Matteo Righetto, Dusza granicy
Życie czytelnika składa się czasem z powrotów do ulubionych lektur, z chwytania książek ulubionych autorów, wydawców lub z serii, z poszukiwań wrażeń, tematów, motywów. Czasem też z przypadkowych spotkań, które albo okazują się strzałem w dziesiątkę, albo kompletną porażką. Raz za razem cieszy mnie, gdy takie przypadkowe spotkanie zaowocuje odkryciem czegoś, czego nawet nie wiedziałam że szukam. Właśnie tym okazała się dla mnie lektura "Duszy granicy" Matteo Righetto od wydawnictwa Smak Słowa.
Akcja powieści rozgrywa się pod koniec XIX wieku nad doliną Brenty w północnej części regionu Wenecji Euganejskiej. Tam żyje rodzina De Boerów - ojciec, matka oraz troje dzieci. Utrzymują się z uprawy tytoniu, który odbierany jest przez przedstawicieli państwa, które jest monopolistą w tej dziedzinie, a to oznacza, że uprawa nie jest zbyt opłacalna i rodzina rok w rok boryka się z ciężką pracą od wiosny do jesieni i głodem w zimie. Żeby jakoś poprawić warunki, w których żyją, rodzina potajemnie gromadzi liście tytoniu, żeby po przekazaniu głównych zbiorów, przeszmuglować je przez granicę z Austrią i sprzedać. Niełatwego zadania podejmował się dotąd Augusto De Boer, ale pewnego dnia zabiera ze sobą najstarszą córkę, piętnastoletnią Jole, ponieważ uważa, że ktoś jeszcze powinien wiedzieć, jaką drogą przemyca się tytoń. Ta podróż wiele znaczy dla dziewczyny, jednak najbardziej wpłynie na nią ta, którą odbędzie kilka lat później, już samotnie.
"- Jole, ta podróż ma tylko jedną zasadę: nie wracaj taka, jak wyszłaś. Wróć do domu inna!"
Pierwszym, co rzuca się w oczy podczas lektury, jest bardzo spokojna, stonowana narracja. Brak w niej sensacyjnego tonu czy zalewu informacji, jest za to spokojne zapoznanie czytelnika z rodziną De Boerów i wprowadzenie go w realia ich życia, na które składa się ciężka praca wyznaczana przez rytm dnia i zmieniające się pory roku. Taki styl narracji ma w sobie coś z opowieści snutych przy ognisku czy przy kominku w spokojne zimowe wieczory (a przynajmniej mi się tak kojarzy).
Nie myślcie jednak, że spokojna narracja oznacza brak jakichkolwiek wydarzeń. Jej niespieszność pozwala po prostu skupić się na odczuciach i opisach przyrody - pięknych, choć wcale nie rozwlekłych. Nienarzucający się narrator pozostawia też przestrzeń dla czytelnika i jego interpretacji treści. A tej treści ta mała objętościowo książka mieści zadziwiająco wiele.
"Dusza granicy" to dla mnie w głównym planie opowieść o dojrzewaniu - inicjacyjna historia dwóch podróży, które zmieniają na zawsze. Pierwsza, którą Jole odbywa u boku ojca, jest dla niej nauką i przygotowaniem do wejścia w dorosłość. Augusto, ukochany i podziwiany ojciec, przygotowuje Jole do roli przemytnika tytoniu, ucząc ją wszystkiego, co sam umie, wie i doświadczył. To wiedza zdobywana w praktyce, podczas wyprawy. Ojciec wchodzi tu w rolę mentora, służąc córce radą i przykładem. Z drugiej wyprawy, w którą Jole uda się sama, po tajemniczym zniknięciu ojca, dziewczyna wróci już całkiem odmieniona, dojrzalsza i dużo bardziej doświadczona, niż ktokolwiek z rodziny mógłby przypuszczać.
Bardzo widocznym elementem powieści jest zobrazowanie siły rodzinnych więzów. Choć życie w Nevadzie jest trudne, obarczone ciągłą pracą przy uprawach i nie ma tu wiele miejsca na czułości, które w naszym odczuciu są oznaką rodzinnej bliskości, De Boerowie jako rodzina tworzą prawdziwy monolit. Choć między rodzicami nie widać oznak romantycznych porywów, widać, że są ze sobą związani, darzą się szacunkiem, a rozpacz matki po zaginięciu męża i jej uparta wiara w to, że nie umarł, są tego najlepszym dowodem. Również rodzeństwo kocha siebie nawzajem, a rodziców szanuje i podziwia. Siła tych więzi jest w stanie pokonać każdą niedogodność życia w głuszy. Pracują ciężko i zgodnie, każdy zna swoje obowiązki i wie, że należy się z nich wywiązać, by rodzina mogła przetrwać, a gdy zabraknie ojca, najstarsza z dzieci Jole jest gotowa narazić swoje życie, by uchronić pozostałych przed głodem.
Matteo Righetto doskonale pokazał zależność człowieka od natury. Przetrwanie rodziny zależy od płodów ziemi, a więc rytm ich życia wyznaczają zmieniające się pory roku. Jest czas ciężkiej pracy, siewu, pielęgnacji i zbiorów, po których następuje czas odpoczynku i swego rodzaju nudy. Uprawa tytoniu to walka z niegościnnym terenem na zboczach gór, czas, kiedy przemytnicy wyruszają na szlaki, również zależy od pogody i pory roku. Choć to życie pełne trudów i monotonii, jest coś urzekającego w tej powtarzalności, powtarzalności, która w pełnym niebezpieczeństw świecie, daje pewność, że jest w życiu coś stałego i niezmiennego.
Tym, czego nauczy się Jole podczas swojej samotnej podróży, jest też smutna prawda, że przyroda morze być piękna, urzekająca i niebezpieczna, ale nie jest tak groźna, jak drugi człowiek, który pod przyjazną maską potrafi skrywać drugie, szpetne oblicze. I że choć ludzie wyznaczają granice, natura nic z nich sobie nie robi.
"Dusza granicy" urzekła mnie zupełnie nieznaną mi historią o życiu prostych ludzi na granicy włosko-austriackiej u schyłku XIX wieku, obarczonych ciężką pracą, a jednak dziwnie spokojnych, przystosowujących się do tego życia i rytmu wyznaczonego przez naturę, o świecie przemytników tytoniu, pełnym niebezpieczeństw czyhających na szlaku. Wszystko to pokazane niezwykle autentycznie i wiarygodnie. Zachwycił mnie bijący z powieści spokój i emocje zarazem. Poruszona jestem opowieścią o biedzie, która nie wynika z niezaradności czy lenistwa, a z wyzysku - monopolista narzuca swoje prawa spychając ciężko pracujących ludzi poza krawędź głodu i tym samym zmuszając ich do łamania prawa. W ten sposób przeistacza się też w opowieść o przetrwaniu, o ludzkiej determinacji, która pozwala bohaterom przekraczać ich wewnętrzne granice, i o ukojeniu, którego szukają w kontakcie z przyrodą właśnie. A opisy przyrody są doprawdy urzekające, momentami bardzo sensualne, niezwykle plastyczne.
"Z rosnących wokół traw unosił się parujący oddech nocnej wilgoci, ogrzanej przez pierwsze promienie słońca. Drozdy, zięby, kulczyki i gile śpiewały tak głośno, jak tylko mogły, i krzątały się żwawo wśród gałęzi drzew."
To nie jest literatura dla każdego. Nie odnajdą się w niej miłośnicy wartkiej akcji czy szukający sensacji (choć zaskakujących zwrotów fabuły w niej nie brak), za to będzie idealna dla tych, którzy szukają w niej nie tylko rozrywki, których nie przerażają opisy przyrody, która jest nierozłącznie wpisana w życie bohaterów. Których nie przeraża swoista oniryczność sprawiająca, że opowieść przypomina snutą wieczorami baśń czy przypowieść o podróży w dorosłość. Warto na nią poświęcić swój czas i otworzyć się na literackie doznania.
Autor: Matteo Righetto
Tytuł: Dusza granicy
Tłumacz: Tomasz Kwiecień
Wydawca: Smak Słowa
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawcy!
Komentarze
Prześlij komentarz