Bob Batchelor, Stan Lee. Człowiek-Marvel
Stan Lee. Znacie? Pewnie większość z was odpowie twierdząco. Jeśli jesteście miłośnikami komiksu, znacie to nazwisko. Jeśli lubicie kino superbohaterskie - znacie to nazwisko. A nawet jeśli nie jesteście fanami, a macie minimalny kontakt z popkulturą, istnieje duże prawdopodobieństwo, że nazwisko Lee obiło wam się o uszy. Tym bardziej ostatnio, gdy wielu fanów Marvela przeżywało śmierć swojego idola. To właśnie to smutne wydarzenie zmobilizowało mnie do sięgnięcia wreszcie po książkę, która zalegała na mojej półce od ubiegłego roku.
Za napisanie biografii Stana Lee Bob Batchelor, który - jak głosi informacja na okładce - fascynuje się biografiami ikon kultury. A że Stan Lee jest ikoną, nie trzeba chyba nikogo przekonywać.
"Stan Lee. Człowiek-Marvel" to naprawdę ciekawa lektura, opowiadająca o niezwykle ciekawym człowieku. Autor rozpoczyna historię Stanleya Liebera od opowieści o dwojgu emigrantów, którzy przybyli do Stanów Zjednoczonych i założyli rodzinę. Kreśląc tło historyczne trudnych czasów, w których przyszło dorastać młodemu Stanleyowi, autor opowiada czytelnikowi o wszystkim tym, co kształtowało bohatera książki jako młodego człowieka i co będzie też odzywać się echem w jego późniejszym podejściu do pracy.
Nie wiem, na ile trudne było dotarcie do prawdziwych informacji o człowieku, który niejako kreuje samego siebie, ale autor zgrabnie rzuca światło na młodość Stanleya, a tam, gdzie są wątpliwości lub sprzeczne informacje, jasno o tym mówi. Dalszy ciąg to biografia Stana, geneza jego największych superbohaterów i... barwna historia Marvela (plus rywalizacja z DC), bo Stan i Marvel są nierozłączni.
Trudno jest mi obiektywnie ocenić tę książkę. Dla mnie Stan był zawsze ikoną, ale choć znałam jego dokonania, niewiele wiedziałam o nim samym. Lektura jego biografii pozwoliła mi poznać Lee bliżej - odświeżyć i uporządkować to, co już wiedziałam, uzupełnić te obszary, o których nie miałam pojęcia. Przez chwilę byłam świadkiem narodzin ikony, a także narodzin jego dzieci - Spider-Mana, Iron Mana i innych. Weszłam do świata komiksu, animacji, kina. I to zdecydowany plus książki.
Jeśli chodzi zaś o minusy, to brakuje mi zdjęć. Jedna wkładka zdjęciowa mi nie wystarczy. Chciałabym zobaczyć Stana młodszego, Stana przy pracy, może jakieś zdjęcia rodzinne. Cóż, jestem zachłanna! :-)
Tymczasem szczerze polecam tę książkę i miłośnikom Stana Lee, miłośnikom komiksu oraz historii popkultury.
Komentarze
Prześlij komentarz