Magdalena Knedler, Ocean odrzuconych [recenzja przedpremierowa]


Książki, kolczyki
Co innego może współtworzyć scenografię do zdjęcia książki, w której ważną rolę odgrywa sztuka jubilerska?


Magdalena Knedler to autorka, o której książkach mogłabym mówić i mówić. Od czasu "Windy" każdej kolejnej pozycji wyglądam z wypiekami na twarzy. W każdej kolejnej książce objawia się nieco inne pisarskie oblicze autorki, jednak nigdy nie jestem zawiedziona, za to często zaskoczona - pozytywnie. Nie muszę zatem wyjaśniać, że poziom ekscytacji na wieść, że kolejna powieść Magdy Knedler będzie dwutomowa, aż kipiałam z ekscytacji. A gdy wydawnictwo Novae Res zaproponowało mi egzemplarz recenzencki, wiedziałam, że rzucę wszystko i przeczytam w pierwszej kolejności.

Powieść przeczytałam jeszcze w grudniu i mogłoby się wydawać, że pisanie recenzji po tak długim czasie będzie trudne, ale dzięki temu mogłam sprawdzić, czy książka - wspominana z czasowego dystansu -  będzie na mnie wywierać takie samo wrażenie. I wiecie co? Tak, nadal uważam, że jest fantastyczna.

Bohaterką "Oceanu odrzuconych" jest Charlotte Anna Seidemann-Aber, córka austriackiej Żydówki i polskiego Żyda z będącej pod zaborem Warszawy, jubilera, który po ślubie osiadł w Wiedniu i przejął salon jubilerski po teściu. To jej historia, opowiedziana za pośrednictwem wpisów w dzienniku (pamiętniku), jest osią fabuły, która zaczyna się w czasie I wojny światowej, by dobiec finału kilka lat po zakończeniu II wojny. Postaram się opowiedzieć Wam o książce, nie zdradzając zbyt wiele z treści, byście, podobnie jak ja, mieli szansę odkrywać tę historię samodzielnie.



Tom I "Córka jubilera"

Książka, okładka

"Każdego poranka otwieramy oczy i musimy żyć. Chyba nie ma dla człowieka nic trudniejszego".

Jest kwiecień 1915 roku w Wiedniu. Siedemnastoletnia Charlotte zaczyna pisać dziennik. To za jego pośrednictwem poznamy samą córkę jubilera, dowiemy się, jak postrzega siebie i swoje otoczenie. Poznamy jej dom przy Operngasse, często nieobecnego ojca podróżującego między Austrią a trwającą pod zaborami Polską oraz opiekującą się wchodzącą w dorosłość dziewczyną ciotkę - nieco ekscentryczną siostrę ojca. Tom zamyka wpis z listopada 1918 roku, tuż po zakończeniu I wojny światowej. To w sumie bardzo zwięzłe streszczenie ponad 500-stronicowego tomu. Ale jak tu o nim opowiedzieć, bez wdawania się w szczegóły?

Spróbuję zatem tak: "Córka jubilera" to zapisana w formie pamiętnika opowieść o niezwykłej dziewczynie u progu dorosłości. Jak wiele nastolatek obecnie i w przeszłości bada i próbuje określić swoją tożsamość - a nie jest to łatwe. Lotte nie ma pewności, czy czuje się Żydówką, Austriaczką, czy jest w niej coś z Polki. Rodzina nie jest bardzo religijna, w domu obchodzi się też Boże Narodzenie, rzadko chadza  do synagogi, utrzymuje kontakty zarówno z austriackimi Żydami, jak i katolikami. Choć ojciec marzy o niepodległej Polsce, ten kraj jest dla Lotte abstrakcją. Czuje się przede wszystkim wiedenką.

I tak oto dochodzimy do drugiego bohatera tej części - Wiednia. To miasto bowiem jest stale obecne na kartach książki - wraz z całą swoją kulturą, wraz zamieszkującym go wielokulturowym i wielonarodowym tłumem, wraz z całą niesamowitą rzeszą różnych uczonych i artystów. To w ich towarzystwie obraca się młoda Lotte, mimo wojny (która toczy się gdzieś tam, w oddali) chłonąc niesamowitą artystyczną atmosferę tego miejsca, ucząc się i poznając świat (oraz siebie). Wiedeń z tamtego czasu jest fascynujący i jako taki został odmalowany przez autorkę. Przemierzając wraz z bohaterką ulice miasta, miejsca spotkań artystów i wymiany myśli, rozkoszując się sztuką, nie sposób się w tym mieście nie zakochać. Lektura "Córki jubilera" była dla mnie jak otwarte wrota do skarbca, z którego chciałoby się czerpać garściami.

Żywotami zasiedlających karty powieści bohaterów drugo- i trzecioplanowych, w dużej mierze postaci historycznych, można by zasiedlić kilka kolejnych powieści, a jednak autorce udało się uniknąć efektu przesytu. Choć niektóre osoby pozostawiają jedynie ślad w życiu głównej bohaterki, ich pojawienie się jest absolutnie celowe i nie do uniknięcia w pełnym powiązań artystycznym światku ówczesnej stolicy Austro-Węgier. Pierwszy tom "Oceanu odrzuconych" przypomina mi jajko Faberge - Wiedeń jest tu piękny i wyjątkowy jak to dzieło sztuki, pełen przemyślanej szlachetności. I w książce - tak jak przy tworzeniu tych niezwykłych jajek - ważną rolę odgrywają klejnoty.

"Córka jubilera" jest opowieścią o Wiedniu z czasów pierwszej wojny i o sztuce (łatwo zauważyć, że autorka doskonale przygotowała się do pisania i zgłębiła temat). Jest też historią o klejnotach i sztuce jubilerskiej - tak samo zasługującej na uwagę jak malarstwo, opera, teatr. Ponadto jest opowieścią o czasie przełomu - odchodzeniu starego świata, świata cesarzy, królów, carów, i nadchodzeniu nowego, którego początek wyznaczyła długa kontynentalna wojna. Ale to nadal nie wszystko - bo "Córka jubilera" jest opowieścią o szukaniu i budowaniu własnej tożsamości, o dorastaniu, odnajdywaniu się w rzeczywistości, o pierwszym uczuciu, o tęsknocie za rodzicielską bliskością, o odkrywaniu pasji, która wyznaczy życiową drogę. I żaden z tych wątków nie jest potraktowany po macoszemu, a wpleciony w misternie utkaną i urzekającą opowieść.



Tom II "Klątwa wiecznego tułacza"

Książka, okładka

W drugim tomie Charlotte powraca do pisania dziennika po trzyletniej przerwie spowodowanej dramatycznymi wydarzeniami. Nie jest już tą samą dziewczyną. Zmieniła się i dojrzała. Teraz próbuje na nowo zdefiniować siebie i znaleźć sobie miejsce w nowym świecie, który nastał wraz z przegraną przez Austro-Węgry wojną.

"Klątwa wiecznego tułacza" rozgrywa się świecie odmienionym przez I wojnę. Lotte, która odkryła, że lubi pracę jubilerską, prowadzi w Wiedniu salon i próbuje odbudować swoje życie. Znów stara się żyć sztuką, podróżuje, rozmyśla o przyszłości. A przede wszystkim tworzy. Potrzeba i radość tworzenia są stale przewijającym się motywem powieści.

Jednak nad światem ponownie zbierają się czarne chmury. Narasta niepokój związany z rodzącym się ruchem nazistowskim. Społeczność żydowska czuje się zagrożona, a przede wszystkim rozdarta - z jednej strony instynkt podpowiada im, że powinni wyjechać, bo nie są tu mile widziani, z drugiej czują się obywatelami tego kraju i nie chcą zostawić tego, co tu zbudowali. Autorka świetnie oddała ducha tamtych czasów - pełnego niepokoju wymieszanego z nadzieją i stopniowo odzieranymi złudzeniami. My, czytelnicy, wiemy, co się wydarzy, ale bohaterowie nie mogli mieć tej świadomości i Magdalena Knedler bardzo zgrabnie to sportretowała - rozmowy prowadzone podczas towarzyskich spotkań, palenie książek, opuszczanie kraju przez kolejnych przyjaciół...

A potem... potem nadchodzi wojna i świat popada w obłęd. Wydarzenia toczą się coraz szybciej i budzą coraz większe emocje, a jednak autorce udaje się przykuć uwagę czytelnika bez popadania w przesadny dramatyzm. Napięcie, które odczuwamy, płynie nie tylko z tego, co obserwuje bohaterka. Autorka skłania nas, byśmy sięgnęli do własnej wiedzy historycznej, by to napięcie spotęgować i uwypuklić.

***

 "Ocean odrzuconych" to kawał bardzo dobrej literatury. Przemyślanej i dopracowanej. Nie ma tu niedokończonych wątków, tematów podjętych bez przygotowania i zrozumienia. Czuć, że autorka bardzo odpowiedzialnie podeszła do każdego wprowadzonego motywu. Zauważalna jest i wiedza historyczna, i znajomość różnych dziedzin sztuki. Ale przede wszystkim po raz kolejny objawił się niezwykły talent pisarki do zaklinania w słowa tego, co zazwyczaj oddziałuje za pomocą innych środków wyrazu. Kiedy czytamy o obrazach - widzimy je w swoim umyśle tak, jakbyśmy przed nimi stali, kiedy czytamy o muzyce - jesteśmy w stanie wyobrazić sobie poszczególne dźwięki, jak i całe partytury. Kiedy towarzyszymy bohaterce w jubilerskim warsztacie - widzimy każdy klejnot, każdy stop metalu i jesteśmy w stanie wyobrazić sobie efekt końcowy jej pracy. To zanurzenie się w sztuce jest naprawdę niezwykłym przeżyciem - także dla laika - i jest zupełnie niewymuszone. Nie ma tu męczących długich opisów, ponieważ nasycone są takim ładunkiem emocjonalnym, że odbieramy je na zupełnie innym poziomie percepcji

Chylę czoła przed decyzją o wprowadzeniu narracji pierwszoosobowej z perspektywy dziennika. Z jednej strony to zrozumiałe - dzięki temu jedna osoba stała się osią spajającą wiele wątków i motywów, a także - w pewnie sposób - symbolem prezentującym losy wielu "odrzuconych". Ponadto dziennik jest formą pomagającą uporządkować myśli, dzięki czemu bohaterka może snuć swoje rozważania w sposób spójny (inaczej niż np. przy strumieniu świadomości), a my nie mamy poczucia sztuczności.  Z drugiej strony taki typ narracji wymaga żelaznej dyscypliny, by w opowieści nie wyjść poza to, co rzeczywiście mogła wiedzieć i odczuwać bohaterka. Magdalenie Knedler udało się to znakomicie. Udało jej się coś jeszcze - wiarygodnie sportretować bohaterkę na różnych etapach życia. Pokazać, jak stopniowo dorasta, jak coraz więcej rozumie, jak zyskuje świadomość, traci naiwność, znajduje w sobie siłę. Jak z dziewczyny staje się kobietą. Ta wiarygodność sprawia, że Lotte jawi się nam równie prawdziwie, jak pojawiające się na kartach powieści postaci historyczne. Czytelnik wiąże z nią swoje emocje, przez co z zapartym tchem śledzi każdy jej krok.

Kolejną zaletą powieści jest fantastyczne oddanie ducha epoki. Chude lata I wojny, które jednak dawały nadzieję na poprawę w przyszłości i w których można było szukać ukojenia w sztuce. Potem okres międzywojenny - próba odbudowania dawnego życia i powrotu do wielokulturowości Wiednia, a potem stopniowo narastający niepokój. I poczucie beznadziei, które przyszło wraz z nocą kryształową. A potem prawdziwy dramat - II wojna światowa.

Magdalena Knedler jak zwykle po mistrzowsku pisze o relacjach międzyludzkich. Skomplikowane zależności między ojcem i córką, między Lotte a ciotką, relacje towarzyskie i związki damsko-męskie - to wszystko jest kolejną mocną stroną powieści. Oddane z dbałością o realizm, wiarygodne i niejednoznaczne - tak jak w życiu. Bohaterka na różnych etapach życia stawia sobie pytania o różne rodzaje relacji i szukając odpowiedzi, buduje własną tożsamość.

"Zastanawiam się, czy właśnie tak nie powinno wyglądać modelowe, idealne małżeństwo - opierać się na sympatii, zaufaniu i czystej przyjemności z przebywania we własnym towarzystwie. (...) Teraz wiem, że jeśli ktoś decyduje się spędzić życie z drugą osobą, to różne rzeczy mogą się po drodze wydarzyć. Można, na przykład, dorastać w inny sposób, ulegać innym wpływom, zmieniać poglądy i upodobania, modyfikować plany, które weryfikuje rzeczywistość. Można wreszcie cały świat zacząć widzieć inaczej. Ludzie się zmieniają, zmieniają się przez całe życie, a małżeństwo wcale nie jest zabezpieczeniem przed zmianami".

Nie można przejść obojętnie nad motywem odrzuconych - wycinkiem historii narodu, który od setek lat zamieszkuje Europę, współtworząc (i to znacząco) jej kulturę, a ciągle nie jest traktowany jak autochtoniczny, raz za razem w historii tracąc prawo do zapuszczania tu korzeni i nazywania tego miejsca swoim domem.

Choć tempo akcji jest nierówne (częstotliwość wpisów spada w drugiej części i wydarzenia znacznie przyspieszają), nie odczuwam tego jako błędu autorki czy wady powieści. Wręcz przeciwnie - odbieram to jako zabieg dobrze przemyślany. Na początku dostajemy czas, by dobrze poznać bohaterkę, jej otoczenie, upodobania i ten wspaniały świat, którego już nie ma. A gdy wydarzenia stają się coraz bardziej dramatyczne - akcja przyspiesza, przez co my - tak jak główna bohaterka - odczuwamy, że czas ucieka. Jednak muszę zaznaczyć, że nawet tam, gdzie akcja zdaje się toczyć powoli, otrzymujemy tyle bodźców, że nie ma mowy o nudzie podczas lektury.

Tak jak wiarygodnie stworzyła Magda Knedler główną bohaterkę powieści - wierzę, że gdzieś tam w Wiedniu mogła istnieć Lotte i właśnie takie życie prowadzić, taki też mógł być jej los - tak wiarygodnie stworzyła (jeśli są fikcyjni) bądź sportretowała (jeżeli są postaciami historycznymi) drugo- i trzecioplanowych bohaterów. Każdy z nich ma własny charakter, upodobania, swoją historię, choć Lotte zna tylko jej wycinek (bo tylko tyle mogła znać). Karty powieści zaludniają ludzie, których chce się bliżej poznawać i którzy nie są jednowymiarowi. Zakochałam się w ekscentrycznej ciotce Wilhelminie, polubiłam Jaroslava, który czasem działał mi na nerwy, i starą kucharkę, która tęskniła za czasami cesarstwa. A nawet ojca, który miał wielkie marzenia, ale nie umiał być rodzicem dla swojej córki.

Wątkami pojawiającymi się w tej książce można by pewnie obdarzyć jeszcze co najmniej tuzin powieści (mam nadzieję, że przynajmniej jeden doczeka się kiedyś realizacji! Bardzo wielką nadzieję!), wszystkie jednak tworzą spójną całość i nie są ani przegadane, ani potraktowane zbyt powierzchownie. Czytelnik poznaje je dokładnie w takim stopniu, w jakim mogła lub chciała je poznać sama Lotte, będąc na danym etapie swojego życia.

Choć "Ocean odrzuconych" to dwa opasłe tomiszcza, pełne sztuki i zaprezentowane w formie pamiętnika, nie ma tu miejsca na nudę. Jest za to cały wachlarz emocji - od radości, przez strach, po łzy. To kolejna powieść autorki, od której nie mogłam się oderwać.

To wspaniale opowiedziana, fascynująca opowieść. O dziewczynie, która kochała sztukę i swoje miasto. O rodzinie, tożsamości, swojej drodze i swoim miejscu na ziemi. O ludziach, którzy tworzyli, którzy wzbogacali europejską kulturę i naukę, a którzy nagle zostali pozbawieni korzeni i odrzuceni. I którzy nie mogli się z tym pogodzić. O tym, jak wielka polityka wpłynęła na ludzkie losy. O Wiedniu, który jest miastem marzeniem.

Misternie splecione wątki obyczajowe, biograficzne i historyczne tworzą emocjonującą i spójną całość, ujawniając talent pisarski autorki nie tylko do snucia opowieści, ale i konstruowania wiarygodnych bohaterów, budowania napięcia i oddawania charakteru epoki. Autorka zabiera nas w podróż po świecie, którego już nie ma, pozwala nam go pokochać, a potem zmusza do patrzenia, jak ten świat obraca się wniwecz. I sprawia, że nasze serce krwawi.

Jest tu miejsce na rozmach i subtelności, na wielką historię i historie bardzo osobiste. Na piękno i cierpienie. A przede wszystkim na emocje, bo czytelnik nie może pozostać obojętnym. Zostajemy zaproszeni do bardzo intymnego świata wewnętrznego Lotte i z widzów, stajemy się uczestnikami wydarzeń.

Choć sama o tym nie wiedziałam - czekałam na taką książkę. Mam nadzieję, że i wy dacie się porwać lekturze. Magdalena Knedler po raz kolejny uwodzi słowem.


Premiera 20 lutego. Gwarantuję, nie możecie jej przegapić!


książki, okładki, kolczyki

Autor: Magdalena Knedler

Tytuł: Ocean odrzuconych

         tom 1: Córka jubilera
         tom 2: Klątwa wiecznego tułacza

Wydawca: Wydawnictwo Novae Res


Komentarze

Popularne posty