Żyć wiecznie - o Kirke Madeline Miller



książka, okładka
Piękna okładka przyciąga wzrok

W okładce "Kirke" zakochałam się od pierwszego wejrzenia, kiedy tylko zobaczyłam ją w książkowych zapowiedziach. Chwilę później przeczytałam, że jej fabuła bazuje na podaniach mitologii greckiej i już wiedziałam, że muszę mieć ją na swoim regale. Wiem, nie ocenia się książek po okładce, ale po prostu nie sposób się było jej oprzeć. Jednak czy piękna okładka skrywa równie piękne wnętrze? Musiałam się przekonać.

książka, okładka
Mieniąca się kolorami okładka doskonale komponuje się
z fasadą Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku.
fot. Alina Bobrowska, www.alinabobrowska.com

Tytułowa Kirke jest jednym z dzieci Heliosa, boga słońca, najpotężniejszego z tytanów, oraz najady, córki Okeanosa - Perseidy. Jest dziwnym dzieckiem, nie ma w niej potęgi ojca ani bezwzględności matki. Starsze rodzeństwo uwielbia jej dokuczać, ojciec od czasu do czasu znosi jej towarzystwo. Kirke, dorastając, przygląda się z boku światu tytanów i bogów z Olimpu i próbuje znaleźć miejsce dla siebie. Ciągnie ją nieco do śmiertelników, ale jest tak od nich różna, że i tam nie widzi dla siebie miejsca.

Pewnego dnia, zakochana w rybaku Glaukosie, odkrywa w sobie czarnoksięską moc i daje śmiertelnikowi nieśmiertelność. Odmieniony Glaukos z wrażliwego młodzieńca staje się jednak bezwzględnym i aroganckim bożkiem, do tego pała uczuciem do znacznie piękniejszej nimfy Skylli. Rozzłoszczona Kirke przemienia Skyllę w morskiego potwora, a potem przyznaje się ojcu i innym bogom do swoich czarnoksięskich mocy i w efekcie zostaje skazana na wieczne wygnanie na wyspę Ajaję. To jednak nie koniec jej historii, resztę jednak proponuję, żebyście poznali sami.

książka, okładka
Piękna okładka i piękne wnętrze,
fot. Alina Bobrowska
www.alinabobrowska.com

Uwielbiam książki bazujące na greckiej (i nie tylko) mitologii, najbardziej lubię reinterpretacje mitów, a sztandarowym przykładem jest tu cudowna "Penelopiada" Margaret Attwood. Bo dobra książka nie może tylko opowiadać mitu po raz kolejny, musi wnosić coś więcej. I to coś więcej znalazłam też w "Kirke".

"Kirke" jest z jednej strony opowieścią o bogach. Bogach zimnych i okrutnych, aroganckich, zajętych intrygami i prezentacją własnej mocy i boskości, często kosztem śmiertelników. Miller udało się sportretować ich w sposób intrygujący, pokazać, że właściwie ciężko oceniać ich według ludzkiej moralności, bo niewiele (nic?) w nich z ludzi. Wieczność to bardzo długo, a ludzki żywot to w tej perspektywie zaledwie mgnienie oka, dlatego dla bogów ludzie są warci niewiele więcej niż dla nas domowe zwierzątka.

Jest też Kirke opowieścią o dorastaniu i szukaniu własnego miejsca w świecie. Oczywiście dorastanie Kirke trwa znacznie dłużej niż kilka ludzkich pokoleń, ale nadal ma podobny przebieg. Z dziecięcej naiwności, poprzez zadawanie sobie pytań "kim jestem", "kim jest moja rodzina", "kim chcę być" i "gdzie jest moje miejsce", dalej bunt, akceptacja i katharsis, po którym następuje wewnętrzny spokój. "Kirke" to cudowna podróż w głąb siebie, do uzyskania samoświadomości.

Cudownie było spotkać wraz z Kirke wielu mitycznych herosów i obserwować, jak ich własne wyobrażenia o tym, czego pragną, rozmijają się z tym, co dzieje się, gdy to dostają. Jak odzierani są z otoczki własnego heroizmu i jak ich słabości i wady biorą nad nimi górę. Tak jest w przypadku Odysa, podobnie jest w przypadku Achillesa, czy Jazona. Ale światło pada na innych - na Medeę, Ariadnę, Penelopę, Dedala i Ikara.

Sama Kirke jest postacią niezwykle ciekawą. Wcale nie twardą heroiną, jakiej się spodziewałam (skąd to moje  wyobrażenie, nie wiem). Jest niespokojnym duchem, szukającym swojego miejsca. Bywa naiwna, popełnia błędy (ale też się na nich uczy), ale jest wrażliwsza i zarazem silniejsza, niż wszyscy się spodziewają. W najważniejszych chwilach potrafi znaleźć w sobie siłę, by ochronić tych, na których jej zależy. Zdecydowanie Kirke skradła moje serce, choć wcześniej nie zwracałam na nią większej uwagi.

Podczas lektury "Kirke" w głowie tłukła mi się piosenka zespołu Queen "Who wants to live forever", zwłaszcza fragment: "Who wants to live forever, who dares to love forever, when love must die". Ten utwór zdaje się idealnie pasować do jeszcze jednej płaszczyzny, którą odnalazłam w "Kirke" - historii o nieśmiertelności i o tym, że nie ma ona sensu bez miłości. Czy jednak Kirke pisana jest wieczna samotność, przekonajcie się już sami. (I koniecznie słuchajcie tego utworu!)

..............................

Wiem, że czytelnicy odebrali "Kirke" mniej lub bardziej entuzjastycznie, ale u mnie kontakt z lekturą trafił na idealny czas. Historia poniosła mnie i - zgodnie z okładkowym hasłem - oczarowała. Dałam się wciągnąć do tego świata bez reszty i właściwie nie mogłam się oderwać. Było to trochę jak powrót do dzieciństwa, do dobrze znanych historii, które nagle nabrały nowych znaczeń i odkryły przede mną inne przestrzenie do przemyśleń. Dlatego zachęcam Was gorąco do spotkania z bogami, tytanami, herosami i... ludźmi w świecie zaklętym przez Madeline Miller na kartach powieści.

Autor: Madeline Miller
Tytuł: Kirke
Wydawca: Albatros
Tłumacz: Paweł Korombiel


Komentarze

Popularne posty