Strażnik rzeczy zagubionych Ruth Hogan
Ale "Strażnik..." to nie tylko misja Laury i historia Eunice. To również skarbnica opowieści związanych ze znalezionymi przedmiotami. Opowieści nie zawsze z happy endem, ale na pewno ciekawych. Bardzo lubię takie opowieści o opowieściach, historie zawarte w jednej historii. Lektura takich książek to jak (że sparafrazuję Forresta Gumpa) zjadanie czekoladek z pudełka, a każda czekoladka to nowy, niespodziewany smak. Opowieści nie są tu upchnięte na siłę, doskonale komponują się z głównym wątkiem. (Te opowieści w opowieści odrobinę przypomniały mi książkę "Przemytnik słów" Natalio Grueso)
Choć Hogan sięgnęła po znany już w literaturze motyw zagubionych przedmiotów, to stworzyła oryginalną, ciepłą opowieść o przyjaźni, miłości silniejszej niż śmierć i o tym, że nie tylko przedmioty, również ludzie chcą odnaleźć samych siebie. A wszystko to doprawione odrobiną magi (szczyptą realizmu magicznego, który stanowi tu wartość dodaną, bo pięknie wkomponowaną) i humoru, który każdemu przypadnie do gustu.
Szczerze ubawiłam się opowieścią o siostrze Bombera i niesamowitych plagiatach, które na przestrzeni lat prokurowała. Muszę powiedzieć, że autorka wykazała się niemałą wyobraźnią i poczuciem humoru, wymyślając sposoby przekształcenia klasycznych dzieł literackich.
"Strażnik rzeczy zagubionych" ma piękną okładkę i aż żałuję, że nie mam jej w wersji papierowej. Wydawca zadbał, żeby piękna historia otrzymała piękną oprawę. To doskonała lektura na wakacje, krzepiąca serce, lekka, ale nie banalna, zabawna, ale nie "śmieszna". Szczerze ją Wam polecam niezależnie od pory roku. Nie zapomnijcie też przeczytać tych paru słów od autorki.
Komentarze
Prześlij komentarz