Mariusz Szczygieł, Nie ma

książka, okładka, dowody na istnienie

Być może rozbawi lub zniesmaczy Was moja ignorancja, ale przyznam się Wam, że tę książkę kupiłam ze względu na okładkę i "piękne oczy autora". Oczywiście to uproszczenie, ale było mniej więcej tak: zajechałam na Targi Książki w Krakowie i robiłam pierwszą rundę bo hali. I tak wyszło, że pierwszym stoiskiem, które zmusiło mnie do przystanięcia, było stoisko Dowodów na Istnienie. Zobaczyłam: a) czerwony meduzopodobny kształt na stoliku, b) Mariusza Szczygła i brak kolejki, c) prześlicznie wydaną książkę. I tak, nie zastanawiając się ani chwili, stałam z nową książką od razu z autografem :-) Oczywiście pan Szczygieł i jego pisarskie dokonania są mi znane, więc to nie do końca zakup "na piękne oczy autora", ale kupując książkę, zupełnie nie wiedziałam, czego się po "Nie ma" spodziewać. I postanowiłam, że z podobną wiedzą, a raczej niewiedzą, przystąpię do lektury. Nie spodziewając się i nie oczekując niczego.


Czytanie "Nie ma" okazało się przygodą, którą trzeba sobie dawkować. To nie jest książka do połknięcia w jeden wieczór. Te mniej lub bardziej kunsztowne teksty, o mniej lub bardziej klarownym temacie, wymagają od czytelnika uwagi i zaangażowania w historię. Nie tyle chodzi w nich o poznanie historii, ile o zastanowienie się nad nią, a może i - przynajmniej w pewnych przypadkach - odniesienie jej do własnych doświadczeń. Bardzo lubię takie angażujące pozycje, choć nie sięgam po nie bardzo często.

Tematem, łączącym wszystkie teksty, jest tytułowe "nie ma". To nad nim pochyla się autor i do zastanowienia się nad nim skłania czytelnika. I nagle odkrywamy, jak wiele różnych form może przybrać ów tytułowy brak. Bo nie chodzi o proste "nieposiadanie", brak, jaki możemy odczuwać, spoglądając na stan posiadania bardziej majętnych znajomych. Mamy tu raczej brak uczucia, brak osoby, brak pamiątki, brak empatii, brak koloru... I tak, przeprowadzając czytelnika przez "50 twarzy nie ma", sami zaczynamy odkrywać, czego w naszym życiu nie ma, oraz - paradoksalnie - jak wiele mamy.

Nie chciałabym Wam przytaczać poszczególnych historii opowiedzianych przez autora. Najprzyjemniejszą bowiem moim zdaniem częścią lektury tej książki jest ich odkrywanie. Odniosę się tylko do jednego tekstu (no, w sumie dwóch), który znałam już z publikacji w "Gazecie Wyborczej" - mam na myśli tekst pt. "Śliczny i posłuszny" o chłopczyku zakatowanym na śmierć przez partnerkę ojca, która za ten czyn odsiedziała wyrok, a gdy uległ zatarciu przystąpiła do pracy w szkolnictwie i została członkiem komisji oceniających pracę nauczycieli. Pamiętam, jak wstrząsnął mną ten tekst w tamtym czasie, jaki gniew poczułam, że osoba winna tak makabrycznej zbrodni spokojnie pracuje z dziećmi i jeszcze ocenia pracę innych nauczycieli. Jak bardzo chciałam, by została ukarana i odsunięta od tej pracy. Tym razem zmierzyłam się z tym tekstem i tymi uczuciami raz jeszcze, a potem przeczytałam kolejny tekst w tej książce - "Reportażu życie po życiu". To z niego dowiedziałam się szerzej, jaki był społeczny (i nie tylko) oddźwięk na ten tekst, jak wpłynął on na samą jego bohaterkę, ale także zostałam zmuszona do zastanowienia się, czy osoba, która za czyn została prawomocnie skazana i karę odbyła nie ma prawa do zatarcia wyroku, skoro tak stanowi prawo? To nie jest łatwa odpowiedź na pytanie i szczerze mówiąc nadal wracam myślami do tych dwóch tekstów. 

Ale nie tylko do nich. Bo każdy z zebranych w "Nie ma tekstów" skłonił mnie do myślenia, zatrzymania się i zastanowienia. Dużo w tych tekstach odchodzenia, przemijania, dużo tego braku. I to "nie ma" jest bardzo namacalne, odczuwalne, właściwie podawane czytelnikowi na tacy. Ale zupełnie mi to nie przeszkadza, bo każdy tekst poruszał coś we mnie, skłaniał do myślenia i zastanowienia. Musiałam przystanąć i pomyśleć o rzeczach i ludziach, których w moim życiu zabrakło, zmierzyć się z uczuciami, na które w codziennej bieganinie (nomen omen) NIE MA czasu. A zatrzymując się i znajdując czas na wejrzenie w siebie, odkryłam, jak wiele MAM. Zupełnie nie wiem, czy to było intencją autora, ale dla mnie ten wpływ lektury jest bardzo satysfakcjonujące. A i do takiego odbioru książki skłoniła mnie dedykacja wypisana przez autora w moim egzemplarzu. 

książka, strona tytułowa, autograf, dedykacja



"Nie ma" Mariusza Szczygła to dobra i poruszająca, a do tego pięknie wydana książka. Mądra, dobrze skomponowana pod względem doboru tekstów. Różnorodna tematycznie lecz spójna ze względu na myśl przewodnią, bogata w formę. Warta uwagi czytelnika. 

Autor: Mariusz Szczygieł
Tytuł: Nie ma
Wydawca: Dowody na Istnienie

Komentarze

Popularne posty