Nie tylko dla dziewczyn, czyli "Była sobie dziewczynka" Piotra Dobrego i Łukasza Majewskiego
|
Nie tak dawno temu i nie tak daleko stąd był sobie chłopiec, który dostał książkę... o dziewczynkach. I choć początkowo był tym faktem trochę zdziwiony, postanowił jak najszybciej dowiedzieć się, o czym ona opowiada. Bo chłopiec bardzo lubił książki i był gotów posłuchać nawet "dziewczyńskiej" historii.
Była sobie dziewczynka
" Była sobie dziewczynka" Piotra Dobrego to jedna z najnowszych propozycji od Wydawnictwa Tadam (z którego ofertą wydawniczą ostatnio bardzo nam po drodze). Pragnęłam ją przeczytać, odkąd usłyszałam o tym projekcie, i byłam gotowa czytać ją sama, ale Wojtek, niezrażony tytułem, zasiadł do lektury razem ze mną. I bardzo, bardzo się z tego cieszę.
W 26 opowieściach wędrujemy przez epoki i różne regiony świata, poznając małe bohaterki. Mamy i takie, które istniały naprawdę, i takie, które mogły istnieć. Jest prehistoryczna włochata dziewczynka bez imienia, i długowłosa Wilczyca-Dobromiła, i mała Jane - miłośniczka książek (o Jane opowiedziałam Wojtkowi więcej, bo to postać bardzo mi bliska). Mamy starożytną Mezopotamię czy Rzym, ale i dość współczesny Afganistan i Koreę Północną. A jeśli przeczytacie książkę, poznacie też bardzo wyjątkowego chłopca! (ale ciii, nic Wam nie zdradzę)
Koncepcja książki jest bardzo czytelna - każdy rozdział to jedna ilustracja i jednostronicowa opowieść o jednej bohaterce. Ale te - zdawało by się krótkie - historie to bardzo szerokie spektrum poruszanych tematów. Niewolnictwo, bieda, nierówne traktowanie, dostęp do edukacji, tyrania, marzenia, miłość, dzieciństwo... Momenty wesołe i smutne, poruszające, ale przede wszystkim bardzo pouczające. Bo współczesny mały czytelnik (nie tylko czytelniczka) może dowiedzieć się z nich dużo o przeszłości i o teraźniejszości, zobaczyć, jak różne i jak podobne były losy dziewcząt i kobiet na przestrzeni wieków, co się zmieniło, a co nie. Może porównać swoją sytuację i nauczyć się doceniać choćby to, że sam (sama) może chodzić do szkoły, że dziś dzieckiem jest się znacznie dłużej i zupełnie inaczej dziś rodzice traktują swoje dzieci.
Wiele miesięcy zajęło Eylul przekonanie taty, aby pozwolił jej iść do szkoły. W końcu uległ, ale postawił jeden warunek: dziewczynka ukończy jedynie podstawówkę, a potem wróci do pracy w gospodarstwie.
Również tylko w niedzielę Wiktoria miała czas, by pobawić się swoją jedyną lalką albo pograć z braćmi w berka. W tygodniu dziewczynka spędzała przedpołudnia na pracy u bogatych państwa, potem pomagała mamie w obowiązkach domowych, a wieczorami zziębnięta wystawała na ulicy, sprzedając kwiaty i zapałki.
Chyba nie muszę mówić Wam, że to bardzo mądra i ważna książka. Rozwija wiedzę i świadomość małych czytelników. Ale choć porusza tak wiele trudnych tematów, jest odpowiednia dla młodych czytelników, tych w wieku wczesnoszkolnym, gdyż wszystko podane jest taktownie, prosto i z poszanowaniem emocjonalności małego człowieka. Otwiera też szerokie pole do rozmów z dzieckiem, to, co podane jest nie wprost, można dopowiedzieć, wyjaśnić, można, a nawet warto, podyskutować z dzieckiem i dowiedzieć się, co myśli o różnych sprawach.
Jak książka sprawdziła się u nas? Fantastycznie. Wzruszaliśmy się wspólnie, wspólnie roniliśmy łzy nad niesprawiedliwością, podyskutowaliśmy o tym, jak ważne jest, by doceniać to, co mamy (na przykład szkołę ☺). Ciepło na sercu zrobiło mi się, gdy usłyszałam od syna, że to głupie, jeśli ktoś uważa, że kobieta powinna tylko zajmować się domem i nie musi się uczyć ("Mamo, jak dobrze, że to naprawili, prawda?" "Mamo, ty jesteś dobra nie tylko w domu!" To chyba znaczy, że wychowywanie go wychodzi mi całkiem dobrze! ☺)
Może jeszcze się nie zorientowaliście, ale jako fanka książek dla dzieci bardzo dużą wagę przywiązuję też do ilustracji (nie znoszę książek kiepsko wydanych, jak to nazywam "marketowych", z fatalną grafiką, która pachnie amatorszczyzną). Dlatego - choć najważniejsze jest dla mnie słowo pisane - uważnie przyglądam się również grafikom, które są integralną częścią publikacji dla małych ludzi.
O warstwę graficzną "Była sobie dziewczynka" zadbał Łukasz Majewski, który pracował już w duecie z Piotrem Dobrym przy serii o Ancyklopku. Jego ilustracje są bardzo charakterystyczne i niesztampowe (mnie kojarzą się ze sztuką plakatu). Nie są krzykliwe ani przesłodzone, każda ma ograniczoną paletę barw, przy czym jest to paleta barw charakterystyczna dla omawianego w opowieści regionu, np. brązy przy Afganistanie, czerwienie w Chinach, pomarańcze przy Polanach itd. Ta przemyślana monochromatyczność wyróżnia grafiki Majewskiego na tle innych ilustracji w książkach dla dzieci i jest idealnym dopełnieniem opowieści spisanych przez Piotra Dobrego.
Bardzo cieszy mnie, że powstają takie jak ta publikacje - mądre, ważne, dopracowane w warstwie słownej i graficznej, niepowielające schematów. Podoba mi się w niej także format, sztywna okładka, wykorzystany papier, to, że jest szyta, a nie klejona. Nawet czcionka "wpadła mi w oko" (te zawijaski przy ogonkach i przy "g"... Taki mój mały fetysz ☺). Kolejna książka, którą uważam za absolutny "must have". I to nie tylko w biblioteczce dziewczynek. Bo ta książka wiele wniesie również do świadomości chłopców! Dlatego nie odbierajmy im możliwości jej poznania!
Tytuł: Była sobie dziewczynka
Autor: Piotr Dobry
Ilustracje: Łukasz Majewski
Wydawca: Wydawnictwo Tadam
Tego wydawcy gorąco polecamy również Papiernik, czyli skąd się biorą opowieści
Komentarze
Prześlij komentarz