Małgorzata J. Berwid, Wojenne lalki Marysi
Rozpoczęcie nauki w szkole to ważne wydarzenie w życiu dziecka. Wraz ze zbliżaniem się do magicznej daty - 1 września - towarzyszą mu różne emocje. Czasem radość, czasem lęk. Najczęściej jest to właśnie radosne oczekiwanie. Marysia również czeka na ten dzień, a o swoich emocjach opowiada gałgankowej lalce - swojej ukochanej, własnoręcznie zrobionej. Tyle że szkoła nie zacznie się 1 września. 1 września znad niemieckiej granicy nadlecą samoloty, które zaczną zrzucać bomby na miasto, siejąc zamęt, strach i rozpacz.
Od tych wydarzeń zaczyna się fabuła książki dla dzieci Małgorzaty J. Berwid pt. Wojenne lalki Marysi. Marysia nie pójdzie do szkoły, przynajmniej nie tak, jak się spodziewała, przeżyje okupację Warszawy, powstanie, śmierć taty, wraz z mama i bratem zostanie przetransportowana w bydlęcych wagonach do Breslau, gdzie będzie musiała pracować, jedna z jej starszych sióstr zaginie, druga, więziona wcześniej na Pawiaku, trafi z innymi politycznymi więźniarkami do Ravensbruck. A po wojnie wróci do zburzonej Warszawy.
Los Marysi był udziałem wielu cywilnych ofiar tej strasznej wojny, ale nie jest bynajmniej historią fikcyjną, kompilacja świadectw wielu osób, które doświadczyły życia pod okupacją niemiecką. Małgorzata J. Berwid opowiada w swojej książce o losach własnej matki, to zapisem jej świadectwa jest książka, którą dzięki wydawnictwu Tadam możemy przeczytać z własnymi dziećmi.
Cała historia - choć autorka poznała ją z ust dorosłej już kobiety - jest przekazana za pomocą słów i zdań, jakie wypowiedzieć mogłoby dziecko. Zapis doświadczeń dziecka jest oddany z zachowaniem stylu wypowiedzi właściwego dziecku - owszem, doświadczonemu ciężko przez los i nad wiek z tego względu dojrzałego, lecz nadal dziecka. I właśnie dzięki tej dziecięcej prostocie rozumowania ta historia ma szansę mocniej trafić do dziecięcego czytelnika. Prosty przekaz, bez odwołań do historii i powojennej interpretacji różnych wydarzeń, niesie ogromny emocjonalny ładunek, który poruszył zarówno Wojtka, jak i mnie. A świadomość, że dane jest nam poznać historię opartą na faktach, wzruszał jeszcze bardziej.
Doświadczenia Marysi z czasu wojny są bolesne, a jednak widać w nich zachowaną dziecięcą wrażliwość i iskrę dziecięcej wyobraźni, która pozwala choć czasami dziecku poczuć się dzieckiem. Scena, o której wspomina we wstępie prof. Joanna Papuzińska (również autorka książki dla dzieci o tematyce wojennej), jest rzeczywiście niezwykle wzruszająca.
Pewnie niektórzy rodzice będą się zastanawiać, czy warto podsuwać dziecku tak ciężką emocjonalnie lekturę, ale moim zdaniem nie tylko warto, ale też trzeba. Nasze dzieci o wojnie usłyszą tak czy siak - najczęściej z telewizji, z relacji dotyczących różnych militarnych wydarzeń z przeszłości. Warto, by dowiedziały się, że wojna to nie tylko taktyka, ostrzał i wielkie bitwy, ale też małe-wielkie tragedie, które dotykają zwykłych, niezaangażowanych w walkę ludzi. Zrozumienie, w które kiedyś zaowocuje tak przekazywana wiedza, może stanowić fundament wrażliwości przyszłego dorosłego człowieka. A książka Wojenna lalki Marysi idealnie się do budowania tej wrażliwości nadaje.
Oczywiście nie powinniśmy zostawiać dziecka z tym doświadczeniem samego. Najlepiej - moim zdaniem - przeznaczyć tę książkę do wspólnej lektury. A przede wszystkim trzeba być gotowym na pytania. Może się nie pojawią, ale otwarcie na dyskusję, na wyjaśnienia jest tu kluczowe. Poza tym poznawanie takich historii można przełożyć na rozumienie świata współczesnego.
Siłą tej około 60-stronicowej książeczki są po dziecięcemu proste zdania, oddające przeżycia i punkt widzenia małej narratorki, pierwszoosobowa narracja, przypisy wyjaśniające najtrudniejsze kwestie (wydawca wyszedł z założenia, że książka trafi do dzieci, które nie mają jeszcze wiedzy historycznej z tego zakresu, i dlatego każdy chętny może się posiłkować wyjaśnieniami zawartymi w przypisach końcowych). Wartościowym elementem jest też oparcie fabuły na prawdziwej historii, które czyni ją kolejnym świadectwem, utrwalającym pamięć tych, którzy już powoli odchodzą z tego świata.
Ale - jak w każdej książce dla dzieci - ważnym elementem całości są tu ilustracje. Za warstwę wizualną odpowiada Ania Jamróz (ta sama, której ilustracjami zachwycałam się, pisząc na blogu o książce pt. Uczucia) i - moim zdaniem - z tego niełatwego zadania wywiązała się znakomicie.
Uwagę przykuwa już okładka, w której dominującym kolorem jest kolor niebieskozielonkawy, bardzo podobny do okładek starych zeszytów. Do tego - idąc tym tropem - "metryczka" książki - czyli autor, tytuł itd. - została zawarta w prostokątnym polu, w jakim na okładkach starych zeszytów szkolnych zapisywało się imię i nazwisko ucznia, klasę oraz przedmiot. Jak dla mnie - genialny pomysł.
Jeśli chodzi o wnętrze książki, to znajdziemy tam kilka fotografii ze zbiorów autorki, dzięki którym łatwiej odczuć, że mamy do czytania z prawdziwą historią, a nie fikcją literacką. Samą zaś opowieść wzbogacają ilustracje, na których widoczna jest charakterystyczna dla Ani Jamróz kreska. Grafiki składają się z czasem nakładających się na siebie wizerunków ludzi miejsc wytyczonych wyraźną czarną kreską. Nie są przesadnie kolorowe, mają w sobie coś z lekko podkolorowanych fotografii w sepii. Dominują tu odcienie szarości, brązy, zimny i blady niebieski - tu i ówdzie podkręcony czerwienią. Świetnym zabiegiem było dodanie do ilustracji "bazgrołów", które doskonale imitują te, którymi młodsze dzieci potrafią napiętnować ilustracje w książkach, do których dorwą się z kredką w rączce.
Proste, nieprzekombinowane, ale wciąż ciekawe i oryginalne ilustracje doskonale współgrają z prostym, choć emocjonalnie trudnym tekstem. Wszystko to składa się na książkę, obok której po prostu NIE MOŻNA przejść obojętnie. Tadam oferuje nam książkę, którą musieliśmy mieć w swojej biblioteczce i Wam również ją polecam. Ciśnie mi się na usta, że to kolejna perełka, ale która tadamowa książka nią nie jest?
O wartości książki świadczy we wstępie prof. Joanna Papuzińska - świetna autorka i autorytet w dziedzinie literatury dziecięcej. Takiej osobistości nie można nie posłuchać.
Wojenne lalki Marysi to świetny sposób, bo opowiedzieć dzieciom o trudnej historii naszego kraju zanim wpadną w tryby programów nauczania historii w szkołach, opartych o daty i hasła, dalekich od emocji i opowieści o tym, co dzieje się za ruchami wojsk i działaniami polityków.
Gorąco polecam! A Wydawcy dziękuję, że wydał tę cudną książkę i że mogliśmy ją przeczytać.
Komentarze
Prześlij komentarz