Portret malowany wspomnieniami, czyli Stelmach o Ciechowskim
W Toruniu to jedno z najwłaściwszych miejsc do zaprezentowania okładki - klub Od Nowa |
Grzegorz Ciechowski to postać dość dobrze znana. Lider i wokalista legendarnego już zespołu Republika, kompozytor, muzyk, artysta... Można by wymieniać i wymieniać. Jest w historii polskiej muzyki rockowej postacią wręcz ikoniczną, dla wielu kultową, a z tego względu dla biografa tematem zarazem niezwykle ciekawym, ale i niezwykle trudnym. Jako człowiek legenda wciąż ma swoich "wyznawców", którzy gotowi są bronić swoich o nim wyobrażeń i ciężko sprostać oczekiwaniom takich czytelników. Z drugiej strony są tacy, którzy oczekują wiwisekcji na ikonie i ich oczekiwania też niełatwo zaspokoić. Zatem, mimo bogatego materiału do biograficznej pracy, mierzenie się z oczekiwaniami innych wobec powstającej książki to zadanie wręcz karkołomne.
Napisania biografii Ciechowskiego podjął się Piotr Stelmach, dziennikarz i prezenter radiowy Programu Trzeciego Polskiego Radia. Chociaż jest to osobowość radiowa, którą bardzo cenię, nieco obawiałam się, jak podejdzie do tematu, gdyż nigdy nie ukrywał, że jest fanem Republiki, a z biografiami pisanymi przez fanów jest ten kłopot, że często bywają całkowicie nieobiektywne. Piotr Stelmach udowodnił jednak, że jest właściwą osobą na właściwym miejscu, bo książka mnie osobiście zachwyca.
Książka przyszła do mnie pięknie zapakowana w "republikańskie" barwy. |
Pierwsze, na co zwraca się uwagę, to gabaryt i okładka. Ta książka to prawdziwy grubasek w sztywnej oprawie, z naprawdę estetyczną okładką (żadne zdjęcie nie odda jej urody). Prawdziwa gratka dla każdego fana, ale i dla bibliofila.
A wnętrze? Wnętrze również zachwyca. Na początek (bo to rzuca się w oczy jako pierwsze) formą. Książka podzielona jest na części i rozdziały. Ale to, co otwiera opowieść o Ciechowskim, to nie rozdział o dzieciństwie, a o tym, co jest teraz, kilkanaście lat po odejściu artysty. Początek to teraźniejszość i trzy ważne dla Grzegorza osoby - matka, córka i przyjaciel - które dzielą się z nami opowieściami o snach. Snach o Grzegorzu Ciechowskim i bardzo intymnym poczuciem pustki, jaką nadal odczuwają w swoim życiu, mimo że tyle już czasu upłynęło od jego śmierci.
Pierwsza część to teraźniejszość, pierwszy rozdział nosi numer 44. Dla niezorientowanych - tyle lat miał Grzegorz Ciechowski, kiedy odszedł na zawsze. W kolejnych rozdziałach zastosowano numerację wsteczną, malejącą, a w kolejnych częściach wspominający cofają się coraz bardziej w swoich opowieściach. To powoduje, że już na samym początku zostajemy zbombardowani emocjonalnie opowieściami o dniu, w którym w świat poszła informacja o zgonie artysty, w którym rozmówcy Piotra Stelmacha przywołują swoje odczucia związane z chorobą i wiadomością o śmierci Ciechowskiego. A że rozmówcami są przede wszystkim rodzina i przyjaciele, ich emocje uderzają w nas już na pierwszych kartach książki.
Po tym trzęsieniu ziemi Piotr Stelmach wprowadza nas w przeszłość, opowieści jego rozmówców przywołują ostatnie dni, ostatnie lata, szczyt popularności, początki zespołu, by zwieńczyć całą opowieść rozdziałem pierwszym - wspomnieniem siostry oraz mamy o dniu narodzin Grzegorza. To chyba najpiękniejsze zakończenie, jakie można sobie wymarzyć. Piotr Stelmach dał nam namiastkę happy endu w historii, która happy endu nie miała.
Jestem wdzięczna Wydawnictwu Literackiemu, że przyjęło tę nietypową formę zaproponowaną przez autora, bo ona naprawdę robi wrażenie. Mnie osobiście taki układ opowieści przypomina sposób, w jaki działa pamięć. Zazwyczaj najświeższe wspomnienia są najbardziej "na wierzchu", a kiedy myślimy o jakiejś osobie, dopiero stopniowo przywołujemy wspomnienia coraz bardziej odległe. Dlatego ten układ idealnie pasuje do tej właśnie książki, która jest nie tyle biografią, co zbiorem wspomnień o Grzegorzu Ciechowskim.
Ślady po Republice i Cichowskim w Toruniu są łatwe do odnalezienia |
"Lżejszy od fotografii", jak już mówiłam, to nie tyle biografia artysty, co zbiór wspomnień o nim. I tu wielki ukłon w stronę autora książki, który wykonał tytaniczną pracę, kontaktując się bardzo wieloma osobami, rozsianymi po wielu miejscach, które znały Ciechowskiego, które w ten czy inny sposób miały z nim kontakt i które zechciały o nim opowiedzieć. Piotr Stelmach zebrał dziesiątki opowieści i stworzył z nich prawdziwe dzieło sztuki - wielowymiarowy portret Ciechowskiego jako człowieka i jako artysty. To nie ugrzeczniona laurka, pomnik postawiony legendzie. To przepiękny portret utkany ze wspomnień. Ze wspomnień mniej lub bardziej osobistych, bardzo - o czym trzeba pamiętać - subiektywnych.
Stelmach oddał głos nie tylko tym, którzy o Ciechowskim mówili w samych superlatywach. Pokazał też odmienne punkty widzenia, przez co sama książka jest jeszcze bardziej wiarygodna. Nie ma ludzi idealnych, nie ma ludzi kochanych przez wszystkich, ale mimo iż autor udowodnił, że Grzegorz Ciechowski był bez wątpienia osobowością wybitną, to pokazał też, że miał swoje wady, miał i swoje problemy. Dopuszczenie różnych punktów widzenia, różnych spojrzeń na te same sytuacje, oznacza tym większą czytelniczą satysfakcję.
Piotr Stelmach, zbierając różne relacje i pisząc "Lżejszego od fotografii", ustrzegł się jednego - tabloidowości. Jego książka, mimo iż część wypowiedzi dotyczy też spraw z życia osobistego, nie wkracza w sfery najbardziej intymne. Autor z dużym szacunkiem podszedł do obiektu swojej pracy (ale też do rozmówców), nie odzierając go z wszelkich tajemnic i nie odmawiając mu prawa do prywatności. Ten szacunek jest wyraźnie wyczuwalny w trakcie lektury. I to kolejna bardzo wartościowa cecha książki. Dowiadujemy się z niej naprawdę dużo, myślę, że to wiedza satysfakcjonująca i dla fanów, i dla miłośników czytania biografii, mamy fakty i anegdoty, ale nie wykraczamy poza granice dobrego smaku.
Piękna okładka i kartonik w symboliczne pasy |
Samego autora jest w książce naprawdę niewiele. Jego obecność jest właściwie niewyczuwalna. Piotr Stelmach, kreśląc portret Grzegorza Ciechowskiego, oddał głos innym. Napracował się, nawiązując kontakty, namawiając na spotkania, nagrywając rozmowy i zadając pytania, a potem zbierając wszystko w całość, ale oddał głos właśnie swoim rozmówcom. To ich słowa, ich relacje, ich wspomnienia przybliżają nam sylwetkę artysty. Stelmach postawił na relacje ludzi, którzy Grzegorza znali osobiście, pozostawali z nim w stosunkach zawodowych, koleżeńskich, rodzinnych. Sam przemawia, otwierając jedynie kolejne części, na które podzielono książkę, dodając swoje wspomnienia związane nie ze znajomością z Ciechowskim, a ze swoją nim fascynacją. To kolejny dowód na to, że był idealną osobą do stworzenia tej opowieści. Pozwala nam poczuć swoje emocje, by natychmiast usunąć się w cień i wyeksponować swoich rozmówców.
Osobiście - do całego tego zachwytu nad książką - dorzuciłabym swoje spostrzeżenie odnośnie sposobu łamania. Tekst wspomnień złamany jest w tzw. chorągiewkę, z jednostronnym justowaniem, co bardzo mnie urzekło. Skojarzyło mi się ze sposobem, w jaki spisujemy swoje myśli na kartkach - taki tekst nigdy nie jest wyrównany. I właśnie dzięki temu sposobowi łamania miałam wrażenie, że wszystkie te relacje są bardziej osobiste, jakby spisane przez pojawiających się na kartach książki ludzi. Oczywiście to tylko moja interpretacja, ale uważam, że to kolejny plus tej książki.
Muszę powiedzieć, że czekałam na tę biografię i obawiałam się jej jednocześnie. Ale teraz, już po lekturze, mogę stwierdzić, że Piotr Stelmach uwiecznił Grzegorza Ciechowskiego w książce, na jaką muzyk zasługiwał. Lektura tych wspomnień to prawdziwa gratka. I dla fanów Grzegorza, i dla postronnych czytelników, którzy po prostu lubują się w czytaniu biografii. Chylę czoło przed autorem, a Was zachęcam - czytajcie!
Migawki ze spotkania w Dworze Artusa |
Na koniec pozwolę sobie jeszcze na małą prywatną uwagę. Jeśli będziecie mieli okazję iść na spotkanie promujące tę książkę, idźcie koniecznie! Ja byłam w Dworze Artusa w Toruniu (kolejne miejsce ważne na mapie wspomnień o Ciechowskim i Republice). Było szalenie ciekawe. Miałam okazję skonfrontować swoje wyobrażenie o formie tej książki z założeniami autora (nie, nie zdradzę, jakie były, sami posłuchajcie), poznać jeszcze więcej anegdotek (świetnie przytaczał je pan Zbigniew Krzywański, gitarzysta Republiki) oraz dowiedzieć się o samym procesie tworzenia tej książki. Piotr Stelmach robi wrażenie jako radiowiec i szalenie inteligentny i otwarty na innych facet. Nasze spotkanie znacznie się przedłużyło (pan Piotr i pan Zbyszek to gaduły, ale opowiadają interesująco), ale wszyscy obecni chętnie zostaliby jeszcze dłużej!
Autor: Piotr Stelmach
Tytuł: Lżejszy od fotografii - o Grzegorzu Ciechowskim
Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Serdecznie dziękuję Wydawnictwu za egzemplarz do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz