Miasto Złotej. Horror urbanistyczny dla dzieci?

Daniel Chmielewski, Magda Rucińska, Wojtek, okładka
Mały czytelnik za miastem czytać będzie o mieście
Pewnego razu Daniel Chmielewski, scenarzysta i rysownik, trafił w internecie na prace malarki, ilustratorki i autorki komiksów Magdy Rucińskiej i zamarzył, by wraz z nią kiedyś stworzyć książkę. Mimo że od pomysłu do realizacji często długa droga, miał szczęście, bo marzenie udało się spełnić. Z twórczego spotkania dwojga zdolnych ludzi i pod opieką niezastąpionego wydawnictwa Tadam, powstała niezwykła książka dla młodych czytelników. Myślę, że nie ma drugiej takiej na wydawniczym rynku.

"Miasto Złotej", bo o tej książce mowa, na okładce nazwano "horrorem urbanistycznym dla najmłodszych". Czy zatem powinniśmy się obawiać pokazać tę publikację naszym dzieciom?


okładka, Daniel Chmielewski, Magda Rucińska

Złota mieszka w wielkim mieście. Jest ogromne, a do tego całe z betonu, szkła i stali. Samo to brzmi już może przerażająco, ale Złotej to nie przeraża. Złota jednak nie zna innego świata, za to swoje miasto lubi i czuje się w nim bezpiecznie. 

Czy dziewczynka jest w nim sama? Nie do końca. W mieście mieszkają jeszcze lalka Tina oraz Miś. To oni stanowią jedyne towarzystwo Złotej i z nimi spędza całe dnie. Nie ma za to w mieście żadnych roślin. Nie ma drzew i trawy, ale Złota za nimi nie tęskni, bo nie wie, że mogłoby być inaczej.

Złota wędruje po mieście, czyta książki, rysuje, bawi się z lalką i Misiem. Je z nimi obiady odgrzewane w pudełkach i nawet są tam warzywa, ale Złota nie zna ich nazw.

- Co dzisiaj zjemy na obiad?
- Może ta jasna, miękka i słodkawa masa, która tak dobrze smakuje z małymi pomarańczowymi kółkami i zielonymi chmurkami?
Pamiętaj, że u Złotej nie ma roślin, a na opakowaniach nie a informacji, co jest w środku. Złota pewnie marzy o ziemniakach, marchewkach i brokułach, ale dostaje to już obrane, przygotowane i gotowe do odgrzania.

Jednak pewnego dnia coś się zmienia. Troje przyjaciół zauważa w mieście inną dziewczynkę. Są zaciekawieni jej nagłym pojawieniem się, więc ruszają na wyprawę poszukiwawczą. I tu zaczyna się robić groźnie, bo miasto nagle... się zmienia. Przestaje być czymś znanym i przyjaznym. Ono rośnie, huczy, warczy... Połyka.

Daniel Chmielewski, Magda Rucińska, ilustracje

Danielowi Chmielewskiemu udało się stworzyć niebanalną opowieść. Nieco odrealnioną, momentami niepokojącą, ale z pewnością wciągającą. Muszę przyznać, że zarówno Wojtek czekał na rozwój sytuacji z wypiekami na twarzy, jak i ja. Autor wychodzi w tej książce poza schematy fabularne typowe dla książek dziecięcych. Owszem, stawia bohaterów przed wyzwaniem, ale tu ich przeciwnikiem nie jest zły człowiek czy stwór, a przestrzeń, która dotąd była oswojona, znana, bezpieczna.  

Przesłanie książki jest dość czytelne - trzeba myśleć poza schematami i pracować zespołowo. Ale nie tylko. Prezentując historię pożerającego mieszkańców miasta autor pokazuje też, że przestrzeń można oswoić na nowo, ale nie "spektakularnie", "agresywnie", burząc to, co nas otacza, ale metodą małych kroków i we współpracy z innymi. Nie wspominając już o tym, że dziecko może też zrozumieć, o ile uboższe jest życie w świecie bez roślin.

Bardzo podoba mi się zabieg z narratorem zwracającym się bezpośrednio do czytelnika. Świetnie przykuwa uwagę dziecka, a poza tym zwraca uwagę na ważniejsze elementy fabuły.

Choć może wydawać się, że horror nie jest gatunkiem odpowiednim dla dzieci, trzeba pamiętać, że określenie "horror urbanistyczny" jest trochę żartem. Owszem, opowieść jest niepokojąca i emocjonująca, ale groza nie wykracza poza ramy, do których przyzwyczaiły nas np. baśnie. Poza tym to świetna książka do wspólnego czytania dla rodzica i dziecka, a nasze pociechy lubią się bać... o ile w tym czasie obejmuje je ciepłe i bezpieczne ramię rodzica. Myślę, że to świetna lektura rodzinna, a do tego przyczynek do rozmów o mieście, o przestrzeni najbliższej dziecku. Bardzo pouczające doświadczenie - dowiedzieć się, jak dziecko postrzega i odbiera otaczającą je przestrzeń.

Magda Rucińska, ilustracje

Oczywiście przy tak pięknie wydanej książce dla najmłodszych nie można pominąć tematu ilustracji. A te... nie mają chyba swojego rynkowego odpowiednika. 

Muszę przyznać, że przejrzałam prace Magdy Rucińskiej dostępne w sieci i jestem pod wielkim wrażeniem. Przy publikacji, która jest przecież owocem współpracy, a nie czysto autorskim projektem, udało jej się zachować swój własny, niepowtarzalny styl. Ilustracje w "Mieście Złotej" w pewien sposób przypominają wcześniejsze obrazy. Ale są też dopasowane do tekstu. Właściwie one nie są tylko jego uzupełnieniem, one z tekstem współgrają. To określenie trochę może na wyrost, ale dzięki takim ilustracjom książka przypomina odrobinę powieść graficzną. Magda Rucińska fantastycznie oddała zarówno fabułę, jak i klimat opowieści.

Wykorzystane kolory - tak charakterystyczne dla twórczości malarki - wprowadzają czytelnika w świat betonowego miasta bez roślin. Niewiele tu barw, właściwie są to odcienie jednego koloru z rzucającą się w oczy plamą włosów Złotej. Nic tu nie jest oczywiste - betonowe miasto nie jest szare, ale niebieskie/kobaltowe/granatowe... Budynki to proste bryły z zarysowanymi konturami okien. A jednak idealnie obrazują miasto. A postaci? Wojtek nazwał je zombie, ale w wydźwięku pozytywnym, ja określiłabym je jako burtonowskie (jak u Tima Burtona mamy tu blade twarze i podkrążone na sino oczy). A jednak wzbudzają sympatię, przyciągają wzrok (i rodzica, i dziecka).

Są ilustracje, które dosłownie przenoszą na obraz to, co zostało wyrażone słowami, dzięki czemu dziecku łatwiej zrozumieć, o czym mowa. Ale Magdzie Rucińskiej udało się coś jeszcze - za pomocą obrazu pokazać to, co łatwiej wyrazić słowami - jak dwie dziewczynki, które wychowały się w innych miejscach i ich język czerpie z innych doświadczeń, przez co słowa zrozumiałe dla jednej, nie są zrozumiałe dla drugiej. Muszę przyznać, że to moja ulubiona ilustracja.

Magda Rucińska, ilustracja

Muszę przyznać, że nie mogę przestać się zachwycać tą książką. Ale rozumiem, że niektórzy mogą mieć obawy, bo obrazki nie są tu kolorowo cukierkowe jak w dużej części publikacji dla dzieci, a do tego ten "horror"...

Powiem Wam szczerze - nie bójcie się wychodzić poza schematy i podsuwać dzieciom niesztampowe książki. To się świetnie sprawdza. Tak naprawdę dzieci wcale nie oczekują masy kolorów bijących po oczach, one potrzebują pola do rozbudzenia wyobraźni i obcowania z tekstem i ilustracją wysokiej próby, niesztampową, wyjątkową. Tylko taka książka, w tym świecie przeładowanym "plastikowymi" bodźcami, zapadnie im w pamięć. A jeśli mamy połączenie wyjątkowych ilustracji i mądrego, niebanalnego tekstu, to trafiamy na coś, co zdecydowanie powinno znaleźć się w dziecięcej biblioteczce. 

Nie obawiajcie się trudnych emocji podczas lektury, strach można oswoić, gdy rodzic jest obok.

Magda Rucińska, ilustracje


Tytuł: Miasto Złotej
Autor: Daniel Chmielewski
Ilustracje: Magda Rucińska
Wydawca: Wydawnictwo Tadam


PS Na Warszawskich Targach Książki miałam okazję poznać autorów osobiście. To bardzo pozytywni ludzie, świetnie opowiadający o swojej współpracy i o alternatywnych wersjach książki. A bonus - wyjątkowa, wyrysowana dedykacja w książce (dzięki czemu nasz egzemplarz zyskał dwie nowe ilustracje!).

Artyści przy pracy - Daniel Chmielewski i Magda Rucińska
A wiecie, że Tadam wydał wiele naprawdę świetnych pozycji?! O kilku z nich pisałam już wcześniej - spójrzcie na UczuciaKacpra w muzeumByła sobie dziewczynkaPapiernika

Komentarze

Popularne posty