Gdy braknie wody, czyli Błękit Mai Lunde
Książka przeczytana w ramach abonamentu w Legimi |
W ostatnich dniach było u nas bardzo gorąco i właściwie od dwóch tygodni nie spadł deszcz, ani kropla. A gdyby deszcz przestał padać nie na dwa tygodnie, a na miesiące, a może lata? Zastanawialiście się kiedyś, jak bardzo zmieniłoby się nasze życie?
Podobne rozważania wzięła na pisarski warsztat Maja Lunde w powieści "Błękit".
Maja Lunde to norweska pisarka, która zadebiutowała (jako pisarka dla dorosłych, wcześniej pisała książki dla dzieci) bardzo dobrze przyjętą także w naszym kraju "Historią pszczół". "Błękit" to druga część tzw. Kwartetu Klimatycznego, co oznacza, że przed nami jeszcze dwie powieści podejmujące bardzo aktualne, związane z ekologią tematy.
Obie powieści łączy nie tylko ważki temat - nasz wpływ na środowisko i efekty, jakie mogą nastąpić wskutek takiego jak dotąd postępowania. Łączy je też nieco forma, czyli przeplatanie się historii bohaterów na różnych przestrzeniach czasowych. W pierwszej powieści są to trzy "momenty w czasie", tutaj mamy dwa i dwoje głównych bohaterów.
Przestrzeń pierwsza to historia Signe i czasy nam współczesne. Bohaterka - siedemdziesięcioletnia Norweżka - jest dziennikarką i działaczką ekologiczną. Spotykamy ją w momencie, gdy na swej łodzi żegluje ku rodzinnej wiosce w zachodniej Norwegii. Ta podróż to efekt wieści o tym, że firma należąca do jej dawnego ukochanego prowadzi odwierty na pradawnym górskim lodowcu, by wydobywać lód z jego wnętrza, pakować w hermetyczne woreczki i sprzedawać na świecie jako... luksusowy lód do drinków.
Signe jest osobą, którą niektórzy nazwaliby ekoterrorystką. To, co planuje zrobić, mimo szlachetnych pobudek, kwalifikuje się jako przestępstwo. A jednak jej wyprawa to coś więcej niż akt sprzeciwu wobec naruszenia lodowca. Podróż Signe to także podróż sentymentalna. Po pierwsze - na płaszczyźnie społeczno-ekologicznej. Signe wspomina, jak wyglądały okolice jej wioski wiele lat temu i jak bardzo zmieniły się wskutek ingerencji człowieka. Kobieta doskonale zdaje sobie sprawę, że przyroda zmieniła się bezpowrotnie i że mieć to będzie swoje skutki w skali globalnej. Nie odczuje tego może pokolenie, które ingerowało w naturalne środowisko, może nie jego wnuki, ale już kolejne pokolenia - z pewnością tak.
Na drugiej płaszczyźnie, osobistej, podróż Signe to także droga przez wspomnienia, wewnętrzna próba rozliczenia się z relacjami rodzinnymi oraz z dawną miłością. Na obu płaszczyznach to podróż ze wszech miar czytelniczo interesująca.
Przestrzeń druga (drugi "moment w czasie") to przyszłość - nie tak znowu odległa, bo rok 2041, południe Francji i kolejny bohater - David. David ucieka z ogarniętego pożarem Argeles wraz z jedenastoletnią córką Lou. Dociera do obozu dla uchodźców, w którym szuka schronienia oraz wieści od swojej zaginionej żony, Anny, która uciekała z ich maleńkim synkiem na rękach i z którą w trakcie tej ucieczki stracił kontakt. Ma nadzieję, że żona również dotrze do tego obozu lub że o jej losie będzie miał wiadomości Czerwony Krzyż.
Tymczasem ojciec i córka muszą "ułożyć sobie życie" w obozie, który jest bezpieczny tylko z pozoru. Jest pełny najróżniejszych uciekinierów z krajów dotkniętych wieloletnią suszą, którzy na dobrą sprawę nie mają w obozie nic do roboty. Woda jest ściśle racjonowana - ta do picia, a jeszcze ściślej ta do mycia lub prania. Podobnie żywność. Uchodźcy często nie mają niczego, więc na porządku dziennym są kradzieże, a do tego, wskutek nadmiaru niezagospodarowanego czasu i narastającej frustracji, coraz częściej wybuchają między nimi konflikty. David i Lou, dla zabicia czasu, zaczynają więc wędrować po okolicy, aż pewnego razu znajdują stojącą obok opuszczonego domu łódź, która staje się ich prywatnym placem zabaw.
Historia Davida również rozgrywa się na kilku płaszczyznach. Po pierwsze - obrazuje to, co my znamy z krótkich migawek w telewizji, czyli życie w obozach dla uchodźców, które są pozornym schronieniem pełnym ludzi, którzy nie mają dokąd wrócić, ale nie mają też dokąd iść. Ale tym razem uchodźcami nie są mieszkańcy biednych krajów afrykańskich, ale mieszkańcy południowej Europy, terenów wyniszczonych przez wieloletnią suszę (efekt globalnych zmian klimatycznych), gdzie brakuje nie tylko żywności, ale przede wszystkim wody. Do tego są to ludzie, których dzieciństwo przypadało jeszcze na czas dobrobytu w krajach stosunkowo zamożnych, gdzie podróże samochodem i samolotem były na wyciągnięcie ręki, gdzie prysznic brało się o dowolnej porze, ale teraz przyszło im stawić czoła klimatycznej katastrofie i szukać możliwości schronienia w krajach, które mają jeszcze zapasy wody. I tego właśnie dotyczy druga płaszczyzna historii Davida, który wspomina przeszłość i pozwala czytelnikowi uświadomić sobie, jak stopniowo zmieniało się życie ludzi z tego, które jest naszym udziałem, w los, który stał się udziałem Davida (i Lou, która właściwie jest dzieckiem ograbionym z dzieciństwa i z przyszłości; zmuszona do ucieczki, pozbawiona możliwości nauki... Czy coś wam to przypomina?). Historia Davida to też - podobnie jak u Signe - historia relacji międzyludzkich - rodzinnych, małżeńskich, rodzicielskich.
Lód i woda, coś, za czym w niedalekiej przyszłości możemy bardzo zatęsknić |
Maja Lunde w swoich książkach podjęła się niełatwego zadania - poruszyła temat, o którym na co dzień wszyscy próbujemy nie myśleć, czyli wpływ człowieka na środowisko i jego konsekwencje. Wiem, że dokonuję tu dużego uogólnienia, bo jest cała rzesza osób "ekoświadomych", ale w skali globalnej to wciąż za mało. A my, korzystając na co dzień z samochodu, prądu, wody, nie myślimy o tym, co czeka nasze dzieci i wnuki. Dlatego bardzo się cieszę, że temat został podjęty, a do tego w tak dobry literacko sposób.
Siłą powieści Lunde jest właśnie jej klasa - literacko dopracowana historia, wyraziści bohaterowie, z którymi czujemy się związani, z którymi możemy się utożsamić lub chociażby im kibicować. To nie bohaterowie kryształowo czyści, nie są posągami z marmuru, mają swoje zalety i wady. Ich losy - dynamiczne, ciekawe, emocjonujące - mają nas zmusić do postawienia sobie ważnych pytań. Nie ma tu łatwych recept i łatwych odpowiedzi, są tylko pytania i zmuszanie nas do pojęcia niewygodnej prawdy o naszym świecie. W "Historii pszczół" byliśmy świadkami, jak nasze działanie wpływa na populację pszczół i jak brak tych owadów wpłynie na nas samych (temat bardzo aktualny, nieprawdaż?). W "Błękicie" Lunde zajmuje się problemem zmian klimatycznych prowadzących do globalnego ocieplenia i w efekcie pustynnienia dużych obszarów świata.
Kolejny temat, który autorka poruszyła w powieści, to los uchodźców (kolejny temat bardzo aktualny). Przytaczając historię Davida, wprowadza czytelnika w świat obozów dla uchodźców, w los rodzin, które straciły wszystko i w poszukiwaniu schronienia trafiają w takie miejsca. To dla nas, czytelników, po raz kolejny konieczność zmierzenia się z niewygodną prawdą. Dla mnie najbardziej przerażająca jest świadomość, że David musi być właściwie rówieśnikiem mojego syna - w 2041 roku Wojtek będzie w podobnym wieku co bohater powieści. Mam jednak nadzieję, że nigdy nie będzie dzielił doświatczeń z tą fikcyjną postacią. Ale to zależy od nas wszystkich.
"Błękit" potwierdza to, co zauważyłam już podczas lektury "Historii pszczół" - książki Mai Lunde można obierać warstwami jak cebulę. Tematów, które autorka porusza, jest w obu powieściach wiele. W przypadku tej najnowszej, obok tematów o wadze "globalnej" - zmiany klimatyczne, woda i los uchodźców - są też, nie mniej ważne, tematy "osobiste". Bo Maja Lunde pięknie pisze też o trudnych relacjach między rodzicami i dziećmi. Signe wspomina swoje dzieciństwo i to, jak oczekiwania matki wobec córki mijały się z planami i oczekiwaniami córki. A także jak kształtowały się jej relacje z ojcem oraz jak duży wpływ na dziecko miał konflikt między rodzicami. Natomiast David musi nauczyć się, jak być ojcem w warunkach bardzo dziecku niesprzyjających. Choć sam doznał wielkiej straty, straty doznała też jego córka, więc on musi znaleźć w sobie siłę i odwagę za dwoje.
"Błękit" to bardzo poruszająca lektura. Pozwala nie tylko przeżywać emocje bohaterów, ale również zmusza nas do stawiania sobie dość niewygodnych pytań. Podejmuje ważny temat, ale w sposób wysmakowany. Jest drobiazgowo skomponowana, świetnie buduje napięcie i je utrzymuje właściwie do samego końca, ale, choć temat jest niełatwy, pozostawia też miejsce na ciepłe uczucia i nadzieję. To powieść właściwie dla każdego, bo każdy znajdzie tu coś dla siebie.
A czymże jest tytułowy błękit? Czy - jak sugeruje okładka i temat - chodzi tu o wodę? Wielki błękit morza? Woda i lód? Inny błękit to doświadczenia Signe - błękit oswojony, przyjazny, znany. Innego błękitu doświadcza David - takiego, który nas, współczesnych, cieszy, a dla niego, w niedalekiej przyszłości, jest przekleństwem. Ale o tym powinniście przekonać się sami. I gwarantuję wam, że zupełnie inaczej będziecie patrzeć na wannę napełnianą do kąpieli, na każdą szklankę wody stojącą na biurku, na każdą kostkę lodu wrzucaną do drinka...
Komentarze
Prześlij komentarz