Robert M. Wegner, Każde martwe marzenie

książka, okładka

Z "Opowieściami z meekhańskiego pogranicza" miałam przyjemność zapoznać się przy okazji premiery czwartego tomu. Posłuchałam zachwytów Janka z bloga Tramwaj nr 4 i pomyślałam, że mogę kupić jeden tom na próbę. I już w połowie wiedziałam, że to książka dla mnie. Zamówiłam natychmiast pozostałe tomy i wszystkie przeczytałam ciągiem, kosztem snu. Dlatego mówię o "szczęściu" - bo odkrywając dla siebie Wegnera dopiero przy kolejnej części, miałam szansę na czytanie w tzw. ciągu, bez czekania. A potem... potem nastały 3 lata wegnerowej posuchy. W tym czasie kilkakrotnie uczestniczyłam w spotkaniach z autorem, czekając na jakiś przeciek, przeżyłam przełożenie premiery... Ale wreszcie się doczekałam!

W dwóch pierwszych tomach "Opowieści z meekhańskiego pogranicza" poznaliśmy cztery pogranicza meekhańskiego imperium. Cztery różne światy - z różnym klimatem, krajobrazem, ludami. Ludy te miały swoje zwyczaje, swoje - odmienne - religie, swoje "układy" z imperium. Niesamowite było zagłębianie się w te światy i poznawanie bohaterów, z których każdy był wyrazisty i interesujący. 

A potem ich drogi zaczęły się przecinać, losy splatać. Uaktywniły się konflikty, magia, palce zaczęli maczać wrogowie. Świat pogranicza, Mrok, przybysze niczym z innych wymiarów rzeczywistości, epickie walki. To wszystko przysporzyło Wegnerowi i wykreowanemu przez niego światu rzesze wielbicieli, do których sama się zaliczam.

"Każde martwe marzenie" intrygowało mnie już samym tytułem, a wyobraźnię do czerwoności rozpalały wszystkie pozostawione bez zamknięcia wątki z "Pamięci wszystkich słów". Więc kiedy dorwałam książkę w swoje ręce, miałam ochotę wymiksować się z życia, żeby nie musieć przerywać lektury.

Nie wiem, jak opowiedzieć Wam o tej książce, nie zdradzając zbyt wiele, bowiem zgłębianie tajemniczych losów bohaterów to niesamowita przygoda. Powiem tak - kiedy zakończyłam lekturę, w głowie tłukło mi się "wow, wow, wow" i miałam ochotę natychmiast przeczytać całość raz jeszcze. Bo ta książka jest absolutnie porywająca.

Czego możecie się po niej spodziewać? Jeśli macie za sobą lekturę poprzednich części, to tego samego tylko bardziej. Spotykamy niemal wszystkich znanych nam bohaterów i ruszamy z nimi w podróż. Laskolnyk i jego czaardan znów szaleją, choć w zupełnie innej części świata, Górska Straż staje w obliczu nieznanego w miejscu, do którego górale nie spodziewają się trafić, Alstin wyrusza z misją, która doprowadzi go bardzo daleko od domu, Deana zaś będzie musiała poprowadzić armię na wojnę z niewolnikami.

Wegner stawia swoich bohaterów w ekstremalnych sytuacjach, każąc im podejmować decyzje, których woleliby nie podejmować. Pozwala nam zobaczyć ich znane i nieznane oblicza. Przede wszystkim autor dba o to, by postacie nie były zbyt kryształowe. Mają swoje wady, popełniają błędy, ale to wciąż ci bohaterowie, których pokochaliśmy.

Bardzo dużą zaletą fabuły jest nieprzewidywalność. Tak jak bohaterowie nie wiedzą, komu mogą zaufać, tak i my, czytelnicy, nie możemy ufać swoim przewidywaniom, bo gdy w grę wchodzą magia, bogowie, interesy księstw i imperium, wszystko może się zdarzyć. A czasem - o czym przekonuje się m.in. czaardan Laskolnyka - nie ma jednej słusznej drogi. Choć świat stworzony przez Wegnera jest fikcyjny, jest też boleśnie prawdziwy w przedstawieniu wpływu polityki na zwykłych ludzi. 

Choć wydarzenia rozgrywają się nadal nieco na pograniczu Imperium, jest w tej książce znacznie więcej Meekhanu. Uaktywnia się cesarz, który chce mieć większy wpływ na wydarzenia, aktywnie działają też szpiedzy. W "Każdym martwym marzeniu" dużo jest polityki, co bynajmniej nie jest nudne, raczej fascynujące. Polityka, intrygi, dążenia ludzi, a w tle dążenia innych, mocniejszych sił...

Są też w "Każdym martwym marzeniu" walki z potworami, walki w Mroku, a przede wszystkim wielkie bitwy - ta największa, najbardziej spektakularna rozegra się między armią zbuntowanych niewolników i wojskami Deany d'Kellan, która z issarskiej wojowniczki zmieniła się we władczynię Białego Konoweryn. Spodziewajcie się soczystego opisu pełnego szczęku broni, wojowników, krwi, potu, łez... Jak zwykle Wegner ujawnia swój kunszt w opisywaniu scen batalistycznych, że aż podczas lektury ściska się żołądek i gardło. Walki pogranicza są po prostu epickie!

Nie jestem aż takim znawcą polskiej fantastyki, by ocenić, jak bardzo powieści Wegnera wyróżniają się na tle gatunku, ale jak dla mnie każda z tych książek to majstersztyk. Wegner w bardzo sugestywny sposób stwarza światy, powołuje do życia wielowymiarowych bohaterów, dając im zaplecze kulturowe, religijne, zwyczaje, przesądy, marzenia, wady i zalety. Świetnie idzie mu również kreowanie bóstw, splatanie przeszłości i teraźniejszości, a nawet przyszłości. Wspaniale i drobiazgowo opisuje bitwy. Przede wszystkim jednak nie pozostawia niczego w próżni - każdy wprowadzony wątek zostaje podjęty, spleciony z innymi i doprowadzony albo do finału, albo do kolejnego otwarcia. Można powiedzieć, że w książkach Wegnera nie ma pustych przebiegów. Wszystko jest i dzieje się "po coś", a gdy już się dowiadujemy, po co, po prostu... opada nam szczęka.

Jak dla mnie te książki są genialne - wielowymiarowe, z żywą, bogatą akcją, porywające. Wegner czerpie z doświadczeń naszej rzeczywistości, kreując swój fantastyczny świat. Może zabrzmi to górnolotnie, ale to kreacja na miarę Tolkiena. Żelazna konsekwencja w prowadzeniu opowieści, epicka historia stworzonego przezeń świata, misternie utkana sieć wątków i wartka akcja nie pozwalają oderwać się od lektury. Oczekiwania, jakie miałam wobec tego tomu, zostały z nawiązką spełnione i jedyne, co mnie boli to fakt, że chciałabym... jeszcze.

Jestem przekonana, że "Każde martwe marzenie" (ach, za każdym razem, gdy to piszę, mam przed oczami scenę, w której padają te słowa) zadowoli fanów cyklu. A jeśli jeszcze jakimś cudem nie poznaliście "Opowieści z meekhańskiego pogranicza" to nadrabiajcie ten błąd szybko. Ależ Wam zazdroszczę, że macie te emocje jeszcze przed sobą. Ja mam ochotę wykrzyczeć do pana Wegnera "Veni creator!", twórco, przyjdź i pisz, twórz jeszcze!

Autor: Robert M. Wegner
Tytuł: Każde martwe marzenie. Opowieści z meekhańskiego pogranicza
Wydawca: Powergraph



Komentarze

Popularne posty