na stary zeszyt z wypisanymi danymi właściciela, a całości dopełnia wyklejka - zwróćcie na nią uwagę - stylizowana na zaginany papier, którym kiedyś owijało się zeszyty (fantastyczny pomysł).

To pięknie wydana książka z wartościową treścią, idealna dla wczesnoszkolniaków, ale też poruszająca dorosłych. Jedna z tych książek, które z dumą umieszcza się na regale. Polecam, polecam gorąco, bo to unikatowe świadectwo dramatycznej historii Polski, a do tego wydawnicza perełka. 

Autor: Michał Skibiński

Tytuł: Widziałem pięknego dzięcioła

Ilustracje: Ala Bankroft

Wydawca: Dwie Siostry


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawcy.

Komentarze

Popularne posty